⚫57⚫

224 20 28
                                    

Shailene

Od Zoë wracam prosto to domu. Uspokoiłam się trochę.
Jestem aktorką. Umiem grać.
Ale ile tak można?
Udawać... Uciekać...

Muszę po prostu o tym zapomnieć. Nie spotkam już tego człowieka, on nie wie gdzie mieszkam...

Nic się nie stało. To nic takiego. Zdarza się... Czasem.

Podchodzę do drzwi i biorę głęboki wdech. Naciskam klamkę, wypuszczając powierzę.

Wchodzę do środka.

-Shai?- słyszę głos Theo, dochodzący z salonu.

Zdejmuję buty i odwieszam płaszcz na wieszak.

Wchodzę w głąb mieszkania.

Brunet siedzi na kanapie z laptopem na kolanach.
Odrywa sie od niego zauważając mnie.

-Cześć, co tak wcześnie?- pyta z uśmiechem i wstaje.

I teraz znów zżera mniej ogromne poczucie winy.

Nie wiem co zrobić. Może lepiej mu powiedzieć?

Będzie zły. Będzie zły jak cholera. Był zły o to, że Alex do mniej zadzownił i nazwał mniej jak mnie nazwał...

Nic nie powiem. Muszę wierzyć, że to się nigdy nie wyda.

Wzruszam tylko ramionami i próbuję wymusić na sobie uśmiech.

-Co ty nic nie mówisz?- dopytuje chłopak.

-Zmęczona jestem- kłamię.

-Mam coś co postawi cię na nogi. W sumie mam dwie rzeczy, ale ta druga później- Theo uśmiecha sie znacząco- Podejdź do mnie.

Siadam obok bruneta na kanapie. Theo bierze laptopa na kolana i pokazuje mi sale weselną. Jest... Piękna.

Unoszę brwi z wrażenia. Wszystko jest białe, oprócz ozdób. Jest tam dużo roślin, wyglądających jak z jakiegoś magicznego ogrodu. Sufit jest ze szkła, więc jest bardzo... Świeżo i lekko. Sala jest po prostu cudowna. Jest też ogromne wyjście na taras.

-Śliczna- mówię.

-Podoba ci się?

Kiwam głową.

-To wspaniale, bo to nasza sala.

-Jak to nasza?- dopytuję.

-Normalnie, skarbie. Nie było łatwo, ale udało mi się ją załatwiać.

-Boże...- uśmiecham się.

-Z księdzem było jeszcze gorzej.

-Dzwoniłeś do księdza?

-Taa, byłem u niego. Jak tylko ty wyszłaś z domu, wybrałem się do niego. Ale również się udało. W pierwszy dzień świąt bierzemy ślub, kochanie!

Uśmiecham się i przytulam do Theo.

Dręczy mnie to potworne poczucie winy...

Zapomnij. Zapomnij, to nic takiego. Powtarzam sobie.
Dla mnie to nie było ważne. Więc się nie liczy.

-Cieszę się strasznie, Theo- szepczę.

-Ja też, skarbie. Kocham cię!

Uśmiecham się.

-A ponoć mieliśmy jakieś plany na wieczór?- pytam.

-A, tak miała być kolacja, ale nie zdążyłem jej zrobić. Za wcześnie przyszłaś. Ale... Możemy już przejść do tego, co miało być po kolacji...

-Czyli...? -uśmiecham się.

-Czyli...- Theo chwyta mnie za ramiona i popycha lekko do tyłu, przez co kładę się na plecach.

Sam siada na mnie okrakiem i zaczyna mnie całować, zaczynając od ust, przez brodę, żuchwę, szyję, dekolt...

Zaczynam szybciej oddychać.

Opłatam rękami jego szyję, a ten nagle mnie unosi.

Kieruję się ze mną do sypialni.

Otwiera drzwi nogą i tak samo je zamyka.

Kładzie mniej na łóżku i zawisa nade mną.

-I co teraz?- pytam.

-A teraz... Będziesz wdzięczna, że mnie poznałaś, kochanie.

Theo niemalże zrywa ze mnie koszulkę. Rozpina stanik i przysysa się do moich piersi. Z moich ust ulatuje głośne westchnienie.

Rozpinam jego koszulę i zdejmuję ją z niego.

Gładzę jego umięśnione plecy.

Brunet odrywa się ode mnie i pośpiesznie dobiera się do mojego rozporka.
Nie pozostaję mu dłużna.

Zaraz oboje mamy na sobie tylko dolną cześć bielizny. Jednak to nie trwa długo, ponieważ Theo pozbywa się i tego.

Bez uprzedzenia wchodzi we mnie. Wbijam w jego barki, paznokcie.

⚫⚫⚫

Leżymy w łóżku, przykryci do pasa kołdrą.
Theo gładzi moje nagie ramię, a ja rozmyślam o naszej przyszłości.

Jak to będzie, kiedy nie zajdę nigdy w ciążę?
Stop.. Nie mogę o tym myśleć bo znów się rozkleję.

-Nie mogę się już doczekać kiedy staniemy oboje przed ołtarzem- mówię, żeby zająć czymś myśli.

-Ja też- Theo się uśmiecha- To będzie najpiękniejszy dzień. Już na zawsze będziemy razem.

KONIEC❤

Kochani, bardzo Wam dziękuję za każdy komentarz i gwiazdkę 💕

Jesteście wspaniali 💜

Mam nadzieję, że jeszcze trochę ze mną wytrzymacie 😏

Do zobaczenia 😘

Forever Together ⚫Sheo fanfiction⚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz