⚫17⚫

151 15 32
                                    

Theo

Podchodzę  bliżej do Ruth, prowadzonej przez policjantów.

Dziewczyna zauważa mnie i zaczyna się śmiać. Po chwili orientuję się, że jest nieźle napita.

Marszczę brwi.

-O co chodzi? Gdzie ją zabieracie?- pytam policjantów, ale ci mierzą mnie tylko szybko od góry do dołu, i nic nie odpowiadają.

Omijają mnie, traktując jak powietrze, tak jakby mnie tu nie było.

-Pytam się o coś!- podnoszę głos.

-Uspokój się!- upomina mnie w końcu jeden.

-Kim jesteś?- pyta drugi.

-Ja...

Ta no właśnie kim ja teraz dla nie jestem?

-Kolegą- kończę.

-Przykro mi, ale nie możemy udzielić ci żadnych informacji.

Kiedy my przeszliśmy na ty, debile?

-Należało jej się. Głupia suka!- drze się Ruth, śmiejąc się perfidnie.

-Ruth, o czym ty mówisz?- pytam.

Blondynka znowu zaczyna się śmiać. Zaraz sadzają ją do radiowozu, i po chwili odjeżdżają.

Nie mam pojęcia co tu się dzieje. Ale może nie powinienem się w to mieszać? Teraz to nie moja sprawa. Muszę raz na zawsze się od niej odciąć. Jest dorosła poradzi sobie. Jeśli faktycznie coś zrobiła, to niech się liczy teraz z konsekwencjami. Zawsze wszystko uchodziło jej na sucho. Ale kiedyś to musiało się skończyć.

Wchodzę do domu. Panuje tu okropny zaduch. Okna są pozasłaniane. Na stoliku w salonie stoi otwarta butelka jakiegoś alkoholu i szklanka obok.

Odsłaniam zasłony i otwieram okna. Wbiegam po schodach na górę, i zaczynam pakować resztę rzeczy do walizki. Zostało tu kilka moich ubrań i innych szpargałów.

Nie spakowałem żadnych rzeczy gdy leciałem tutaj, bo miałem plan jeszcze dzisiaj wrócić do Oksfordu, ale w samolocie postanowiłem, że polecę jednak na ten casting do Londynu.

Schodzę z walizką na dół. Zamykam okna. Dom zdążył się już wywietrzyć. Wychodzę na zewnątrz. Zamykam dom na klucz i chowam go pod wycieraczkę. Nie mam zamiaru już tutaj wracać.

Wyciągam telefon i dzwonię po taksówkę. Kiedy kończę rozmawiać, wybieram numer do mamy i piszę do niej sms-a, że nie wiem kiedy wrócę.

Na odpowiedź nie muszę długo czekać:

Dobrze, rozumiem synu. Potrzebujesz od tego wszystkiego odetchnąć, ale obiecaj mi jedno- uważaj na siebie.

Uśmiecham się i chowam telefon do kieszeni, nie odpisując. Postaram się, mamo.

Pięć minut później przyjeżdża taksówka. Oglądam się jeszcze za siebie, patrząc na dom. Kręcę głową, odwracam się i zmierzam do samochodu.

Zaczynam wszystko od nowa.

Wsiadam do taksówki, wcześniej wkładając walizkę do bagażnika.

-Na lotnisko, proszę- mówię do kierowcy, i ruszamy.

Uśmiecham się sam do siebie. Zerkam przez szybę na niebo. Gdzieś tam jest moja Shai.

Mój anioł.

Wierzę, że w jakiś sposób mnie chroni.


😇😇

CDN.

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz