⚫ 36⚫

161 14 19
                                    

Theo

Na następny dzień wreszcie wracamy do domu. Wakacje nam się udały, naprawdę, ale chcę się w końcu dowiedzieć... a raczej upewnić, że na pewno zostanę tatą. To byłoby takie cudowne. A jak nie teraz, to na pewno postaramy się, żeby w niedługim czasie tak się stało. Żebyśmy zostali rodzicami. Nastawiłem się już. Tak bardzo kocham Shai, że myśl o naszym wspólnym dziecku przychodzi mi łatwo, naturalnie.

Dojeżdżamy na miejsce. Parkuję auto na podjeździe, pod domem. Gaszę je, wychodzę i idę otworzyć Shai drzwi.

-Dziękuję, kochanie- muska delikatnie moje wargi.

-Dla ciebie wszystko- uśmiechem się.

Wyjmuję nasze torby z bagażnika, a dziewczyna idzie otworzyć dom. Dzisiaj mamy gości, co oznacza  mało czasu na odpoczynek...

-Wreszcie w domu!- wzdycha Shai wchodząc do środka.

Idę za nią. Stawiam torby w przedpokoju i razem z brunetką obieramy ten sam kierunek- sypialnie.

Rzucamy się na łóżko.

-Kocham cię, Theo. Wiesz?

-Yhym, ale nie tak bardzo jak ciebie, perło- uśmiecham się i wpijam w jej usta.

Gładzę jedną ręką jej biodro, a drugą wplątuję we włosy.

Odrywamy się od siebie po chwili i patrzymy prosto w oczy.

-Wiesz? Myślałem, żeby zamienić ten dom na coś większego- mówię.

-Większego...- Shai ściąga brwi- Po co nam coś większego?

-Bo jak pojawi się na świecie dziecko, będzie trzeba mu urządzić kąt.

-Theo... A jak ja nie jestem...

-Shai...- upominam ją- Ja wierzę, że zostaniemy niedługo rodzicami- wypinam dumnie pierś.

Dziewczyna wzdycha, a jej twarz nabiera smutnego wyrazu. Po chwili unosi głowę do góry i uśmiecha się.

-Też bardzo bym chciała, i czuję, że tak będzie- kładzie rękę na brzuchu.

Robię to samo.

-Więc nie mamy o czym gadać. Ta wizyta to będzie czysta formalność, zobaczysz- cmokam ją w czoło- To gdzie chciałbyś mieszkać?- uśmiecha się.

Shai wybucha śmiechem.

-Nie wiem, byle z tobą- wtula się ze mnie.

-Ok. Bo ja myślałem o Nowy Jorku.

-Nowy Jork?

-Dokładnie, mówiłaś, że podoba ci się to miasto, zresztą będziesz miała blisko do Zoe...

-Zgadzam się- przerywa mi.

Uśmiecham się.

-Cieszę się, skarbie.

-A teraz...- Shai siada i się wyciąga- Idę pod prysznic. Wieczorem mamy imprezę- wstaję i puszcza mi oczko.

⚫️⚫️⚫️

Shailene

Dochodzi dwudziesta. Przygotowaliśmy stół na tarasie, a Theo podłączył oświetlenie. Jest pięknie. Jeszcze tylko goście i muzyka...

Na dworze jest przyjemnie ciepło. Zamykam oczy i wystawiam głowę w stronę nieba.

-Shai! Shai!- słyszę krzyk Theo.

Marszczę brwi i wbiegam do środka.

-Theo?!

Zaglądam najpierw do łazienki, do salonu, aż na końcu pozostaje mi sypialnia. Kiedy tam wchodzę, dostrzegam chłopaka siedzącego na łóżku z zasłoniętym okiem.

-Boże... Theo co jest?- klękam przy nim.

-Moje oko...

-Co się stało? Pokaż, zobaczę- chwytam za jego dłonie, i zabieram je z jego twarzy.

Nagle jego usta zaczynają atakować moje. Przewraca mnie tak, że siada na mnie okrakiem, jednak nie przyciska mnie mocno.

Odrywam się od niego na chwilę i zerkam na miejsce które zakrywał. Jednak nic nie dostrzegam.

-Co jest?- pytam.

-Nic. Żartowałem- brunet wzrusza ramionami i przysysa się do mojej szyi.

-Ty okropny, oszuście!- klepię go po plecach, śmiejąc się.

Theo wjeżdża dłońmi pod moją sukienkę, gładząc biodra.

Wzdycham.

-Theo...

-Tak, księżniczko?

Uśmiecham się.

-Zaraz przyjdzie Zoe...

-Zdążymy...

Przerywa nam dzwonek do drzwi. Wybucham śmiechem.

-Kurwa...- wzdycha Theo.

-Mówiłam- wytykam mu język i się uśmiecham.

Wstajemy.

Poprawiam włosy i sukienkę, i idę za Theo, aby otworzyć drzwi.

-Witam, witam!- Zoe rzuca się na Theo, a potem na mnie.

-Cześć- witam się.

Za nią wchodzi Ansel i Violetta,  Jai, Ben i... Miles! Który nie przeoczy żadnej imprezy.

-Hej, złotko- Miles wita się ze mną.

-Hej, sreberko- cmokam go w policzek.

-No to gdzie ta impreza?- pyta Ben, z szerokim uśmiechem.

-Zapraszamy na taras- mówię.

Wszyscy kierują się w stronę  wyznaczonego miejsca. Theo po drodze włącza muzykę na fula.

⚫️⚫️⚫️

Dochodzi pierwsza w nocy. Wszyscy oprócz mnie są już nieźle narąbani. Do gry oprócz alkoholu, weszła trawka od Milesa.

Wcisnęłam im, jakąś gadkę na szybko, żeby zwolnić się z picia. Theo w sumie nie napił się dużo. Kontaktuje. I to nawet dobrze.

-O! A co to tu? Cześć śliczny!- Miles siada na trawie- Nie wiedziałem, że macie węża- rzuca ze śmiechem.

-Miles... Tak to wąż, ale ogrodowy. Wiesz, do podlewania roślin- tłumaczę mu, sama się śmiejąc.

-O! No popatrz, a Miles jest taką małą roślinką- mówi o sobie i wstaje.

Odkręca wodę, która zaczyna na niego lecieć. Po chwili zdejmuje koszulkę, którą gdzieś rzuca, chwyta za spodnie, które opuszcza razem z bokserkami.

O Boże...

Zaczyna latać po ogrodzie z gołą dupą.

Żałuję, że jestem trzeźwa...

😂😂

CDN.




Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz