Rozdział 26. Zmiana

53 5 0
                                    

Perspektywa Aarona.....

Nie było ich już ponad tydzień. Każdy dzień bez niej dłużył się niemiłosiernie. Odkąd wyjechała razem z Shonem ja i Jack prowadzimy treningi dla dzieciaków. Rodzice ciągle próbują z innymi coś znaleźć. Stoję na środku sali treningowej i patrzę jak moja siostra walczy na kije z Erikiem.

- Zoey uważaj na stopy! Stań pewniej, bo Cię podetnie! Ręce szerzej na kiju! Tak jest mało stabilnie trzymany!

- To, że tęsknisz za nią nie znaczy ze możesz na mnie krzyczeć.

Odepchnęła Erika i podeszła do mnie.

- To, że ona pojechała bez Ciebie to nie moja wina. Więc nie wyrzucaj się na mnie tylko, dlatego że jest ci z tego powodu źle.

- Z jakiego powodu jest mu źle?

Aria weszła jak gdyby nigdy nic. Wszyscy podbiegli do niej żeby się przywitać. Ja stałam jak wmurowany. Gdy skończyła się przytulać z innymi podeszła do mnie.

- Aaron ja ....

Nie dałem jej dojść do słowa tylko przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Oddała mi pocałunek zarzucając ręce na mój kark i przyciągając mnie bliżej siebie. Oderwaliśmy się od siebie dysząc.

- Powinienem na Ciebie nakrzyczeć a nie cię całować. Co ci odbiło żeby samej jechać. Nic nam nie mówiąc. Nie zostawiając żadnej wiadomości.

- Nie mogłam. Musiałam tak wyjechać, bo w zamku mamy szpiega. Bałam się ze gdyby ktoś więcej się o tym dowiedział to miałabym problem. Poza tym dziadek i wszystkim was poinformował.

- Mogłaś mi powiedzieć pojechałbym z tobą.

- Musiałeś zostać. Ktoś musi uczyć dzieciaki a zresztą Eva jest w ciąży. Myślisz ze Jack sobie sam z nią poradzi. Poza tym Shon ze mną pojechał.

- Mogłaś napisać wiadomość.....

- Nie mogłam. Nie miałam czasu. Ale dowiedziałam się czegoś, co powinno nam, choć trochę pomóc. Choć muszę pogadać z tatą i dziadkiem.

Wyszliśmy z sali, choć byliśmy w niej sami nawet nie zauważyłem, kiedy inni wyszli. Poszliśmy do gabinetu jej ojca. Widok siedział wraz z Jemsem i Gregiem nad jakimiś papierami.

- Tato. Musimy pogadać.

- Miło Cię widzieć córko. A o czym to musimy porozmawiać.

- I tych sztyletach. Jak nam opowiadała tą legendę była mowa o 10 sztyletach. No, więc pojechałam z Shonem znaleźć Johna. On się zna na broni, ale o tej nic nie wiedział, więc poszliśmy do twierdzy. Max powiedział mi ze takich sztyletów jak ten, co Mark nim oberwał jest tylko 10 i że każdy ród ma swój.

Patrzyłam jak mina taty zmienia się z zamówionej w zdumioną.

- Uważasz ze ten sztylet to ten z legendy.

- To nie może być zbieg okoliczności. Dobrze wiesz ze nic nie dzieje się w naszym świecie bez przyczyny. A co jeśli nasze rody miały chronić i krew i sztyletu. Ona są kluczem do ucieczki.

- Mamy jeden sztylet to gdzieś muszą być pozostałe.

- Obawiam się ze to coś już je ma.

- Jesteś tego pewna.

- Shon i ja podczas powrotu wysłaliśmy listy do każdego rodu ze szkicem sztyletu i pochwy. Na razie czekam aż mi odnoszą czy posiadają takie same.

- Dobrze. Powiedz rodzeństwo żeby przyszło do mnie.

- Oczywiście ojcze.

Wyszliśmy z gabinetu i poszliśmy do salonu gdzie powinna być reszta rodziny.

- Tata chce nas widzieć.

Jak tylko Aria to powiedział każdy wiedział i kogo chodzi. Wstał i poszli do biblioteki gdyż to tam zwykle były narady rodzinne. Gdy wszyscy już się zebrali Shon wraz z Arią zaczęli opowiadać, czego się dowiedzieli. Gdy skończyli zapadła głucha cisza.

- Chcesz powiedzieć ze jeden z tych sztyletów był w naszej rodzinie a ktoś go sobie tak po prostu wykradł.

- Tak. Na to wygląda. Sprawdziłem w księdze spisy broni. Pochwy i rękojeści sztyletów są inaczej ozdobione. Wychodzi na to ze ten sztylet, którym Marco oberwał był kiedyś w naszej rodzinie.- powiedział Shon.

- Jeśli sztylet w będący w naszej rodzinie został skradziony to inne też ? Skąd możemy mieć to pewność ze ma wszystkie sztylety.

- Nasza rodzina jest opisywana, jako dziesiąta. A na pochwie i rękojeści jest 10 kamieni.

- Sztylety trzeba zbierać w odpowiedniej kolejności. Od 1 do 10. Inaczej nie zbierze się odpowiedniej energii. - powiedział Shon z nas książki.

- Co ty tam czytasz?- zapytał Jack.

- Pożyczyłem książkę z Twierdzy. Są tu opisane sztylety. Co mogą dać właścicielowi, jakie są ich możliwości itd.

- I co jest tam coś ciekawego?

- I tak i nie. Są opisane właściwości pojedynczych, ale nie ma nic o tym co mogą zrobić gdy są wszystkie razem.

- One są kluczem do legendy. Ojcze w tej legendzie są opisane właśnie te sztylety. Jeśli to coś ma je wszystkie to brakuje mu tylko krwi.

- Nie ma ich wszystkich.- spostrzegł Mark.

Wszyscy spojrzeliśmy na sztylet leżący na blacie stołu.

- Ktoś po niego przyjdzie.

- Na pewno a kiedy przyjdzie będzie musiał z nami porozmawiać.- powiedział Tata.


Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz