•28•

12.6K 534 109
                                    

4/4

Piątek

   Od wtorku nie dostałam już żadnej wiadomości. Staram się nie przejmować, ale nie potrafię. Cały czas siedzi mi to w głowie. Kim są te osoby i skąd mnie znają... Wydaje mi się, że ktoś po prostu robi sobie żarty i nie chce robić sobie nadziei, że mi pomoże.

We środę pana Deley nie było w szkole, ciekawe czemu. Matt musiał nieźle go załatwić i wiele się nie myliłam. Następnego dnia przyszedł w czarnych okularach, a dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta, brunet domyślił się co się wydarzyło i postanowił pokazać naszemu kochanemu nauczycielowi gdzie jego miejsce.

Postanowiłam na razie nie zgłaszać tego nigdzie, mam ważniejsze sprawy na głowie. Z tego co wiem Justin nie zgłosi pobici, bo boi się, że straci pracę.

     Oczywiście to nie był koniec wrażeń. Następnego dnia ktoś zmalował jego samochód czerwoną farbą. Uznał on, że sprawa nie jest tak bardzo ważna i nie trzeba jej nigdzie zgłaszać. Oczywiście, gdy zapytałam Black'a czy to on, ale się nie przyznał.

Codzienna praca daje mi trochę popalić, ale tam przynajmniej mogę troszkę się oderwać od tego. Spędzam czas z Zack'iem, z którym mam dobry kontakt. Jesteśmy sami zawsze, bo jak to uznał jego ojciec, damy radę.

Staram się, teraz jak najwięcej  spędzać czas z Jasmin. Nasza przyjaźń powoli zaczyna wracać do dawnej siły. Wspiera mnie, jak tylko może.

   I tak oto nadszedł ten dzień, którego od dawna oczekuję. Chce już mieć tą rozprawę za sobą. Tak bardzo pragnę, aby wszystko dobrze się skończyło, ale na to są marne szanse.

Cały dzień chodzę cała poddenerwowana i zestresowana. Wczoraj odbył się konkurs, do którego przygotowywał mnie Pan Deley. Okazało się, że był on nawet łatwy i całe te zajęcia dodatkowe nie były potrzebne. Na sam jego widok robi mi się niedobrze. Wyniki konkursu powinny być jeszcze przed końcem wakacji, podobno laureaci mają dostać jakieś stypendia, w sumie gdybym wygrała to zawsze łatwiej z pieniędzmi, jednak nie liczę na to.

-Uspokuj się- mówi mój partner z ławki, kładąc rękę na moim udzie.- Wszystko będzie dobrze, nie musisz się martwić.

Matt jest niewiarygodnie spokojny, a ja nie wiem czy tylko pokazuje to przede mną, czy tak jest na prawdę.

     Już koniec maja, jeszcze tylko miesiąc i wakacje. Strasznie szybko minął ten czas. Z chłopakami znam się już prawie pięć miesięcy. To niesamowite, że tyle razem spędziliśmy i przetrwaliśmy te wszystkie złe chwile.

Pamiętam pierwsze spotkanie, potem pierwsze problemy, pomoc mi i mój ratunek. Na przemian szczęście i smutek, ale wydaje mi się, że było warto to wszystko przeżyć.  Teraz jesteśmy o wiele silniejsi i wiem, że nasza więź też.

Czuje nagle, że ktoś mnie podnosi. Szybko się opamiętuję i rozglądam dookoła. Matt wynosi mnie z klasy.

-Co ty robisz?- pytam zdziwiona.

-Próbowałem cię "obudzić", ale nic, a za chwilę mamy rozprawę to wolałem... No sama wiesz- śmieje się, a ja prycham.

-W dżentelmena się bawisz? Śmieszne- mówię, a chłopak patrzy na mnie ze złością. Podążamy korytarzem, który jest całkowicie pusty. Aż tyle siedziałam tam?

-Teraz to ja ci pokażę dżentelmena, księżniczko- uśmiecham się na jego słowa i nagle zostaje przerzucona przez ramię. Wybucham śmiechem i zaczynam bić chłopaka pięściami.- Nie zaczynaj, bo cię ukarze.

-Bawisz się w Grey'a?- znowu wybucham śmiechem. Nagle dostaje klapsa w tyłek. Wzdrygam się na ten gest, ale nadal się z tego śmieję. Ponawia czynność, a ja chichoczę coraz mocniej.- Przestań, bo ludzie się na nas patrzą- mówię, kiedy wychodzimy na ulice.

-Chciałaś Grey'a to masz- ostatecznie stawia mnie na ziemi i wręcza kask.-Ubieraj.

-A ty?- patrzy na mnie rozkazująco.- No dobrze- i ubieram przedmiot.- Jedziemy.

    Jestem w szoku, jak to możliwe, że w ciągu kilku minut chłopak tak bardzo poprawił mi humor.

Po kilku minutach jesteśmy w mieszkaniu Luck'a. Muszę się przebrać. W sumie nie wiem czy mówiłam, że mieszkam aktualnie u Ethan'a, ale zdarza się, że zostaje też u chłopaków, dlatego też mam u nich dużo swoich rzeczy.

Ubieram obcisłą czarną spódnicę i do tego białą, elegancką koszulę. Szybko poprawiam włosy i makijaż. Zbiegam na dól przy okazji ubiegając szpilki i o mało nie spadam ze schodów.

-Śliczne wyglądasz- mówi Luck, na którego prawie wpadam.- Chłopaki też mają przyjechać, więc nie martw się, nie będziesz sama- szepczę ciche dziękuję i przytulam chłopaka.

-Chodź słoneczko, musimy jechać- po chwili pojawia się szykownie ubrany Matt.

Wsiadamy do samochodu chłopaka i ruszamy. Wiedzę, że brunet również zaczyna się denerwować. Kilka minut później wysiadamy pod sądem. Już mamy wchodzić, ale chłopak mnie zatrzymuje.

-Poczekaj- mówi, a ja patrzę na niego zdziwiona.- Pomimo wyroku, jaki zostanie wydany...- jego głos zaczyna się łamać.- Masz żyć dalej.

-O czym ty mówisz? Wszystko będzie dobrze- przytulam chłopaka i wchodzimy do budynku.

Spotykamy się z naszym prawnikiem, który za wszelką cenę stara się nas przekonać, że wszystko będzie dobrze.

Przytulam bruneta, który wygląda naprawdę seksownie w tej koszuli i eleganckiej marynarce.

    Nagle słyszę ten okropny głos. Mój ojczym pojawił się w sądzie, razem z moją kochaną mamusią. Mam ochotę płakać, ale muszę być silna. Czuje do nich odrazę. Nie mogę na nich patrzeć, więc chowam głowę w klatkę piersiową chłopaka, a ten oplata mnie rękami i mocno przytula.

-Suka zostanie suką- słysząc słowa Tom'a, oczy zaczynają mnie boleć.- Zadowolona jesteś z siebie?

-Odpierdol się od niej- odzywa się mój towarzysz.

-O wiedzę, że kochaś się odezwał- śmieje się facet, a ja nie wytrzymuję.

-Masz rację!- krzyczę, odrywam się od chłopaka i staje na równe nogi. Moja matka razem z mężczyzną patrzą na mnie w szoku.- Suka zostanie suką, tak będę suką, tak to jest jak twoja własna matka woli stanąć po stronie facet, którego dobrze nie zna, zamiast być z córką. Woli swojego kochasia. A ty mówisz, że to ja jestem suką- czuję, że Matt też wstaje i oplata mnie w talii, co daje mi dużo otuchy.- Nie jestem jeszcze z siebie zadowolona. A wiesz czemu? Powiem ci. Bo taki jeden chuj powinien siedzieć teraz w więzieniu, ale nie martw się, za niedługo będę w stu procentach dumna ze swojej osoby. O mnie się nie martw, bardziej bym się o ciebie bała- po czym odchodzę od nich. Jestem pewna siebie i nic tego nie zniszczy.

-Ale mu pojechałaś- słysząc znajomy głos, zaczynam się uśmiechać. Nick wita się z nami i staje obok Jas.

-Moja krew- podchodzi do mnie Harry i mnie przytula.- Nie daj się.

-Księżniczko jesteśmy z tobą- mówi Michael i po chwili dodaje.- Prawie wszyscy. Brakuje tylko Niall'a, bo coś mu wypadło- wzdycham. Lepiej, że go nie ma, bez niego czuję się o wiele spokojniejsza.

-Zapraszam na salę- mówi jakaś kobieta, więc wszyscy podążamy w jej kierunku.

Siadam razem z brunetem i prawnikiem. Mocno ściskam jego rękę. Moje serce coraz szybciej bije.

Przegrywamy.

Brak dowodów z naszej strony, działa strasznie na naszą niekorzyść.

Moja matka zeznaje przeciwko mnie. Łzy leją mi się z oczu. Jak ona mogła?

To jest nasz koniec.

Nie mamy szans. Tom uśmiecha się w moją stronę chytrze.

Nagle w ostatnim momencie drzwi do sali się otwierają. Wszyscy patrzą na siebie w szoku.

-Ja! Ja mam dowody- odzywa się ta osoba, a ja o mało nie mdleję.

I tak oto kończymy maraton.

Napiszcie co sądzicie, bardzo proszę. I zostawcie coś po sobie.

To tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz