⚫42⚫

141 15 39
                                    

Shailene

Dochodzi osiemnasta. Kończę się szykować na wyjście z Zoë.
Maluję usta jasną szminką, i wychodzę z łazienki. 

Theo leży do góry brzuchem, na podłodze w salonie, po tym jak zjadł trzy czwarte pizzy. Mi stanowczo wystarczyły tylko dwa kawałki. 

-I co żarłoku? Jak się czujesz? - pytam podchodząc do okna, żeby zobaczyć, czy Zoë nie przyjechała.

-Bardzo dobrze- wytyka mi język, kiedy się do niego odwracam- Chociaż mógłbym w końcu pójść na siłownię.

-Masz wolny wieczór. Idź - wzruszam ramionami.

Skoro przyjaciółka jeszcze po mnie nie przyjechała, kładę się obok bruneta.

Theo obejmuje mnie i przewraca tak, że siadam na niego okrakiem. 

-Ale mam też inny sposób na spalenie kalorii- porusza znacząco brwiami, i przysysa się do mojego dekoltu. 

-Theo...- jeczę- Zaraz muszę wyjść. 

-Nic się nie stanie jak Zoë trochę poczeka- chłopak ściska moje pośladki.

Nagle słyszymy klakson.

-No nie wyszło, skarbie- szepczę mu do ucha. 

Theo wzdycha głośno, ze zrezygnowaniem. 

Podnoszę się i kieruję w stronę wyjścia. 

Nakładam płaszcz, i buty.  Czuję na karku ciepły oddech Theo, więc się do niego odwracam. 

-Baw się dobrze- mówi i muska muska mój policzek. 

-Baw się dobrze?  Jeszcze jakiś czas temu nie chciałeś mnie nigdzie puścić -uśmiecham się. 

-Bo przyznam, że wolałbym jakbyś była teraz ze mną w łóżku...- przybliża się do mnie i przypiera do ściany- Ale szanuję, że chcesz gdzieś wyjść z przyjaciółką- szepcze, poczym łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku.

Tkwimy tak chwilę, poczym odrywam się od chłopaka. 

-Muszę iść, kochanie- uśmiecham się i uwalniam z jego uścisku.

-Dobra-  Theo cmoka mnie w policzek.
Wychodzę. Na podjedzie czeka na mnie Zoë. 

Wchodzę do samochodu. 

-No nareszcie!- mówi zanim ja zdążę się przywitać.

-Przepraszam, za późno zaczęłam się zbierać.

-Piękna... Mów co chcesz, mnie nie okłamiesz. Zebrałaś się szybko, ty zawsze jesteś punktualna, ale ktoś cię późnej rozebrał...

-Zoë!- przerywam jej, i uderzam lekko w ramię. 

Obie wybuchamy śmiechem.

-Jedźmy już - mówię ciągle się śmiejąc. 

⚫⚫⚫

Dojeżdżamy do galerii.  Udaje nam się zapakować w miarę blisko.  W sumie cieszę się, że dałam się namówić Zoë na zakupy. 

-Jak się czujesz?- pyta dziewczyna, kiedy wchodzimy do budynku.

Ona jedyna, nie licząc Theo, wie o tym, że jestem bezpłodna.  Nie powiedziałam o tym nawet mamie.  Nie chcę, bo odkąd się leczę uwierzyłam, że kiedyś zostanę mamą. Jest szansa. Póki działam, jest. 

-Dobrze- mówię uśmiechając się. 

-I tak masz trzymać, Woodley- Zoë obejmuje mnie i przyciska lekko do siebie. 

Dobrze jest mieć ją blisko.  Wiem, że mogę jej wszytko, i w każdej chwili powiedzieć. 

-To gdzie najpierw idziemy?- pytam. 

-Muszę sobie kupić buty, więc chodźmy tutaj- blondynka wskazuje na sklep obuwniczy. 

-Ok.

⚫⚫⚫

Kończymy robić zakupy około dwudziestej pierwszej.  Ja kupiłam sobie tylko czerwoną, obcisłą sukienkę i dżinsy.  Za to Zoë obkupiła się tak, że ledwo co ją widać zza siatek, które niesie. 

-Shai w torebce mam kluczyki od samochodu, wyjmujesz je i otworzysz auto?

-Jasne. Na pewno niczego od ciebie nie wziąć?

-Nie, dzięki. Poradzę sobie - dziewczyna się szczerzy. 

Wychodzimy na zewnątrz. Kiedy jesteśmy blisko otwieram samochód i bagażnik. Zoë od razu wszytko pakuje do niego i wzdycha z ulgą. 

-O Boże, jakie to ciężkie- śmieje się. 

-No... Trochę tego jest, więc nie ma się co dziwić- mówię.

Dokładam do bagażnika moje dwie reklamówki i zamykam go.  Wsiadamy do auta. Zapinamy pasy. 

-O! Miałam ci powiedzieć...  Jutro przylatuje tutaj Miles,  powiedział, że wpadnie do mnie. Będzie z Keleigh.

- Z Keleigh? A co mu się stało? Nigdy z nią nie przylatywał.

-Też się zastanawiałam. Może zrobiła mu awanturę - dziewczyna parska śmiechem.

Wzruszam tylko ramionami.

-Ty i Theo też jesteście zaproszeni. Jutro dwudziesta, u mnie. 

-Będziemy - mówię. 

😼😼

CDN.

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz