Shailene
Dochodzi osiemnasta. Kończę się szykować na wyjście z Zoë.
Maluję usta jasną szminką, i wychodzę z łazienki.Theo leży do góry brzuchem, na podłodze w salonie, po tym jak zjadł trzy czwarte pizzy. Mi stanowczo wystarczyły tylko dwa kawałki.
-I co żarłoku? Jak się czujesz? - pytam podchodząc do okna, żeby zobaczyć, czy Zoë nie przyjechała.
-Bardzo dobrze- wytyka mi język, kiedy się do niego odwracam- Chociaż mógłbym w końcu pójść na siłownię.
-Masz wolny wieczór. Idź - wzruszam ramionami.
Skoro przyjaciółka jeszcze po mnie nie przyjechała, kładę się obok bruneta.
Theo obejmuje mnie i przewraca tak, że siadam na niego okrakiem.
-Ale mam też inny sposób na spalenie kalorii- porusza znacząco brwiami, i przysysa się do mojego dekoltu.
-Theo...- jeczę- Zaraz muszę wyjść.
-Nic się nie stanie jak Zoë trochę poczeka- chłopak ściska moje pośladki.
Nagle słyszymy klakson.
-No nie wyszło, skarbie- szepczę mu do ucha.
Theo wzdycha głośno, ze zrezygnowaniem.
Podnoszę się i kieruję w stronę wyjścia.
Nakładam płaszcz, i buty. Czuję na karku ciepły oddech Theo, więc się do niego odwracam.
-Baw się dobrze- mówi i muska muska mój policzek.
-Baw się dobrze? Jeszcze jakiś czas temu nie chciałeś mnie nigdzie puścić -uśmiecham się.
-Bo przyznam, że wolałbym jakbyś była teraz ze mną w łóżku...- przybliża się do mnie i przypiera do ściany- Ale szanuję, że chcesz gdzieś wyjść z przyjaciółką- szepcze, poczym łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku.
Tkwimy tak chwilę, poczym odrywam się od chłopaka.
-Muszę iść, kochanie- uśmiecham się i uwalniam z jego uścisku.
-Dobra- Theo cmoka mnie w policzek.
Wychodzę. Na podjedzie czeka na mnie Zoë.Wchodzę do samochodu.
-No nareszcie!- mówi zanim ja zdążę się przywitać.
-Przepraszam, za późno zaczęłam się zbierać.
-Piękna... Mów co chcesz, mnie nie okłamiesz. Zebrałaś się szybko, ty zawsze jesteś punktualna, ale ktoś cię późnej rozebrał...
-Zoë!- przerywam jej, i uderzam lekko w ramię.
Obie wybuchamy śmiechem.
-Jedźmy już - mówię ciągle się śmiejąc.
⚫⚫⚫
Dojeżdżamy do galerii. Udaje nam się zapakować w miarę blisko. W sumie cieszę się, że dałam się namówić Zoë na zakupy.
-Jak się czujesz?- pyta dziewczyna, kiedy wchodzimy do budynku.
Ona jedyna, nie licząc Theo, wie o tym, że jestem bezpłodna. Nie powiedziałam o tym nawet mamie. Nie chcę, bo odkąd się leczę uwierzyłam, że kiedyś zostanę mamą. Jest szansa. Póki działam, jest.
-Dobrze- mówię uśmiechając się.
-I tak masz trzymać, Woodley- Zoë obejmuje mnie i przyciska lekko do siebie.
Dobrze jest mieć ją blisko. Wiem, że mogę jej wszytko, i w każdej chwili powiedzieć.
-To gdzie najpierw idziemy?- pytam.
-Muszę sobie kupić buty, więc chodźmy tutaj- blondynka wskazuje na sklep obuwniczy.
-Ok.
⚫⚫⚫
Kończymy robić zakupy około dwudziestej pierwszej. Ja kupiłam sobie tylko czerwoną, obcisłą sukienkę i dżinsy. Za to Zoë obkupiła się tak, że ledwo co ją widać zza siatek, które niesie.
-Shai w torebce mam kluczyki od samochodu, wyjmujesz je i otworzysz auto?
-Jasne. Na pewno niczego od ciebie nie wziąć?
-Nie, dzięki. Poradzę sobie - dziewczyna się szczerzy.
Wychodzimy na zewnątrz. Kiedy jesteśmy blisko otwieram samochód i bagażnik. Zoë od razu wszytko pakuje do niego i wzdycha z ulgą.
-O Boże, jakie to ciężkie- śmieje się.
-No... Trochę tego jest, więc nie ma się co dziwić- mówię.
Dokładam do bagażnika moje dwie reklamówki i zamykam go. Wsiadamy do auta. Zapinamy pasy.
-O! Miałam ci powiedzieć... Jutro przylatuje tutaj Miles, powiedział, że wpadnie do mnie. Będzie z Keleigh.
- Z Keleigh? A co mu się stało? Nigdy z nią nie przylatywał.
-Też się zastanawiałam. Może zrobiła mu awanturę - dziewczyna parska śmiechem.
Wzruszam tylko ramionami.
-Ty i Theo też jesteście zaproszeni. Jutro dwudziesta, u mnie.
-Będziemy - mówię.
😼😼
CDN.
