Shailene
Budzę się następnego dnia rano, w sypialni. Przecieram oczy i zerkam na miejsce, gdzie powinien leżeć Theo. Jednak go tu nie ma. Ściągam brwi i wstaję. Wyciągam się i wychodzę z pokoju. Po drodze patrzę która godzina. Okazuje się, że nie wcale nie jest tak wcześnie... Już dwunasta. Do ginekologa mamy na siedemnastą.
Idę prosto do kuchni, po drodze omijając Jaia, który śpi na podłodze na korytarzu. Śmieję się pod nosem.
W salonie zauważam Theo siedzącego nad laptopem.
-Dzień dobry, skarbie- mówię i siadam na oparciu łóżka.
-Dzień dobry- muska wargami moje wargi.
Obejmuję go i zerkam do laptopa.
-Znalazłem kilka ofert, wolisz dom, czy...
-Dom, zdecydowanie dom- przerywam mu.
-Dobra, więc znalazłem taki...
Theo pokazuje mi ładny dom, z jednym piętrem i dużym ogrodem. Jest cudowny. W środku wnętrze jest nowoczesne, przejrzyste. Kuchnia z salonem, trzy pokoje, dwie łazienki, duży taras, ogrodzony krzaczkami.
-Piękny- szepczę.
-Mi też się podoba, jest na obrzeżach Nowego Jorku.
Wzdycham. Nareszcie nam się układa, jest pięknie.
-To co? Dzwonię?
-No dobra- wzruszam ramionami.
Szybko się to dzieje, ale z drugiej strony nie ma na co czekać.
-A gdzie jest Zoe, Miles i inni?
-Zoe i Miles śpią na hamaku, Jai w przedpokoju, Ben, Ansel i Violetta już wyjechali.
-Już? Nie zdążyłam się pożegnać.
-Mają jutro jakąś podróż, a Ben też ma jakieś spotkanie.
-Dobra, a ty jak się czujesz?- pytam, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
-Dobrze, nie wypiłem aż tak dużo.
Parskam śmiechem, całuję bruneta w policzek i wstaję.
Idę na taras, ale po drodze zauważam, że Jai się przebudza.
-Oh dzień dobry, wróbelku- witam się z nim.
-Boże... moja głowa. Shai zrób coś z tym- jęczy.
-W kuchni są tabletki, rozpuść sobie- rzucam i odchodzę.
Wychodzę na taras. Zaczynam się śmiać widząc Milesa w mojej sukience, i leżącą na nim Zoe. Ubraliśmy go w to, bo powiedział, że jego ubrania mu się nie podobają.
Przez przypadek potykam się o butelkę, która się przewraca robiąc dużo hałasu.
-Kurwaa...
-Przepraszam- szepczę.
-Shai?- mamrocze Zoe.
-Tak.
Dziewczyna otwiera oczy. Patrzy kogo ma pod sobą i robi kwaśną minę.
-Ja pierdole...
-Dajcie mi spać...- jęczy Miles.
-Zamknij pysk, gender- upomina go Zoe i zwleka się z niego niedbale.
⚫️⚫️⚫️
Dochodzi szesnasta. Wszyscy się już ulotnili. Było ciężko ich ogarnąć, ale się udało.
Biorę szybki prysznic. Wychodzę z kabiny, wycieram się i ubieram we wcześniej naszykowaną szarą sukienkę. Nakładam na siebie delikatny makijaż. Wychodzę z łazienki, a Theo czeka już na mnie gotowy przy wyjściu.
-Gotowa?- pyta.
-Tak, tylko wezmę torebkę.
Biegnę do sypialni, biorę torebkę, nakładam slip on-y i wychodzimy. Ginekologa mam w Los Angeles.
⚫️⚫️⚫️
Już niedługo wchodzimy. Stresuję się. Theo podaje mi dłoń, więc chwytam za nią i ściskam mocno. Oddycham głęboko i przełykam głośno ślinę.
-Kochanie, spokojnie- brunet muska moją skroń.
Trochę się uspokajam.
Drzwi do gabinetu otwierają się i staje w nich moja ginekolog.
-Woodley- mówi i uśmiecha się do mnie.
Wstajemy i kierujemy się do środka.
-Proszę usiąść- kobieta wskazuje nam krzesła, przed jej biurkiem- Więc... co dzisiaj robimy?
-Ja... My chcielibyśmy sprawdzić czy jestem w ciąży, bo od tygodnia mam takie objawy...
-Dobrze, czyli USG. Zapraszam na leżankę.
Kiwam głową i wykonuję polecenie. Kładę się i podwijam sobie sukienkę. Theo przesuwa sobie krzesło obok mnie.
Lekarka podjeżdża do mnie na fotelu na kółkach.
-No dobra. To sprawdźmy czy mamy tutaj jakiegoś lokatora- kobieta uśmiecha się, więc odwzajemniam gest.
Po chwili czuję zimny żel na brzuchu, po którym zaraz zaczyna jeździć urządzenie.
Zerkam na ekran, na którym pojawia się obraz. Przerzucam swój wzrok na lekarkę, żeby móc wyczytać coś z jej mimiki twarzy, ale jest to nie możliwe.
-I co?- pytam po chwili.
-Niestety... Nie jest pani w ciąży...- te słowa uderzają we mnie tak mocno i głęboko, że nie jestem wstanie usłyszeć już nic innego, w moich oczach pojawiają się łzy, czuję ciepłą dłoń Theo na moim ramieniu- ...Ale zrobimy jeszcze badania, żeby zobaczyć czy do pani organizmy nie wkradła się jakaś choroba... Takich objawów nie można lekceważyć... mogło to być zwykłe zatrucie, ale warto sprawdzić.
☹️☹️☹️
CDN.