⚫47⚫

145 14 11
                                    

Shailene

Jestem zaskoczona, ale też ogromnie podekscytowana tą sytuacją. Przed chwilą zgodziłam się zostać żoną Theo Jamesa!

Theo uśmiecha się szeroko, po czym nakłada mi na serdeczny palec piękny, srebrny pierścionek z diamentem. Jest cudowny, ale nie to jest najważniejsze. Teraz liczy się to, że nic już nas z Theo nie rozłączy.

Odwzajemniam gest, jakim darzy mnie chłopak i rzucam mu się na szyję.

-Kocham się, Theodore Jamesie!- mówię i muskam jego wargi.

-Ja ciebie też, Shailene Woodley- odpowiada, po czym odwzajemnia intensywniej pocałunek.

Po chwili brunet unosi mnie, więc oplatam nogami jego biodra. Kierujemy się w kierunku sypialni. Chce mi się śmiać, skakać, tańczyć . Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! O Boże... Kocham życie!

Theo donosi mnie do sypialni i kładzie delikatnie na łóżku. Oboje zaczynamy się śmiać. To moje najwspanialsze urodziny. Lepszego prezentu nie mogłam dostać.

-Kocham cię nad życie, skarbie- mówi chłopak przysysając się do mojej szyi- Kocham cię, kocham, kocham, kocham!

Śmieję się, i chwytam jego twarz w dłonie.

-Theo, dziękuję- szepczę.

-Kochanie, to ja dziękuję. Za to, że się zgodziłaś- uśmiecha się.

-Nie wyobrażam sobie, że miałabym się nie zgodzić- kręcę głową.

Brunet cmoka mnie w czoło.

Wsuwam ręce pod jego koszulkę i gładzę chwilę jego plecy, po czym pozbywam się materiału. Theo nie pozostaje mi dłużny i ściąga ze mnie sukienkę, pozostawiając mnie w cielistej, koronkowej bieliźnie.

Przechodzą mnie przyjemne dreszcze, kiedy chłopak robi ścieżkę pocałunków na moim brzuchu. Zatrzymuje się dopiero przy pępku, wokół którego zatacza kółka językiem. Mimowolnie wzdycham. Theo odrywa się ode mnie i zerka na mnie z uśmiechem, który i mi nie schodzi z twarzy.

Po chwili mój stanik również ląduje na podłodze. Brunet przysysa się do moich piersi, podczas gdy ja wjeżdżam dłońmi pod jego bokserki, ściskając jego pośladki. Zaraz zsuwam z niego bieliznę, i nie muszę długo czekać na odwzajemnienie czynu.

Leżymy nadzy, euforia buzuje w moich żyłach, a podbrzusze pulsuje pożądaniem.

Theo droczy się ze mną długo... za długo...

-Theo...- szepczę.

-Już, skarbie- mówi, po czym wchodzi we mnie delikatnie.

Odkąd usłyszałam, że są szanse na to, żebyśmy zostali rodzicami, uprawiamy seks bez zabezpieczeń. Jest przynajmniej cień nadziei...

⚫️⚫️⚫️

Jest już pierwsza w nocy, a mi ani trochę nie chce się spać, podobnie jak Theo. Zbyt bardzo jestem tym wszystkim podekscytowana, żeby teraz zasnąć. Cały czas przyglądam się pierścionkowi.

-Piękny- szepczę.

-Jak jego właścicielka- Theo łączy nasze usta.

Wchodzę w pocałunek cała. Siadam na chłopaka okrakiem. Zaciskam dłonie na jego ramionach, a Theo na moich pośladkach.

Przerywa nam telefon. Odrywam się od bruneta. Marszczę brwi, co można chcieć o tej porze?

-To mój- mówi Theo i sięga po komórę.

Schodzę z niego i siadam obok. Coś mi to przypomina...

Zauważam jak mój narzeczony uśmiecha się delikatnie, po czym odbiera.

Nie mam pojęcia kto może teraz do niego dzwonić. Nie wiem dlaczego czuję dziwny niepokój, jakby Theo miał zaraz tak po prostu zniknąć... Za dużo razy go traciłam, teraz obawiam się najgorszego... Utrata Theo byłby dla jest dla mnie gorsza od śmierci.

😏😏

CDN.

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz