Rozdział 10. Zagadka

76 5 0
                                    

Perspektywa Aarona......

Aria wylądowała w zamkowych ogrodach. Szybko zeszliśmy z niej a ona przemiła się i zemdlała na trawę.

- Aria, hej kochanie. -przewróciłem ją na plecy i położyłem jej głowę na swoich kolanach.

- Jest wycieńczona. Tyle czasu używała magii ze teraz musi ja zregenerować.- poinformował mnie jej ojciec.- Zanieście ja do jej komnat. Niech ktoś z nią zostanie. Jak się obudzi przyjdźcie wszyscy do biblioteki. Musimy porozmawiać o tym, co tam zaszło i co znaleźliście.

Jak tylko skończył mówić podbiegł do nasz biały tygrys.

Królowa przemienił się i podeszła do córki sprawdzić czy nie jest ranna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Królowa przemienił się i podeszła do córki sprawdzić czy nie jest ranna.

- Co tam się stało Eidon? Wyjaśnij mi to, czemu konie przebiegły bez Was a kilka chwil potem zobaczyłam zbliżającą się Arie w drugiej postaci niosącą Was!!- zaczęła krzyczeć.

- Kochanie uspokój się proszę. Wszystko Ci opowiem, ale nie teraz. Teraz musimy zanieść ja do jej pokoju.- Eidon starał się uspokoić żonę.- Shon zanieś ja do komnat.

Podniósł siostrę i zaczął iść w stronę wejścia do zamku. Poszedłem za nim. Położył ja na łóżku i odwrócił się do mnie.

- Zostaniesz z nią ja muszę iść zobaczyć czy wszystko, co tam znaleźliśmy trafiło do biblioteki a potem idę zobaczyć, co u Jacek i May.

- I tak miałem z nią zostać.

Shon wyszedł załatwić swoje sprawy a ja podszedłem do Arii i położyłem się koło niej. Patrzyłem na jej spokojną twarz. Wyglądała tak pięknie.

Perspektywa Arii.....

Nie wiem ile czasu minęło od mojej utraty przytomności. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że leżę na swoim łóżku obok patrzącego na mnie Aarona.

- Długo spałam?

- Parę godzin.

- Siedziałeś tu przez cały czas?

-Tak, nie chciałem Cię zostawiać.

Uśmiechnął się do mnie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej wzdychając.

- Dzięki że mną tu zostałeś.-podniosłam głowę żeby pocałować to w usta.

- A co miałem innego do roboty.

- Nie wiem. Mogłeś iść do ojca albo do sióstr.

- Wolałem zostać z tobą.

Leżał ze mną przesz jakiś czas aż w końcu zaczęłam być głodna. Poszliśmy do kuchni abym mogła coś zjeść. Kiedy kończyła posiłek, który mi przygotował do pomieszczenia weszli moi rodzice. Jak tylko mama mnie zobaczyła podeszła i mnie mocno przytuliła.

- Moja córeczka. Nic Ci nie jest? Jak Cię zobaczyłam nieprzytomną w ogrodzie już chciałam zabić Twojego ojca, że na to pozwolił.

- Mamo już dobrze nic mi nie jest. Musiałam tak postąpić nawet bez prośby taty bym ich tu przeniosła. Inaczej zginęlibyśmy tam. Nie mieliśmy szans.- zaczęłam wyjaśniać.

- Tata powiedział mi, co się tam stało. - mówiła ciągle mnie przytulając.

- Nie puszczę Cię więcej na żadną wyprawę nie ma nowy. -powiedziała odzywając mnie od siebie na długość ramienia.

- Ale przecież nic się nie stało.

- Jak to nic się nie stało? Straciłaś przytomność na kilka godzin!!-zdenerwował się.

- Po prostu źle dysponowała mocą. Jakbym pobierał ją wolniej nic by się nie stało mam nauczkę.

- Skoro nie umiesz dysponować zasobami darów to wracasz na treningi moja droga.

- Dobrze. Nie przekonam Cię, że to był jednorazowy przypadek.- Aaron przez cały czas przypatrywał się naszej rozmowie z uśmiechem.

- Wasza wysokość, kiedy mamy się stawić w bibliotece? - zapytał się mojego ojca.

- Dopiero jutro. Każdy z nas powinien odpocząć i pomyśleć, co się tam działo. Poza tym Shon poszedł do żony i syna, więc już raczej go od nich niewyciągnięty.-powiedział uśmiechając się pod nosem.

- Ach my też chodźmy do Alca. Nie widział Cię długo i tęskni.- powiedziała Tayla.

- Dobrze a więc chodźmy do naszego najmłodszego brzdąca.- pocałował Arie w czoło, objął żonę w pasie i razem wyszli do komnat Alca.

- Czy to nie zabawne, że twój brat ma synka młodszego o niecały rok od swojego najmłodszego brata.

- Nie już zdążyłam się przyzwyczaić. Gdybyśmy żyli na Ziemi nie miałabym takiej rodziny. A nie wyobrażam sobie bez nich życia.- uśmiechnęła się na myśl o mojej zwariowane rodzinie.

- Choć oboje musimy odpocząć przed jutrem. Coś mi się wydaje ze to będzie długi dzień.- Aaron odprowadził mnie do komnaty a sam poszedł do siebie.

Mimo tego ze byłam nieprzytomna przez parę godzin czułam się bardzo zmęczona. Poszłam do łazienki się przebrać. Gdy tylko położyłam się na łóżku od razu zasnęłam.

Na mokradłach za wschodnią granicą.

- Jak to możliwe, że oni przyjechali sprawdzić tą wioskę. Powiedzcie mi jak. Zostaliście wyraźne instrukcje: wybić wszystkich jak tylko wyślą orły z raportami. Jak mogliście to spieprzyć. - byłem wściekły - Nie po to tyle czasu marnowałem na dopracowywanie tego planu. Przez was teraz wszystko wisi na włosku. - moi ludzie to niekompetentni idioci. Nie potrafią nawet dobrze zabijać. A przecież to nie jest takie trudne.

- Panie oni nic nie widzieli Uchu ich wypłoszyli. Nie dotarli do wioski.

- Ale wiedzą że coś się tam stało. Jeśli zniszczą moje plany to pierwsze, co zrobię to wrzucę Was na pastwę tych stworzeń.

- Panie..

- Co znowu?!!!!

- Jeden z naszych zwiadowców powiedział ze widział czarnego smoka w wiosce.

- Co!!???!!! Jest tego pewien?

- Tak Panie.- posłaniec nie był. Na tyle odważny by spojrzeć mi w oczy w się mu nie dziwię. Każdy się tego boi. Tylko nieliczni są odporni na moje uroki. Podszedłem do stołu z mapą i to wywaliłem w gniewie.

- Wyjść wszyscy!!! - jeśli to prawda, że jednak byli w wiosce muszę przyspieszyć pewne wydarzenia. Oby nic nie znaleźli. Nie mogę tu wiecznie tkwić muszę się stąd wydostać mam już dość tego wymiaru. Tak niewiele brakuje abym wrócił tak niewiele.....


Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz