Theo
Podchodzę bliżej do Ruth, prowadzonej przez policjantów.
Dziewczyna zauważa mnie i zaczyna się śmiać. Po chwili orientuję się, że jest nieźle napita.
Marszczę brwi.
-O co chodzi? Gdzie ją zabieracie?- pytam policjantów, ale ci mierzą mnie tylko szybko od góry do dołu, i nic nie odpowiadają.
Omijają mnie, traktując jak powietrze, tak jakby mnie tu nie było.
-Pytam się o coś!- podnoszę głos.
-Uspokój się!- upomina mnie w końcu jeden.
-Kim jesteś?- pyta drugi.
-Ja...
Ta no właśnie kim ja teraz dla nie jestem?
-Kolegą- kończę.
-Przykro mi, ale nie możemy udzielić ci żadnych informacji.
Kiedy my przeszliśmy na ty, debile?
-Należało jej się. Głupia suka!- drze się Ruth, śmiejąc się perfidnie.
-Ruth, o czym ty mówisz?- pytam.
Blondynka znowu zaczyna się śmiać. Zaraz sadzają ją do radiowozu, i po chwili odjeżdżają.
Nie mam pojęcia co tu się dzieje. Ale może nie powinienem się w to mieszać? Teraz to nie moja sprawa. Muszę raz na zawsze się od niej odciąć. Jest dorosła poradzi sobie. Jeśli faktycznie coś zrobiła, to niech się liczy teraz z konsekwencjami. Zawsze wszystko uchodziło jej na sucho. Ale kiedyś to musiało się skończyć.
Wchodzę do domu. Panuje tu okropny zaduch. Okna są pozasłaniane. Na stoliku w salonie stoi otwarta butelka jakiegoś alkoholu i szklanka obok.
Odsłaniam zasłony i otwieram okna. Wbiegam po schodach na górę, i zaczynam pakować resztę rzeczy do walizki. Zostało tu kilka moich ubrań i innych szpargałów.
Nie spakowałem żadnych rzeczy gdy leciałem tutaj, bo miałem plan jeszcze dzisiaj wrócić do Oksfordu, ale w samolocie postanowiłem, że polecę jednak na ten casting do Londynu.
Schodzę z walizką na dół. Zamykam okna. Dom zdążył się już wywietrzyć. Wychodzę na zewnątrz. Zamykam dom na klucz i chowam go pod wycieraczkę. Nie mam zamiaru już tutaj wracać.
Wyciągam telefon i dzwonię po taksówkę. Kiedy kończę rozmawiać, wybieram numer do mamy i piszę do niej sms-a, że nie wiem kiedy wrócę.
Na odpowiedź nie muszę długo czekać:
Dobrze, rozumiem synu. Potrzebujesz od tego wszystkiego odetchnąć, ale obiecaj mi jedno- uważaj na siebie.
Uśmiecham się i chowam telefon do kieszeni, nie odpisując. Postaram się, mamo.
Pięć minut później przyjeżdża taksówka. Oglądam się jeszcze za siebie, patrząc na dom. Kręcę głową, odwracam się i zmierzam do samochodu.
Zaczynam wszystko od nowa.
Wsiadam do taksówki, wcześniej wkładając walizkę do bagażnika.
-Na lotnisko, proszę- mówię do kierowcy, i ruszamy.
Uśmiecham się sam do siebie. Zerkam przez szybę na niebo. Gdzieś tam jest moja Shai.
Mój anioł.
Wierzę, że w jakiś sposób mnie chroni.
😇😇
CDN.
