-Sprawa wygląda tak...-zaczyna powoli, a ja dokładnie mu się przyglądam.- Kilka miesięcy temu spotkałem przypadkiem twojego brata...- chce mu przerwać, ale szybko mnie powstrzymuje.- Daj mi dokończyć... Prosił mnie o rozmowę, a miałem akurat czas, więc poszliśmy na kawę. On żałuje, że cię tutaj zostawił z tym wszystkim- w moich oczach pojawiają się łzy. Nie mogę znieść samej myśli.- On chciał, abym się tobą zaopiekował. Powiedział mi, że w waszym domu są kamery, które podobno były w nim od zawsze i dał mi do nich dostęp. On wiedział co się tam działo...- wiedział i mi nie pomógł. Widział moje łzy, cięcia, widział wszystko i nic nie zrobił w kierunku, aby mi pomóc.- Ja to wszystko monitorowałem, za co bardzo cię przepraszam. Miałem plan z tobą porozmawiać o tym, ale wtedy pojawili się chłopcy i wiedziałem, że pomogą...
-Czyli ty mnie podglądałeś?- pytam lekko zezłoszczona, bo jakim prawem to robił? W ogóle czemu ja nic nie wiem o kamerach w domu.
-Tak, przepraszam. Musiałem... Jeśli chcesz mam te nagrania na płycie mo...- nie daję mu dokończyć tylko zabieram, jak najszybciej płytę i wychodzę z kawiarni.
Biegnę ze łzami w oczach. Myślałam, że mój brat nie żyje albo wyjechał, a tu się okazuje, że zawsze był w pobliżu. Nigdy się nie odezwał ani napisał. Ja tak bardzo się o niego bałam. Mój kochany Will, który mnie zostawił bez żadnych wyjaśnień, bez niczego.
Przebiegam przez drogę. Siadam na krawężniku i płaczę. Czemu teraz nie ma tu żadnego z chłopaków? Bardzo ich potrzebuję.
Nagle czuję czyjąś obecność i po chwili ta osoba mnie przytula. Jak najmocniej się w nią wtulam, bo już nie daję rady.
-To nie wszystko- mówi spokojnie Devil, a ja tylko cicho przytakuję.- Pamiętasz... Gdy Will zniknął to ja byłem dla Ciebie taki okropny, wyzywałem cię i w ogóle. To miała być kara...
-Za co kurwa kara?- krzyczę cała rozżalona.- Za to, że się w tobie jak głupia kochałam. Miałam cię za swojego przyjaciela.
-Wiem!- łapie mnie za ramiona, a ja mam ochotę uderzyć go w twarz.- Ja też cię kochałem, ale nie umiałem tego okazać. Byłaś dla mnie kimś ważnym, ale myślałem, że on wtedy przez ciebie wyjechał. Nic mi nie powiedział tylko zerwał kontakt. Byłem pewien, że przez ciebie i...- mówiąc to w jego oczach pojawia się kilka łez, a moje już od dawna spływają po policzkach.- Ja cię kocham...łem. Żałuję tego... Wybaczysz mi to?- przytakuję i mocno go przytulam.
-Jedno pytanie. Ty mi pisałeś te SMS-y- chłopak patrzy na mnie zdziwiony.
-O czym ty mówisz?- pyta zszokowany, a ja już całkiem jestem zdezorientowana. Kto to do cholery jest?
Podskakuję w miejscu, na dzień wiadomości. Odsuwam się od Devila i czytam.
Ethan: Przyjedź szybko do chłopaków!!!
Szybko się podnoszę i przepraszam chłopaka. Biegnę, jak najszybciej do mieszkania Luck'a. Łzy wciąż mi płyną po policzkach, nawet nie wiem czemu. Co chwilę je ścieram, ale to nic nie daję.
Przebiegam przez drogę i nagle słyszę okropny huk, trąbienie, a na końcu ciemność...
Jestem w pokoju pełnym luster. Stoję na środku i nie wiem co robić. Ostatecznie podchodzę do jednego z nich i widzę siebie w pięknej sukni. Jednak w lustrze obok jestem już w starej szerokiej bluzie. Obok mam podbite oko i podparte ubrania. Następna ma kręcone włosy i śliczną sukienkę. Co tu się dzieje do cholery?
-Witaj córeczko- słysząc ten głos rzucam się w ramiona ojca.- Spokojnie.
-Tato, powiedz mi czemu moje życie jest takie okropne?- mówię przez łzy, które leją się ze szczęścia na jego widok.
-Już niedługo córeczko, będzie wszystko dobrze. Mogę ci to obiecać- mocno mnie do siebie przytula i całuje w głowę.
-Skąd to wiesz? I gdzie ja w ogóle jestem?- pytam, a on się promiennie uśmiecha.
-To moja droga twoja przyszłość- patrzę na niego zszokowana.- Każda "ty", jak kolwiek to brzmi to twój wygląd w przyszłości.
-Mam tu podbite oko... Mam się bać?- zaczynamy się śmiać z tego.
-Często tu przebywam... Dzięki temu mogę z tobą spędzać ten czas. Czuję się wtedy tak jakbym tam był.
-To znaczy, że moje życie jest całkiem już zaplanowane?- zadaje pytanie, a po chwili odpowiada.
-Nie... Tylko te najpiękniejsze chwilę, reszta zależy od ciebie, od twoich decyzji... I powiem ci, że powinnaś dać szansę temu chłopakowi- mówi i zaczyna się śmiać. Czuję, że mnie puszcza.
-Nie zostawiaj mnie! Któremu chłopakowi!?- krzyczę, ale obraz mi się zaczyna rozmywać.- Tato!!!- głos rozchodzi się echem, a ja widzę już tylko ciemność.
Otwieram lekko oczy. Jestem w jakimś białym pomieszczeniu. Wszystko mnie okropnie boli, zwłaszcza tył głowy.
-Obudziła się!- słyszę czyjś krzyk i mam ochotę tą osobę udusić. Nie dosyć, że głowa mi pęka to ona się jeszcze drze prosto do ucha.- Renesme!- otwieram całkiem oczy i widzę młodą kobietę ubraną w kitel.- Jestem Luisa Gerdich.
-Witam?- mówię nadal zdezorientowana tym wszystkim.- Co ja tu robię?
-Jesteś w szpitalu, ale to raczej zauważyłaś- kobieta jest bardzo energiczna, co mnie lekko bawi.- Biegłaś gdzieś i byłaś...- zastanawia się chwilę.- Rozczęsiona? O tak! Płakałaś i wpadłaś pod samochód. Na szczęście nic ci się nie stało, ale muszę ci coś powiedzieć. Bardzo ważnego.
-Coś nie tak?- pytam zszokowana. Dziwię się, że takie coś się wydarzyło i nie mam, jakiś większych obrażeń.
-Sprawa wygląda tak... Bo ty...- gdy już ma powiedzieć, drzwi do sali się otwierają, a w nich staje Matt.
-Przepraszam, muszę z nią porozmawiać. To bardzo ważne- mówi, a lekarka przytakuje i mówi, że przyjedzie później.
Chłopak całuje mnie w czoło i ręce, po czym siada obok na krześle. Przygląda mi się uważnie, a ja nie mam pojęcia dlatego.
-Jak się czujesz? Wygodnie ci?- szybko się podnosi i chce poprawić poduszkę, ale go powstrzymuję.
-Wszystko dobrze przecież- uśmiecham się, a on przytakuję.
-Teraz będziesz musiała o siebie dbać, ale nie martw się pomożemy ci- mówi, a ja patrzę na niego zdziwiona. Na szczęście szybko zmienia temat.- Chcę ci coś powiedzieć. Jest to dla mnie bardzo ciężkie, ale... Nie potrafię dłużej tego trzymać w sobie...
-No dobrze- uśmiecham się pomimo okropnego bólu.- Mów.
-Tylko proszę cię. Nie reaguj pochopnie, weź to na spokojnie. Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała tego dużej ciągnąć- chwyta moje zimne ręce i lekko je pociera.
-Nie denerwuj się tak, wszystko będzie dobrze. Nie chcę tego kończyć...- mówię, a on odwzajemnia uśmiech.
-Dobrze słoneczko... A więc...
Przepraszam, że długo nie było rozdziału, ale mam takie zamieszanie w szkole, że szkoda gadać. Całkowity brak czasu. Strasznie przepraszam.
Rozdziały będą raz z tygodniu bądź dwa. Zależy od czasu. Jeszcze w tym tygodniu mam urodziny to też jest problematyczne i ogólnie.
Ale spokojnie nie zawieszę tej książki będzie ona skończona chociażby nie wiem co, bo sama tego nienawidzę.
Powiedzcie co sądzicie!!!
Komentarz lub gwiazdka.
CZYTASZ
To tylko zakład
Teen FictionDzisiejszy świat jest dwulicowy, fałszywy i okrutniejszy niż się nam wydaje. I niby czyja to wina? Kto go tak zniszczył? Odpowiedź jest prostsza niż sztampowe działanie dwa plus dwa. Ludzie. To oni udają kogoś, kim nie są. Bawią się uczuciami, nie p...
