Jakbyście zobaczyli jakiś błąd to napiszcie mi błagam.
Dzisiaj jest bal...
Co tu wiele mówić? A no może to, że zostałam zmuszona do pójścia.
Minęło pięć dni od ostatniej sytuacji i jestem już wszystkiego pewna.
Teraz tylko czekam na idealny moment, aby rozwiązać ten nie mały problem.
-Resmi, jesteś gotowa?- rozbrzmiewa głos mojego chłopaka, a ja ostatni raz patrzę w lustro i wychodzę z pokoju.
Nie mam najmniejszej ochoty, żeby iść. Ale skoro wszyscy idą, to ja też muszę.
Przecież będzie tak fajnie...
Coś złe przeczucia mam. Zwłaszcza, że mam parę spraw do wyjaśnienia z moimi przyjaciółmi.
-Tak, możemy jechać- odpowiadam na wcześniejsze pytanie, schodząc po schodach.
-Ślicznie wyglądasz- uśmiecha się brunet i całuje mnie w czoło.
-No ty też, tak ujdzie- mówię i przybieram weselszą mine.
-Chodź już moja ty wredo- po jego słowach wychodzimy z domu.
Ogólnie to mamy się spotkać wszyscy razem już na imprezie, a wolałabym, żeby byli teraz z nami w tym samochodzie. Może nie czułabym się tak skrępowana.
Na szczęście po piętnastu minutach dojeżdżamy pod liceum.
Zniechęcona wchodzę do sali i muszę przyznać, że ustrojona jest pięknie. Wszystko w odcieniach błękitu i fuksji.
Idealnie.
Wszyscy się bawią doskonale... Tańczą... Śpiewają...
Błagam zabierzcie mnie stąd.
Nie wytrzymam całego wieczoru udając wielce szczęśliwą.
-O rany, Esme, jak dobrze cię widzieć- odwracam się do niskiej brunetki, którą jeszcze nie dawno widziałam całą w krwi.- Ślicznie wyglądasz.
-Ty tak samo- odpowiadam nawet dobrze się jej nie przyglądając.- O hej Nick.
-No witaj słonko- podchodzi do mnie i mocno przytula.- Coś się stało?- pyta nagle, a ja automatycznie przybieram sztuczny uśmiech.
-Wszystko dobrze- staram się być jak najbardziej prawdziwa w swoich kłamstwach i o dziwo mi się to udaje.
Impreza trwa w pełni i każdy wraz ze swoim partnerem szaleje.
Kto by pomyślał, że Harry, mój kochany przyjaciel pojawi się tutaj wraz z Jas.
Powiem tyle...
Dzieje się.
-Witam was kochani- nagle przy naszym stoliku staje Niall, a obok niego bardzo ładna, wysoka blondynka.
Zazdroszczę jej pełnych ust, sama pragnę takich, ale oczywiście muszę mieć takie cieniutkie.
Po prostu cudownie...
-O proszę, kochana Miley- mój chłopak wstaje i całuje dziewczynę w policzek, po czym szepcze jej coś na ucho, a ona zaczyna się śmiać.
Nie wiem czemu, ale rozchodzi się wewnątrz mnie ogromnie dziwne uczucie.
Czyżby to była zazdrość?
Nie tyle o to, że rozmawia z Matt'em.
Chodzi o jej idealność. Jest wręcz doskonała. Zapewne ma długie nogi schowane pod czerwoną suknią, której gorset pięknie podkreśla talię.
CZYTASZ
To tylko zakład
Fiksyen RemajaDzisiejszy świat jest dwulicowy, fałszywy i okrutniejszy niż się nam wydaje. I niby czyja to wina? Kto go tak zniszczył? Odpowiedź jest prostsza niż sztampowe działanie dwa plus dwa. Ludzie. To oni udają kogoś, kim nie są. Bawią się uczuciami, nie p...
