⚫51⚫

143 16 6
                                    

Theo

Jestem wściekły sam na siebie. Potraktowałem Shai nie w porządku, wiem o tym. Po prostu jestem zmęczony, całą noc nie spałem.

Powieki mi opadają, mógłbym zasnąć na stojąco. Nawet nie miałem siły, żeby zatrzymać Shai. Może to i lepiej, może ona potrzebuje być teraz sama?

Jestem idiotą.

Walę pięścią w ścianę i opieram się o nią czołem. Biorę głęboki oddech. Muszę odpocząć.

Idę do sypialni. Ściągam z siebie ubranie i rozrzucam je po pokoju. Zostaję w samych bokserkach. Rzucam się na łóżko i nawet nie wiem kiedy, zasypiam.


⚫️⚫️⚫️

Budzę się i dostrzegam, że za oknem jest już całkiem ciemno. Siadam i przecieram oczy. Chwytam telefon i patrze na godzinę. Parę minut po dwudziestej. Nieźle.

Wstaję z łóżka. Zaczyna mi burczeć w brzuchu. Chwytam koszulkę z podłogi i zaczynam ją na siebie nakładać, jednocześnie wychodząc z pokoju.

-Shai!- krzyczę z nadzieją, że już wróciła.

Nikt się jednak nie odzywa.

-Shai, jesteś tu?- ponaglam, ale dalej cisza.

Wchodzę do kuchni i rozglądam się dookoła. Pusto. Jedynie gdzie mogła pójść to do Zoe, skoro nie ma jej tak długo.

Nastawiam wodę w czajniku i wracam się do sypialni po telefon. Wybieram numer narzeczonej.

Kiedy wracam do kuchni, słyszę dzwonek jej telefonu. Idę za dźwiękiem i dochodzę do kanapy w salonie, gdzie leży telefon dziewczyny. Podnoszę go i się rozłączam.

-Kurwa...

Wzdycham. Odpłaca mi się?

Wracam do kuchni i zaczynam robić sobie jajecznice.

Boże... Przecież ja chciałem dobrze. I wyszło jak zwykle... Niech Shai już wróci bo zaczynam się o nią... martwic.

Teraz ją doskonale rozumiem i nie wiem dlaczego tak do niej powiedziałem. Przecież to oczywiste, że nawzajem się o siebie martwimy, a ona jest szczególnie delikatna na takie słowa... Mogłem to przemyśleć...

⚫️⚫️⚫️

Dochodzi pierwsza w nocy. Shai dalej nie ma. Dzwoniłem już kilka razy do Zoe, ale ta nie odbiera.

Na pewno są razem. Nie ma innej opcji. Przynajmniej o to mogę być spokojny, przy Zoe Shai raczej nic nie grozi... Chyba...

Nie wiem co ze sobą zrobić. Pieprzona karma...

Idę do lodówki i wyjmuję z niej piwo.

Siadam na kanapie i włączam jakiś mecz. Upijam łyk.

Kurwa, boję się o nią. Mam nadzieję, że śpi spokojnie u Zoe, chociaż wolałbym, żeby była tutaj, przy mnie.  I wiem, że nie opłaca mi  się tam jechać, nie wpuściłyby mnie, bo jakby Shai nie była na mnie zła, to by wróciła.

Wzdycham i staram się skupić na meczu, żeby zająć czymś myśli.

Nie wiem kiedy,  znów zasypiam...

⚫️⚫️⚫️

Budzi mnie dzwoniący telefon. Siadam prosto, nie wiedząc o co chodzi. Z ręki wypada mi butelka po piwie robiąc delikatny hałas, który przywołuje mnie do porządku. Na mojej buzi spoczywają promyki słońca, rażąc mnie w oczy. Krzywię się i je mrużę.

Po chwili po dzwonku poznaję, że to ktoś dzwoni do Shai.

Biorę telefon do ręki i dostrzegam nieznajomy numer. Marszczę brwi. Już mam odkładać komórkę, nie odbierając, ale przychodzi mi coś do głowy. A co jeśli to Shai? Może się gdzieś zgubiła i... nie to bez sensu, wtedy dzwoniłaby do mnie... Ale i tak decyduję się odebrać.

-Dzień dobry, gorąca Shai...- jakiś facet odzywa się, zanim ja zdążę coś powiedzieć- Mam nadzieję, że cię nie obudziłem.

😏😏😎

CDN.

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz