•9•

17.4K 672 67
                                    

    Budzę się w jakimś białym pomieszczeniu. Rozglądam się dookoła. To mój pokój, ale jest cały w bieli. Patrzę na swoją osobę, która jest ubrana w uroczą, błękitną sukienkę.

Nagle drzwi do pokoju się otwierają. Staje w nich mężczyzna, za którym przepłakałam wiele nocy. Mój tata. Kochany tatuś. Czuje jak w moich oczach pojawiają się łzy. Wzruszenie zabiera mi mowę. Podbiegam do niego i go przytulam. Od głaszcze mnie po głowie, uspokajając.

-Tak tęskniłam- mówię przez łzy. Tak bardzo za nim tęskniłam. Za tym szczerym, promiennym uśmiechem. Za wszystkim.

-Ja też, kochanie. Bardzo Cię kocham, ale masz przed sobą jeszcze całe życie. Wykorzystaj to w jak najlepszy sposób. I nigdy nie żałuj swoich decyzji. Obiecaj mi to- patrzy na mnie, a ja kiwam głową, mówiąc, że obiecuje.- Bądź szczęśliwa. To jeszcze nie twój czas. Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie.

     Chcę spojrzeć na niego ostatni raz, ale jego już nie ma. Po prostu znika. Cały pokój się rozmywa. Nogi stają się ciężkie. Teraz wiedzę dookoła samą czerwień, a następnie ciemność. Nagle tracę oddech.

    Podnoszę się z łóżka, nabierają powietrza. To był chyba sen, ale taki rzeczywisty. Taki prawdziwy. Rozglądam się dookoła i z tego co widzę to jestem już całkiem u siebie. Tylko pytanie co robię na łóżku, skoro zemdlałam na schodach, a nie wierzę, żeby Tom mnie tu zniósł.

Po chwili wstaje i patrzę do lustra. Mam całe siwe oko, a do tego potężną szramę pod. Czuje napływające łzy. Co ja mu takiego zrobiłam?

    Idę pod prysznic, żeby się wyciszyć. Nie wiele to dało, ale co zrobić. Ubieram czystą bieliznę i grubą bluzę, która jest o wiele za duża. Wyglądam beznadziejnie, ale mam to szeroko i głęboko. Schodzę powoli po schodach,  najpierw sprawdzając, czy nikogo nie ma. W kuchni zostaje mojego przyjaciela. Harry krząta się i coś robi. Najprawdopodobniej to jest spaghetti. Teraz dopiero patrzę na całe pomieszczenie. Na ziemi jest pełno sosu, na blacie i stole to samo. Dawno tu nie było tak brudno.

Nagle kolorowłosemu spada cała garść makaronu, a ja wybucham śmiechem. Patrzy na mnie obrażony.

-Ja tu staram się być miły, robię Ci jedzenie i w ogóle, a ty się śmiejesz- mówi i udaje, że strzela focha, a śmieje się jeszcze głośniej.

-Nie rechocz tak, bo się udusisz- mówi wrednie Matt, akurat wchodząc do pomieszczenia. Za nim pojawia się cała reszta grupy. Wszyscy się ze mną witają, albo przytulając, albo całusem w policzek.

    Dziwię się im. Spędzają ze mną czas i chyba nawet mnie lubią, a jestem przecież tu jedyną dziewczyną. Ale skoro to nie żaden zakład to chyba nie mam co się martwić. Jednak sam fakt jest dla mnie wstrząsający. Pierwszy raz od roku mam z kim pogadać i jestem szczęśliwa. Pomimo mojej sytuacji z ojczymem, wszystko jest takie piękne.

To tylko zakładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz