Theo
Muruje mnie. Ruth? Przecież ona siedzi w więzieniu.
Zerkam na Emilię, która patrzy na mnie pytająco. Kiedyś napiłem się trochę za dużo, i mimo, że nie chciałem się z nikim tym dzielić, powiedziałem jej o Ruth, Shai...
Wzdycham i odchodzę od stolika. Wychodzę z sali.-Czego ode mnie chcesz?-pytam.
-Wyszłam na wolność.
-Rozumiem, ale skąd masz mój numer?
-Nie ważne Theo, ja...
-Dobra, nic już nie mów. Nie uwierzę w żadne twoje słowo. Zawiodłaś mnie, nie pierwszy raz, ale teraz chyba najbardziej. Nie kontaktuj się ze mną. Dla mnie już nie istnejesz. Żegnaj- przerywam jej.
-Poczekaj! Przepraszam cię.
-Jesteś... Jesteś świnią Ruth, i nie wiem jak mogłem być z tobą tak długo i nie zauważyć jaka jesteś naprawdę.
-Theo... Theo nie mów tak- łka.
-Przykro mi.
-Theo, ja cię proszę, wybacz mi. Ja wiem, że zrobiłam źle, ale ja to zrozumiałam...
Zaczynam się perfidnie śmiać. To jest silniejsze ode mnie.
-Chyba już kiedyś to od ciebie słyszałem. Zachowałaś się okropnie! Naprawdę wierzyłaś, że nigdy się nie dowiem, że Shailene żyje? Byłaś w błędzie! Ja nie chcę cię znać, i sama sobie na to zasłużyłaś!
W słuchawce słyszę tylko płacz. Nie lubię jak ktoś przeze mnie cierpi, ale ona sobie na to zasłużyła. Jak można tak okłamać człowieka i być tak samolubnym? I tak potraktowałem ją łagodnie, bo mam szacunek do kobiet, nawet do takich jak Ruth.
-Theo...- szepcze, ale ja się rozłączam.
Wracam do stolika.
-Przepraszam- mówię do Emili i przywołuje do nas kelnera.
Podchodzi szybko.
-Wino poproszę. Dwa razy.
-Dobrze, jakie?
-Najlepsze jakie macie- uśmiecham się deliktanie.
Rozpinam dwa guziki w koszuli, bo zrobiło mi się gorąco.
-Theo...- zaczyna Emilia niepewnie- Nie chcę się wtrącać, ale... Wszystko w porządku?
-Tak, dziękuję- uśmiecham się.
-Ok.
⚫⚫⚫
Wychodzimy z restauracji, śmiejąc się... Dość donośnie.
-No... To gdzie jedziemy, kotku?- pyta Emilia, opierając się o mnie.
-A gdzie chcesz?
-Mnie to obojętne. Byle z tobą.
-No to... Jedźmy do mnie!- mówię i wyciągam telefon z kieszeni, żeby zadzwonić po taksówkę.
⚫⚫⚫
Wchodzimy do mojego pokoju. Emilia kieruje się od razu w stronę sofy i opada na nią.
-Czego się napijesz?- pytam zdejmując kurtkę.
-A co dasz mi to picia?- dziewczyna uśmiecha się.
Odwzajemniam gest i wyjmuję whisky. Stawiam je na stole, a potem donoszę szklanki. Nalewam do nich alkohol.
-Tobie też jest tak gorąco?- pytam, i biorę łyka.
- Jak chcesz możesz się rozebrać, w końcu jesteś u siebie.
Wybucham śmiechem. Może lepiej nie...
Emilia odstawia swoją, już opróżnioną szklankę. Opiera swój łokieć o oparcie łóżka, i kładzie głowę na zaciśniętej pięści. Patrzy na mnie i uśmiecha się.
Nagle niepostrzeżenie odległość między nami coraz bardziej się zmniejsza, aż w końcu prawie stykamy się nosami. Czuję jej oddech na mojej twarzy. Oddycham ciężej.Hejka 💞
CDN.