Obudziłam się w jakimś pokoju. Pomieszczenie było całkiem ładne. Szare ściany kontrastowały z białymi meblami. Podoba mi się tu, stwierdziłam w myślach. Na ścianach widniało pełno zdjęć Matta z jakimiś dziewczynami. Niektóre kojarzyłam, ale większość była dla mnie zupełnie obca.
Ach, czyli to jego pokój...
Podniosłam się na tyle szybko, na ile pozwalał mi nieco osłabiony organizm. Wstałam chwiejnie z łóżka. Usłyszałam jakiś szmer spoza pokoju i już wtedy wiedziałam, że nie byłam sama w domu. Potwornie zakręciło mi się w głowie i momentalnie straciłam równowagę. Zamknęłam oczy i runęłam głucho na ziemię. Ból rozszedł się po całym prawym boku. Syknęłam cicho, usiłując wstać. Nawet nie zorientowałam się, kiedy Matt praktycznie wbiegł do pokoju, coś do mnie mówiąc. Nic nie rozumiałam jeszcze przez paręnaście kolejnych sekund.
Brunet uniósł mnie i z powrotem posadził na łóżku. Usiadł obok mnie, ale jakoś nie potrafiłam na niego spojrzeć. Zamrugałam parokrotnie oczami, aby obraz ustał w jednym miejscu, a potem zaczęłam wpatrywać się w liczne zdjęcia. Każda dziewczyna była inna. Inaczej się ubierała, malowała, wyglądała.
– To zdjęcia moich... tak jakby przyjaciółek. Nieważne. – Podrapał się po głowie, nie wiedząc co powiedzieć. – Wiem, co myślisz, dziewczyny na jedną noc. – On czyta mi w myślach, czy może naprawdę ma aż tak beznadziejną opinię? – Naprawdę to są moje przyjaciółki i ogólnie osoby, na których mi zależy. Patrz. – Wskazał zdjęcia po drugiej stronie pokoju. Rozpoznałam Harry'ego, Nicka i resztę jego super paczki. – Tam są moi przyjaciele. Wiem, to dziwne, jak na chłopaka... ale mam sentyment do tych osób i chcę mieć po nich pamiątkę. A te zdjęcia mi cały czas o nich przypominają.
– To... urocze. – Uśmiechnęłam się, a on spojrzał na mnie zdziwiony. Nagle poczułam mocny ból z tyłu głowy. Złapała się za nią dłonią. Pod włosami wyczułam delikatny gorący guzek i pulsującą skórę.
– Powinnaś leżeć. Potknęłaś się i niestety przewróciłaś. Straciłaś przytomność, a że moja mama jest lekarzem, to cię do siebie przywiozłem – powiedział poważnie. Odetchnęłam z ulgą. Jakoś nie miałam ochoty włóczyć się po lekarzach.
Czyli on nic nie wie.
Musiałam ograniczyć nasze kontakty do zera, bo jeśli taka sytuacja się powtórzy, to wtedy naprawdę może się to źle skończyć. I dla mnie, i dla niego.
– Dobrze, a teraz mógłbyś odwieźć mnie do domu? Naprawdę nic mi nie jest. – Matt z lekkim wahaniem w końcu kiwnął głową i pomógł mi wstać, choć raczej już tego nie potrzebowałam. W tym momencie wydał jej się bezpiecznym schronieniem i opiekuńczym chłopakiem... Który ma fatalną opinię w całej szkole.
Eh, odpuść sobie, Rene.
Zeszliśmy po schodach. Matt, a raczej jego rodzice mieli bardzo ładny dom, czuć tu rodzinną atmosferę. Każdy ewidentnie miał swój własny kąt. Wszędzie było tak przytulnie i kolorowo, nie to, co u mnie. Szaro, zimno, smutno.
Nagle z pokoju obok otworzyły się różowe drzwi. W progu stanęła mała dziewczynka. Drobniutka szatynka popatrzyła na Matta, a następnie na mnie. Tymi swoimi wielkimi, niebieskimi oczkami ubrana w uroczą, błękitną sukienkę, kompletnie mnie zaczarowała. Zawsze chciałam mieć taką młodszą siostrę. Dziewczynka podbiega do mnie i mocno przytuliła się do mojej nogi.
– Lai, musimy już iść – odezwał się brunet. Kucnęłam obok dziewczynki, aby zrównać się z nią wzrostem
– Lai, bardzo ładne imię. Jestem Renesme i obiecuję ci, że wkrótce cię odwiedzę. – Uśmiechnęłam się do dziewczynki, a potem przycisnęłam ją do siebie, zamykając w czułym uścisku. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moja obietnica była totalnym zaprzeczeniem postanowienia sprzed minuty.
CZYTASZ
To tylko zakład
Ficção AdolescenteDzisiejszy świat jest dwulicowy, fałszywy i okrutniejszy niż się nam wydaje. I niby czyja to wina? Kto go tak zniszczył? Odpowiedź jest prostsza niż sztampowe działanie dwa plus dwa. Ludzie. To oni udają kogoś, kim nie są. Bawią się uczuciami, nie p...
