⚫11⚫

173 18 16
                                    

Shailene

Staram się unormować mój oddech. Przełykam głośno ślinę.
Mój głos do mnie wrócił.

Otworzyłam usta. Ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo odezwała się moja mama.

-Odpoczywaj kochanie, nic nie mów.

Jak mam nic nie mówić?  Leżę tu niewiadomo jak długo, chcę się wreszcie czegoś dowiedzieć.

-Ile tu leżę?- szepczę, bo na tylko na tyle mam siłę. 

-Miesiąc- odpowiada Tanner. 

Przekierowuje na niego wzrok. Uśmiecha się delikatnie i kładzie dłoń na moim ramieniu, lekko je głaszcząc.
Kiwam głową.

-A Theo?- mówię jeszcze ciszej- Gdzie on jest?

-Odpocznij, nabierz sił, jutro pogadamy- brat schyla się nade mną i całuje mnie w czoło.

Odchodzi, puszcza mi oczko i opuszcza sale. Mama zostaje przy mnie.
Chciałbym coś jeszce powiedzieć, ale nie mam sił.  Czuję, że coś przede mną ukrywają, a ja chciałbym dowiedzieć się co takiego. Może bym odpuściła, ale tu chodzi o Theo. 

Dłużej tak nie wytrzymam. Będę spokojna dopiero wtedy, gdy dowiem się co sie dzieje.
Martwi mnie to, że mimo to, że Theo wyszedł ze szpitala, nie przyszedł do mnie. A może on nie wie, że tutaj jestem? 
Nie, nie wierzę w to, ktoś by go chyba powiadomił.

-Jeśli będziesz miała dobre wyniki, wyjdziesz już za tydzień- mama uśmiecha się i chwyta mnie za dłoń.

Kiwam lekko głową.

-Dlaczego Tanner, wy...- nie dokańczam bo czuję jak coś drapie mnie w gardle.

Zaczynam kaszlać.
Mama patrzy na  mnie nie pewnie, aż w końcu kaszel ustępuje.

-Dlaczego wyszedł?- dokańcza za mnie- Jutro popołudniu wylatuje do domu, do pracy, chciał się dzisiaj spakować.

Znów kiwam głową. Teraz tak będę musiała się dogadywać z ludźmi. 

-Przylatuje tutaj na weekend, a potem wraca- dokańcza mama.

Wzdycham. Wbijam mój wzrok w sufit. Po chwili zamykam oczy. Zanim się obejrzę zasypiam. 

⚫⚫⚫

Budzę się, kiedy to promyki słońca oświetlają pomieszczenie, a nie światło, padające z lamp.

Przeglądam się pomieszczeniu, i zauważam moją mamę siedzącą na krześle, przy ścianie oparta o nią i przykrytą jakimś kocem. Śpi.

Na pewno jest zmęczona, siedzi tutaj ze mną od początku.
Nie zamieram jej w żaden sposób budzić nawet nie wiem jak. 

Usłyszałam dźwięk rozsuwanych drzwi. Do sali wszedł lekarz.

-Dzień dobry jak się czujemy?- pyta, a na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech.

-Dobrze- odpowiedam lekko zschrypniętym głosem. Nie jest to jednak do końca prawda.

Jak mogę czuć się dobrze, skoro nie wiem nic oprócz tego, że Theo żyje, wyszedł ze szpitala i informacji ile tu leżę. To jest dla mnie za mało.

-To teraz panią zbadam- lekarza poszerzył swój uśmiech, schylił się nade mną.

Dotkną lekko mojej ręki i przesuną po niej swoją dłonią. Poczułam przechodzący przez moje ciało dreszcz.

Ujrzałam plakietkę z jego imieniem, która dyndała mi nad tworzą. 

Thomas Grey. 

Zaczą stukać mloteczkiem po moich łokciach. 
Potem drugą częścią młotka przejechał po mojej ręce.

-Czuje to pani?

-Tak- odpowiadam wpatrując się prosto w jego zielone oczy.

-Dobrze.

Odchodzi ode mnie lekko i podwija kołdrę, odkrywając moje nogi. Patrzy na nie przez chwilę ze skupieniem. 

Powtórzył tę samą czynność na nogach co na rękach, i ponownie mnie nakrył.

-Jest dobrze, wraca pani do pełni sił, przyjdę do pani później, a teraz proszę odpoczywać- uśmiechnął się i wyszedł. 

Po kilku minutach znów ktoś wszedł do sali. Tym razem był to Tanner.

-Hej - wita się ze mną.

-Hej- odpowiadam i uśmiecham się.

Tanner siada na krześle przy łóżku.

-Pogadamy?- pytam i zerkam na mamę, śpiącą na krześle.

Brat kiwa głową i uśmiecha się niepewnie. 

🐻🐻

CDN.

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz