Płaczę, krzyczę, robię wszystko. To nic nie daje. Przez łzy nic nie widzę. To mój koniec. Zaczyna kręcić mi się w głowie i wszystko znika.
Nagle słyszę pukanie do drzwi. Mój ratunek. Chce krzyczeć, prosić o ratunek, ale nie dam rady wypowiedzieć słowa. Boli mnie cała twarz, czuje obrzydzenie. Do drzwi ktoś cały czas się dobija, ale ja już całkiem tracę świadomość.
Czuje, jak ktoś stara się mnie obudzić. Nie mam pojęcia kto to. Jestem zbyt zmęczona, żeby sprawdzać kto to.
-Zabierz mnie... Zabierz mnie stąd- szepczę ledwo słyszalnie, ale chyba ta osoba rozumie, bo mnie podnosi i wynosi z domu. Od razu odpływam.
•W między czasie•
Wydzwaniam do tych jebanych drzwi i nic. Zaczynam pukać i walić, bo przecież Rene weszła kilkanaście minut temu, a nie otwiera. Wreszcie drzwi się otwierają, a w nich staje facet. Jakoś tak mojego wzrostu, a nawet niższy. Ciemne włosy. Nie zbyt przyjemny wyraz twarzy.
-O co chodzi?- pyta nie zbyt przyjemnie, wydaje się być strasznie oschły.
-Ja do Rene- mówię, a on prychnął co mnie bardzo denerwuje, ale nie reaguję.
-Nie ma jej- mówi taki pewny swego. Już gościa nie lubię.
-Nie ma? Odwiozłem ją tutaj kilka minut temu, więc łaskawie mi nie pierdol, że jej nie ma. Chcę ją w tej chwili zobaczyć- wkurwiłem się i krzyczę, bo mi debil stoi na drodze.
-Czego kurwa nie rozumiesz? Nie może przyjść!- coś tam gada dalej, ale mijam go i ruszam w głąb domu.
Nie muszę długo szukać. Leży, taka biedna i spokojna. Bluzkę ma porwaną, twarz zakrwawioną. Próbuje coś do mnie wyszeptać, ale nic nie musi mówić. Wiem co teraz powinienem zrobić. Biorę dziewczynę na ręce i niosę do swojego samochodu. Wiedziałem, że tak to będzie, już ten upadek mi nie pasował, ale nie mogła przecież tego powiedzieć, bo po co.
Po chwili jest już w moim samochodzie, a ja wracam do jej domu. Łapię tego wstrętnego faceta za koszulkę. Jestem taki wkurwiony. Jak może on ją tak traktować. Powiem szczerze, że nawet się nie kontroluję, a już po chwili widzę, że facet ma dość. Obiecuję, że będzie w więzieniu, a jeśli nie to własnoręcznie go zabije. Wracam do samochodu i odjeżdżam.
•Renesme•
Budzę się i czuje straszny ból po prostu wszędzie. Nie pamiętam zbytnio co się stało, a raczej jak się skończyło. On się do mnie dobierał. Czuje obrzydzenie do siebie.
Skoro ostatnie wydarzenie, jakie pamiętam to to, że odpinał spodnie to gdzie ja jestem i co się stało? Boję się otworzyć oczy, bo nie wiem co zobaczę, nawet się nie ruszam, bo aż strach.Nagle drzwi się otwierają, a ja udaję, że śpię. Słyszę jakieś głosy, ale bardzo słabo. Jednak po chwili wychodzą, a ja się szybko podnoszę i rozglądam po pomieszczeniu. Nie mam pojęcia, gdzie jestem. Pokój jest bardzo prosty. Nie jest za bardzo umeblowany. Jest tu tylko szafa i łóżko. Boję się.
Powoli wstaję z łóżka, które jest bardzo wygodne. Lekko otwieram drzwi i staram się znaleźć kogoś kto mi pomoże. Trochę źle mi się poruszać, bo jednak boli mnie wręcz wszystko.Zauważam tą jakże znaną mi grzywkę. Mike! Boże, mój ratunek. Powoli podchodzę do niego co okazuje się być wielkim błędem, bo tracę równowagę i o mało nie spadam ze schodów. Gdyby nie czyjeś ręce to pewnie dorobiłabym sobie nowych siniaków. Patrzę na mojego wybawiciela, którym okazuje się Luck z potężnym uśmiechem na twarzy.
-Lecisz na mnie, nie żeby mi to przeszkadzało, czy coś- uśmiecha się radośnie, a ja się czerwienię.
-O Boziu, księżniczko, powinnaś leżeć, a nie. W tej chwili do łóżka. Nawet nie wiesz, jak się martwiliśmy- słyszę entuzjazm Harr'ego i już po chwili jestem przez niego przytulana.
CZYTASZ
To tylko zakład
Teen FictionDzisiejszy świat jest dwulicowy, fałszywy i okrutniejszy niż się nam wydaje. I niby czyja to wina? Kto go tak zniszczył? Odpowiedź jest prostsza niż sztampowe działanie dwa plus dwa. Ludzie. To oni udają kogoś, kim nie są. Bawią się uczuciami, nie p...