⚫44⚫

152 16 67
                                    

Shailene

Nagle słyszę jak ktoś naciska na klamkę od drzwi. Podchodzę do nich ze zmarszczonymi brwiami i czekam jak to się rozwinie, chociaż podejrzewam, że to Theo.
Ktoś próbuje włożyć klucz do zamka. Zanim jednak zdąży to zrobić, ja otwieram drzwi. 
Widzę w nich Theo, który wygląda jak...Wygląda po prostu strasznie, w dodatku śmierdzi. Pił. 
Wszystjo jasne. Tylko dlaczego, i z kim? Mimo wszystko oddycham z ulgą.

-Shai, ja ci to wszystko wytłumaczę- mówi i próbuje się do mnie przytulić. 
Odpycham go i patrzę na niego z pretensją. 

-Jebiesz- rzucam.

-Shai...

-Jesteś skurwielem! Myślałam, że coś ci się stało! Że znowu cię straciłam, debilu!- zaczynam krzyczeć i tłuc go pięściami po torsie, z oczu lecą mi łzy.

Naprawdę się bałam.
Wzięłam pod uwagę najgorszy scenariusz...

-Przepraszam- szepcze. 

Uspokajam się. 

-Ogarnij się- mówię i krzyżuję ręce na piersi. 

Theo uśmiecha się i cmoka mnie w czoło. 

Przymykam oczy. 

Chłopak zmierza do łazienki, a ja do salonu. 

⚫⚫⚫

Pół godziny później Theo wraca do mnie odświeżony. 

Siada obok mnie i wzdycha. 

-Skarbie, przepraszam- zaczyna.

Przerywam mu, rzucając się na niego. 
-Nigdy więcej tak nie rób- szepczę, ściskając go mocniej.

-Obiecuję. 

-To gdzie byłeś?- odrywam się od niego. 

-Ymm... na siłowni. Spotkałem kumpla i skończyliśmy u niego w domu z litrami alkoholu...

Unoszę brew. 

-Mogłeś chociaż odebrać telefon.

-Miałem wyciszony, potem się rozładował. Przepraszam.

Kiwam głową.  Przytulam się do niego i wdycham jego świeży zapach.

-Umówiłam się z Zoë, że przyjedziemy do niej dzisiaj o dwudziestej.  Będzie też Miles z dziewczyną. 

Theo jęczy w odrywa się ode mnie. 

-No dobra- wzrusza ramionami i muska moje czoło.

⚫⚫⚫

Theo

Zbliża się dwudziesta.  Zaraz wyjeżdżamy do Zoë.  Ja mam już naszykowane ubranie, w które muszę się tylko przebrać. Shai bierze jeszcze prysznic. 

Czuję się trochę źle z tym, że okłamałem Shai... A raczej przedstawiłem jej pół prawdę. 
Ale nie mogłem jej powiedzieć, że kupiłem jej pierścionek zaręczynowy.  To u jubilera spotkałem znajomego ze szkoły.  Jak usłyszał, że planuję się żenić, stwierdził, że musimy to opić. Zgodziłem się, ale nie myślałem, że to wszystko potoczy się tak, że skończymy najebani, w central parku o trzeciej w nocy. 
Mam tylko nadzieję, że żadne paparazzi nie zrobiło mi zdjęć.  Chociaż była noc, więc myślę, że mnie nie wyczaili.

A wracając do pierścionka...  Już od jakiegoś czasu zacząłem się zastanawiać nad oświadczeniem się Shai. A w związku z tym, że zbliżają się jej urodziny, to dam jej go jako prezent. Mam tylko nadzieję, że się zgodzi zostać moją żoną...

Moje mysli przerywa Shai, która wchodzi do pokoju. Ma na sobie tylko ręcznik. Podchodzi do szafy. Skupiam wzrok na jej zgrabnych nogach, na których zostały jeszcze pojedyńcze kropelki wody. 

Podchodzę do dziewczyny i kucam przy niej, muskam miejsca gdzie została woda. Shai się wzdryga, a ja uśmiecham z satysfakcją. Chwytam ją za biodra i obracam przodem.

Brunetka kładzie dłonie na moich ramionach.  Zsuwam z niej ręcznik.  Całuję jej nogi docierając do ud. Shai wzdycha kiedyś docieramy do jej kobiecości, jednak tam się zatrzymuję i unoszę wzrok.  Uśmiecham się i unoszę dziewczynę do góry, poczym kładę ją na łóżko. Zawisam nad nią. 

-Spóźnimy się- Shai kręci głową i zsuwa ze mnie spodnie. 

Znalazła się zguba 😏

CDN.

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz