•4• (Poprawiony)

23.4K 853 186
                                        


       Jasmine Bruck – moja była przyjaciółka. Miała tyle lat co ja, wychowałyśmy się na jednym podwórku. Raczej niska, szczuplutka blondynka o szarych oczach. W przeciwieństwie do mnie uwielbiała sport i rywalizację. Dogadywałyśmy się idealnie. Zawsze razem, Sky i Bruck nierozłączne przyjaciółki. Do czasu, jeden moment zaważył nad wszystkim.

       – Rene? – słysząc ten słodki głos, ponownie za nią zatęskniłam, ale nie. Nie mogłam się odwrócić i po prostu z nią przywitać. Cholerna duma i poczucie własnej wartości zdecydowanie na to nie pozwalały. Odeszłam, udając, że jej nie słyszałam. – Proszę, nie olewaj mnie.

       Nie olewać? Po tym co zrobiłaś? Myślisz, że stając przede mną, jak gdyby nigdy nic wszystko naprawisz?

       – Powiedz, co się stało! Powiedz mi, do cholery – wciąż darła się w moją stronę. Moją jedyną reakcją był coraz szybszy chód. – Nie udawaj! Wiem, że mnie widzisz! Oczekuje wyjaśnień! – Poczułam lekkie popchnięcie, więc odwracam się tylko na pozór znudzona. Wewnętrznie wszystko się we mnie burzyło. Jas miała łzy w oczach i nadal oczekiwała wyjaśnień, których i tak nigdy by nie dostała. – Chyba mam prawo wiedzieć czemu to zniszczyłaś. Nagle się od wszystkich odcięłaś, to nie jest normalne! Ty wiesz, jak ja się czułam? Po roku dopiero pojęłam jaką jesteś suką. Najpierw udajesz super przyjaciółkę tylko po to, żeby na końcu się odciąć! Powiedz mi, do kurwy nędzy, dlaczego?!

       Poczułam napływające łzy, ale nie chcąc się rozryczeć na środku parku, wyminęłam ją i pobiegłam w nieznanym mi kierunku. Po chwili się zatrzymałam i zauważyłam, że znalazłam się w jednej z nieznanych mi dzielniczek. Łzy spływały mi po policzkach, byłam przerażona. Nie wiedziała nawet, co się wokół mnie działo. Chcąc znaleźć drogę powrotną, skręciłam w lewo i podążyłam dalej wydeptaną drogą. Ostatecznie i tak znalazłam się w kropce.

       Nie znalazłam drogi do domu, telefon od dawna był rozładowany, ryczałam jak dziecko, osoba bardzo ważna dla mnie, nazwała mnie suką, a na dodatek zaczął padać deszcz. Czy może być gorzej?

       No pewnie, że może.

       Nagle zauważyłam ciemną postać, zbliżającą się w moją stronę. Nawet nie miałam siły uciekać. Czekałam na to, co się wydarzy. Niezidentyfikowany osobnik okazał się być facetem, bardzo wysokim i o potężnej posturze. Bałam się bardzo na tyle, że nawet nie zdołałabym uciekać. Starałam się nie patrzeć na tę osobę, ale gdy czułam jej wzrok na sobie, musiałam na nią spojrzeć. To było po prostu silniejsze ode mnie.

       Nieznajomy usiadł obok mnie na krawężniku i uważnie mi się przyglądał. Nie miałam pojęcia, kto to był. Miał ciemne włosy wystające spod bordowej czapki i zasadzie to tyle, co mogłam zauważyć, latarnia bowiem świecąca mi w oczy, nie dawała dobrego pola do popisu dla moich oczu.

       – Co sprowadza taką osobę jak ty do tak niebezpiecznego miejsca, a do tego o takiej porze – powiedział prześmiewczo i zagroził mi żartobliwie palcem. – Mógłbym cię teraz zgwałcić lub nawet zabić, a ty byś nawet się nie odezwała.

       – Może i byłoby lepiej, jakbyś mnie zabił– odpowiedziałam jak najciszej, aby on nie usłyszał, ale chyba mi się nie udało. Jego wyraz twarzy stał się bardzo poważny.

       – Wstań. – Wykonałam polecenia, a on złapał moją rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Nie stawiałam oporu, bo po co? Szliśmy w nadal nieznanym mi kierunku, cały czas będąc cicho. Wkurzało mnie to, bo jednak jak tak można? No jak? Ciągniesz kogoś za sobą i nawet się nie odezwiesz? Mnie by to przeszkadzało, ale dobrze, nie będę się czepiać szczegółów.

To tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz