Przez ostatni tydzień wszystko kręciło się wokół dzisiejszego spotkania rady Królewskiej. Rodziców nie widziałam praktycznie wcale, tylko czasem ojciec przyszedł do mnie zobaczyć czy nie potrzebuje pomocy z raportami z treningów i patroli. Lordowie zapewne będą chcieli znać postępy swoich dzieci w walce. Wiec musze teraz ślęczeć nad papierami żeby mogli to sobie przeczytać przecież jak im zacznę mówić to tego nie zrozumieją. Czasem się zastanawiam, czemu ojciec jeszcze toleruje tych gburów. Słyszę rozchodzące się kroki na korytarzu i słyszę, że otwierają się drzwi do moich komnat.
- Aria idziesz trochę ze mną potrenować czy będziesz dalej siedzieć nad tymi raportami bez chwili przerwy? - zapytał Aaron
- Ja w przeciwieństwie do Ciebie mam swoje obowiązki, z których muszę się wywiązać. Nie mogę nagle wszystkiego rzucić i sobie iść.
- Dobra rozumiem, że musisz to skończyć, ale potrzebujesz przerwy. Siedzisz tu już od kilku godzin, choć ze mną na spacer do ogrodu, co Ci szkodzi.
Aaron jest synem najlepszego przyjaciela mojego ojca, jako amicum mojego brata Marka mieszka z nami w z wiązki, z czym spędzam z nim dużo czasu. Zawsze umiał mnie przekonywać do rożnych rzeczy. Tym razem też mu się udało. Jak tylko patrzę w jego chabrowe oczy na tej przystojnego twarzy z czarną czupryna nie potrafię mu się oprzeć.
- Dobra wygrałeś chodźmy się przejść faktycznie od tego bezruchu zaczynają mnie boleć mięśnie.
Wyszliśmy z moich komnat i skierowaliśmy się do najbliższego wyjścia na ogród.
Kochałam się po nim przechodząc i Aaron dobrze o tym wiedział w końcu praktycznie się razem wychowaliśmy po tym jak stracił matkę i zamieszka w pałacu razem ze swoim ojcem Gabrielem i młodszą siostrą Zoey. Jego starsza siostra Eva jest żona mojego brata Jacka.
- A więc ojciec ci powiedział, czego masz się spodziewać po dzisiejszej radzie? - zapytał
- Nie mówił tylko ze to będzie zwykła rada. To, co zawsze: raporty z granic naszego kraju, raport o populacji mieszkańców, wyniki treningów itd. Nic nadzwyczajnego. A czemu pytasz?
- Ojciec do mnie przyszedł dziś rano i powiedział żebym się odpowiednio zachowywał, bo to bardzo ważną radą i mam podpierać wszystkie jego decyzję. Nie wiem, o jakich decyzjach mówił i nie wiem czy to ma coś wspólnego ze mną czy nie.
Gdy wyszliśmy zza zakrętu zobaczyliśmy moją mamę spacerującą po ogrodzie pod postacią tygrysa.
Niektórzy z nas mają talent zmieniania postaci leczy każdemu z nas odpowiada tylko jedną zwierzę. Kiedy mam nas zobaczyła skierowała się w naszą stronę. W połowie drogi przeistoczyła się w swoją normalną postać. Była piękna, każdy tak uważał. Zgrabna wysportowana brunetka o złoto-srebrnych oczach. Miała na sobie śliczny szary komplet złożony eleganckich spodni i marynarki.
- Aaron mógłbyś nas na chwilę zostawić muszę zamienić parę słów z córką. - spojrzała to na mnie to na niego.
- Oczywiście Wasza wysokość.
- Mów mi po prostu Tayla.
- Oczywiście Taylo. - skłonił się i zanim odszedł jeszcze spojrzał na mnie, ale jakoś inaczej niż zwykle. W jego oczach było widać łagodność i coś jeszcze, ale nie wiem, co.
Jak zostaliśmy same mam poprosiła abyśmy poszły do altanki porozmawiać.
Usiadłyśmy na krzesłach i skierowaliśmy się tak, aby siedzieć twarzami do siebie.
- Kochanie wiesz, że te rady nie należą do przyjemnych, często słyszałaś jak lordowie się kłócili. Ponieważ niedługo kończysz 21 lat będzie też mowa o twojej przyszłości.- mam spojrzała na mnie niezręcznie. Mimo swojego wieku nie wyglądała staro, rok temu urodził się Alec. Najmłodszy z naszej gromadki i z tego, co wiem to ostatni. Rodzice nie planowali mieć więcej dzieci uważali ze teraz my powinniśmy się zająć płodzeniem potomków.
- Mamo, ale nie rozumiem, co rada ma do mojej przyszłości przecież to Shon ma objąć po Was władze, więc co rad chce ode mnie? - spytałam zdezorientowana
- Widzisz kochanie według nich kobieta po 21 roku życia powinna być już zamężna a ty nie masz narzeczonego ani chłopaka, więc......
- Tylko mi nie mów, że chcą mi znaleźć męża!!!!!! - wybuchła nie pozwalając jej skończyć zdania.
- Aria nie denerwuj się. Tak chcą ci znaleźć męża a właściwie już go znaleźli, ale nie zarobią nic bez twojej zgody.
- No i dobrze, bo zgody nie mają nie chce wychodzić za mąż za człowieka, którego nie znam i nie kocham!!- odwróciła się na pięcie i ruszyłam do sali treningowej wylądować frustrację i złość rzucając sztyletami do manekinów wyobrażając sobie ze to radni.
- A więc już wiesz, czego będzie dotyczyć część rady. - Aaron wszedł do sali niezauważony przeze mnie, ale co się dziwić byłam tak skupiona żeby trafić w krocza i głowy manekinów, że go nie zauważyłam.- Ałaa, czym sobie zasłużyły ten biedna manekiny ze je tak traktujesz?- zapytał żartobliwie.
- Chcesz sam oberwać?
- Nie. Przychodzą w pokoju. - podniósł obie ręce w górę.
Uśmiechnęła się mimowolnie na ten widok.
- Aaa widzę ten uśmiech. - uśmiechnął się szeroko - a więc, w kogo wyobrażasz sobie ze rzucasz?
- W członków rady i mojego przyszłego męża. - zaczęłam celować w kolejnego manekina, który miał mieć twarz mojego narzeczonego.
- Ale ty nie wierz jak on przecież wygląda.
- Nie nie wiem, ale mam nadziej, że kto ktokolwiek to jest to go zaboli. -rzuciłam celując w udo i trafiłam.
- Przestań może trafisz na super faceta i zakochasz się bez pamięci.
- Jakie jest tego prawdopodobieństwo, szalenie niskie. Nie chce wychodzić za mąż mam całe życie przed sobą, po co mi taką kulą u nogi?
- Nie marzysz i miłości i szczęściu?
- Jestem kobieta oczywiście ze marzę. Ale co mi może dać małżeństwo z przymusu? -spojrzałam na niego błagania żeby mnie zrozumiał. Zobaczyłam w jego twarzy skruchę, choć nie wiem, za co i znów to coś, czego nie potrafię nazwać i zinterpretować. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Tego mi trzeba było, przyjaciela, który mnie pocieszy, choć nie chciałam tego przyznać. Odwzajemniam uścisk. Staliśmy tak przytulając się on szeptał mi miłe słowa pociech. Po pewnym czasie odsunęliśmy się od siebie, uśmiechnęłam się do niego nieśmiało a on to odwzajemnił. Musiałam się jeszcze przygotować do rady, więc doprowadził mnie do pokoju. Podczas drogi rozmawialiśmy na luźne tematy. Przy drzwiach do moich komnat odwróciłam się do niego.
- Dzięki Aaron za wszystko, co dziś dla mnie zrobiłeś. - uśmiechnęłam się pocałowałam go w policzek i weszłam do swoich komnat. Ciekawa byłam, co przyniesie mi tą narada.
CZYTASZ
Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)
FantasyZAKOŃCZONA!! Dostaliśmy nowy świat po tym jak wykonaliśmy swoje zadanie na Ziemi , pokonaliśmy zło jakiego przedtem nie było teraz żyjemy spokojnie w innym wymiarze w którym panujemy i który nazywamy domem nie wiedzieliśmy że to zło znów sie odrodzi...