Shailene
Budzę się rano. Otwieram leniwie oczy i wyciągam się, a na mojej twarzy zaczyna malować się uśmiech.
Zmieniam pozycję na siedzącą i skupiam wzrok na umięśnionych plecach śpiącego Theo.Przyjeżdżam po nich delikatnie opuszkami palców.
Schylam się i muskam ustami kark chłopaka. Wstaję cicho, żeby go nie obudzić. Nakładam na siebei szlafrok i wychodzę z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Wchodzę do kuchni i nalewam sobie wodę do szklanki.
Opieram się tyłem o blat i zanurzam usta w cieczy.
Zerkam za okno. Jest cudowna pogoda jak na tą porę roku.
Nie mogę uwierzyć w to, że mam już dwadzieścia sześć lat. Ten czas płynie niesłychanie szybko.
Zaraz kolejne święta... I pewnie zanim się obejrzę, będę stać przed ołtarzem, obok mężczyzny, z którym mimo wszystko chcę spędzieć resztę swojego życia...
Odstawiam szklankę i podchodzę do okna.
Do szczęścia będzie nam już jedynie brakowało... dziecka.Jeśli w ogóle ono pojawi się kiedyś w naszym życiu...
Staram się już po prostu o tym nie myśleć.
Ale pojawiają się też takie chwile słabości, kiedy nie potrafię zostawić tego tematu w spokoju...
I obwiniam się, że nie potrafię w stu procentach uszczęśliwić Theo, który zdał sobie sprawę, że jest gotowy na zostanie ojcem, kiedy ja dowiedziałam się, że nigdy nie zostanę matką...Do mnich oczu napływają łzy. Przecieram je, bo nie chcę już dłużej się nad sobą użalać.
Siadam na kanapę. Otchylam głowę do tyłu, zamykając oczy.
Spokój.
Nagle zaczyna dzwonić mój telefon.
Podrywam się i niechętnie wyciągam dłoń, żeby go podnieść ze stołu.
Moim oczom ukazuje się nieznany numer.
Marszczę brwi, ale po chwili domyślam się, kto to może być.
Odbieram.
-Słucham?- mówię.
-Shai? Nareszcie. Z tej strony Alex. Pamiętasz mnie?
-Tak...- mówię niepewnie.
-Cieszę się. Moglibyśmy się spotkać?
-Alex... Nie. Przepraszam, niepotrzebnie w ogóle dałam ci swój numer.
-Shai... Proszę. Nie mogę przestać o tobie myśleć...
-No właśnie dlatego się nie spotkamy- mówię stanowczo.
-Proszę o tylko jedno spotkanie. Potem usunę twój numer i zapomnę o tobie, obiecuję.
Wzdycham.
-Dobrze, tylko gdzie?- pytam.
-Na przeciwko baru gdzie się poznaliśmy jest miła kawiarnia, może tam? Pasuje ci o szesnastej?
-Dobrze. Będę.
-Cieszę się. Do zobaczenia.
Rozłączam się i odkładam telefon.
-Dzień dobry, kochanie- do pokoju wchodzi Theo, a ja delikatnie się wzdrygam.
-Dzień dobry- uśmiecham się.
Wstaję i podchodzę do chłopaka.
Przytulam się do niego i wdycham jego zapach.
Nie wiem czy dobrze robię spotykając się z Alexem. Ja go przecież dobrze nie znam.
Gadaliśmy tylko jedną noc, w dodatku ja wtedy ledwo trzymałam się na nogach... Nie wiem dlaczego dałam mu mój numer.
Jestem idiotką...
Ale pójdę tam i zakończę tą... znajomość, zanim jeszcze bardziej się rozwinie.-Wszystko w porządku, kochanie?- pyta Theo odrywając się ode mnie i patrzy na mnie niespokojnie.
-Tak, tak - kiwam głową.
Nie.
-Skarbie...- zaczyna brunet- Co myślisz o ślubie w święta?
-Już w święta?
-Yhym- chłopak się uśmiecha.
-Nie zdążymy nic zorganizować, to za mało czasu.
-Nie wierzysz w nas? Jak ja się przy czymś uprę, to to wyjdzie- Theo całuje mnie w czoło i odchodzi.
Uśmiecham się.
-Do czego ci się tak śpieszy?- odwracam się w stronę chłopaka.
-Żebyś była już moją żoną. Panna Shailene Taptiklis.
Parskam śmiechem i obejmuję Theo.
-Kocham cię- szepczę.
-Ja ciebie też.
CDN.
Kochani!
Na początku chciałbym życzyć Wam Wesołych Świąt Wielkanocnych 🐦🐣i mokrego dungusa 💦 robię to już teraz, bo nie wiem czy później uda mi się coś jeszcze napisać 😔
Drugą sprawą jest mała prośba do Was 😂
Trzymajcie za mnie kciuki 19-21 kwiecień, ponieważ piszę egzaminy i już teraz ogromnie się stresuję 😱😱
To jest też powodem, dlaczego tak rzadko wstawiam rozdziały 😒
Nauka wzięła górę 💪😶
Ale poprawię się 😇
Do zobaczenia niebawem 👋