⚫28⚫

144 17 16
                                    

Theo

Rano jedziemy z Shai samochodem na lotnisko.

Wcześniej kupiłem bilety do Dublina, żeby znów się nie okazało, że nie będzie miejsc.

-Nie będziemy tam długo, obiecuję- mówię- Chcę tylko zobaczyć co z Ruth.

-Dobrze, skarbie.

Uśmiecham się, ciągle patrząc na drogę. Wolną rękę kładę na udzie Shai.

Kątem oka zauważam, że na twarzy Shai również pojawia się uśmiech.

Przyśpieszam.

⚫️⚫️⚫️

Godzinę później siedzimy w samolocie, czekając aż ten uniesie się do góry.

Kończę właśnie rezerwować bilety do Chorwacji, na za tydzień. Robię to szybko, po czym wyłączam telefon i chowam go do kieszeni.

-Co tam robiłeś?- pyta Shai marszcząc brwi.

Zerkam na nią z uśmiechem.

-Nic- wzruszam ramionami- Za tydzień lecimy do Chorwacji.

-Theo...- uśmiecha się lekko. Widzę, że się cieszy, bo drga jej kącik.

-Słucham? Ja nie odpuszczę. Jedziemy na zasłużone wakacje- mówię i cmokam ją w policzek.

-Kocham cię- oddaje pocałunek.

-Ja ciebie bardziej, i nawet nie próbuj dyskutować.

Zanim dziewczyna zdąży się odezwać, a widzę, że już otwiera usta, zatykam jej wargi gwałtownym, namiętnym pocałunkiem. 

Odrywamy się od siebie po chwili, kiedy samolot wznosi się w górę.

-Nie mogę się już doczekać- wzdycham.

Chwytam Shai za dłoń, splatam nasze palce, po czym kładę je na dzielącym nas podłokietniku. Układam się wygodnie w fotelu, zamykam oczy i odpływam.

⚫️⚫️⚫️

Dojeżdżamy taksówką do szpitala. Cieszę się, że Shai jest ze mną. Zawsze mogłem na niej polegać...

-Ruth... wypuścili ją, tak?- pyta Shai.

-Z tego co mi mówiła, to tak.

Milczymy chwilę, i w pewnym momencie przychodzi mi coś do głowy.

-Na pewno chcesz tam do niej jechać?- pytam.

-Tak.

-Ona chciała... cię zabić...

Shai wzdycha.

-Wybaczyłam jej. 

-Tak po prostu?- pytam, marszcząc brwi.

-Tak. Nienawiść i żal nic by mi nie dały- dziewczyna kręci głową.

Shailene jest prawdziwym aniołem. Ja bym tak nie mógł. Dalej gdzieś głęboko w sobie ukrywam żal do Ruth. Chciała zabić osobę na której tak mocno mi zależy, która jest dla mnie całym światem, a Ruth chciała go zniszczyć, w dodatku oszukiwała mnie. Jednak mimo to też mam w sobie odrobinę dobroci, bo właśnie jadę do niej, bo mimo wszystko się martwię...

Dojeżdżamy na miejsce. Płacę taksówkarzowi, i wychodzimy. Kierujemy się do wejścia budynku, a stamtąd prosto do recepcji. Pytam się, gdzie leży Ruth Kearney, a kiedy uzyskuję odpowiedź, kłamiąc, że jestem jej bratem, idziemy do windy.

Naciskam guzik, dzięki któremu dojedziemy na szóste piętro.

-Myślisz, że wyjdzie z tego?- pyta Shai.

-Nie wiem- odpowiadam wzruszając ramionami- Ale ja zrobiłem wszystko żeby tak było.

Winda otwiera się. Wychodzimy. Skręcamy w prawo, gdzie wąskim korytarzem dochodzimy do sali gdzie leży Ruth. Przez szybę dostrzegam dziewczynę leżącą na łóżku, a nad nią lekarzy, i pielęgniarkę. Przed drzwi zauważam też dwóch policjantów. Marszczę brwi.

Chwytam Shai za rękę i podchodzimy do drzwi.

-Kim pan jest?- pyta jeden z policjantów.

Milczę chwilę.

-Bratem... tej pacjentki.

Policjant przypatruje się mi krótko, po czym przekierowuje wzrok na Shai.

-Proszę wejść.

Mimo pozwolenia nie ruszam się z miejsca. Przegryzam wargę.

-A można wiedzieć dlaczego panowie tutaj siedzą?- pytam.

-Pani Kearney była poszukiwana. Uciekła z więzienia.

W jednej chwili mnie zamurowuje. Uciekła? Jak?


😏😏

CDN.

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz