Theo
Rano jedziemy z Shai samochodem na lotnisko.
Wcześniej kupiłem bilety do Dublina, żeby znów się nie okazało, że nie będzie miejsc.
-Nie będziemy tam długo, obiecuję- mówię- Chcę tylko zobaczyć co z Ruth.
-Dobrze, skarbie.
Uśmiecham się, ciągle patrząc na drogę. Wolną rękę kładę na udzie Shai.
Kątem oka zauważam, że na twarzy Shai również pojawia się uśmiech.
Przyśpieszam.
⚫️⚫️⚫️
Godzinę później siedzimy w samolocie, czekając aż ten uniesie się do góry.
Kończę właśnie rezerwować bilety do Chorwacji, na za tydzień. Robię to szybko, po czym wyłączam telefon i chowam go do kieszeni.
-Co tam robiłeś?- pyta Shai marszcząc brwi.
Zerkam na nią z uśmiechem.
-Nic- wzruszam ramionami- Za tydzień lecimy do Chorwacji.
-Theo...- uśmiecha się lekko. Widzę, że się cieszy, bo drga jej kącik.
-Słucham? Ja nie odpuszczę. Jedziemy na zasłużone wakacje- mówię i cmokam ją w policzek.
-Kocham cię- oddaje pocałunek.
-Ja ciebie bardziej, i nawet nie próbuj dyskutować.
Zanim dziewczyna zdąży się odezwać, a widzę, że już otwiera usta, zatykam jej wargi gwałtownym, namiętnym pocałunkiem.
Odrywamy się od siebie po chwili, kiedy samolot wznosi się w górę.
-Nie mogę się już doczekać- wzdycham.
Chwytam Shai za dłoń, splatam nasze palce, po czym kładę je na dzielącym nas podłokietniku. Układam się wygodnie w fotelu, zamykam oczy i odpływam.
⚫️⚫️⚫️
Dojeżdżamy taksówką do szpitala. Cieszę się, że Shai jest ze mną. Zawsze mogłem na niej polegać...
-Ruth... wypuścili ją, tak?- pyta Shai.
-Z tego co mi mówiła, to tak.
Milczymy chwilę, i w pewnym momencie przychodzi mi coś do głowy.
-Na pewno chcesz tam do niej jechać?- pytam.
-Tak.
-Ona chciała... cię zabić...
Shai wzdycha.
-Wybaczyłam jej.
-Tak po prostu?- pytam, marszcząc brwi.
-Tak. Nienawiść i żal nic by mi nie dały- dziewczyna kręci głową.
Shailene jest prawdziwym aniołem. Ja bym tak nie mógł. Dalej gdzieś głęboko w sobie ukrywam żal do Ruth. Chciała zabić osobę na której tak mocno mi zależy, która jest dla mnie całym światem, a Ruth chciała go zniszczyć, w dodatku oszukiwała mnie. Jednak mimo to też mam w sobie odrobinę dobroci, bo właśnie jadę do niej, bo mimo wszystko się martwię...
Dojeżdżamy na miejsce. Płacę taksówkarzowi, i wychodzimy. Kierujemy się do wejścia budynku, a stamtąd prosto do recepcji. Pytam się, gdzie leży Ruth Kearney, a kiedy uzyskuję odpowiedź, kłamiąc, że jestem jej bratem, idziemy do windy.
Naciskam guzik, dzięki któremu dojedziemy na szóste piętro.
-Myślisz, że wyjdzie z tego?- pyta Shai.
-Nie wiem- odpowiadam wzruszając ramionami- Ale ja zrobiłem wszystko żeby tak było.
Winda otwiera się. Wychodzimy. Skręcamy w prawo, gdzie wąskim korytarzem dochodzimy do sali gdzie leży Ruth. Przez szybę dostrzegam dziewczynę leżącą na łóżku, a nad nią lekarzy, i pielęgniarkę. Przed drzwi zauważam też dwóch policjantów. Marszczę brwi.
Chwytam Shai za rękę i podchodzimy do drzwi.
-Kim pan jest?- pyta jeden z policjantów.
Milczę chwilę.
-Bratem... tej pacjentki.
Policjant przypatruje się mi krótko, po czym przekierowuje wzrok na Shai.
-Proszę wejść.
Mimo pozwolenia nie ruszam się z miejsca. Przegryzam wargę.
-A można wiedzieć dlaczego panowie tutaj siedzą?- pytam.
-Pani Kearney była poszukiwana. Uciekła z więzienia.
W jednej chwili mnie zamurowuje. Uciekła? Jak?
😏😏
CDN.