Rozdział 30. Spotkanie

58 6 0
                                    

Perspektywa Arii......

Dzień rozpoczął się tak jak zawsze. Wspólne śniadanie, instrukcje, co mamy dziś robić i rozesłane nad do swoich obowiązków. I mnie maiłam żadnych a musiałam pomyśleć. Poszłam do swojej sypialni żebrać się w spodenki do kolano sportowy stanik, który noszę zwykle, kiedy trenuje. Związałam włosy w kucyka, wyjęłam jeszcze materiałowe taśmy na ręce i poszłam do sali treningowej. W drodze zawinęłam siebie materiał na dłoniach. W sali nikogo nie było, nic dziwnego jest jeszcze wcześnie. Dzieciaki o tej godzinie uczą się historii albo magii lub czegokolwiek innego. Treningi mają popołudniu. Zaczynam od rozgrzanie i rozciągnięcia mięśni. Biegam trochę dookoła sali. Gdy jestem już gotowa podchodzę do worka treningowego. Zaczynam wymierzać precyzyjne ciosy rękami i nogami. Kopie worek na wysokości ludzkich kolan. Bije go z łokci w "klatkę piersiową". Pięściami wymierzam ciosy po całym worku. Tylko smok zna jego położenie.... Ale czego? Co może to znaczyć? Kto zesłał na mnie ten sen? Może moja podświadomość próbuje mi coś przekazać. Ale co? Ta nieświadomość mnie dobija. Przestaje walka w worek i przykładem do niego czoło ciężko dysząc. Z całej siły kolor ho kolanem z frustracji, jaką mnie wypełnia.

- Łoł spokojnie. Czym sobie ten worek zasłużył ze go tak traktujesz ? - powiedziała Anna.

Odwróciłam si do niej. Stała jakieś 5 metrów za ode mnie a obok niej stały Nota i Luna.

- Część dziewczyny. Niczym. Po prostu trenuje.

- Nam oczy nie zamydlisz zbyt długo Cię znamy żeby wiedzieć ze jesteś na coś zła. - odparła Luna.

- Właśnie. - dodała Nora. - Poza tym jak trenujesz to zawsze z kimś. Kiedy chcesz coś przemyśleć lub jesteś wkurzona okładasz manekiny.

Zaśmiałam się, bo miały rację. Zawsze tak robię.

- A co innego mam robić. Musze jakoś odreagować to wszystko.

- Zawsze możesz przyjść do nas już my byśmy coś wymyśliły. - powiedziała Anna.- A teraz idziesz do się i się ogarnąć. Jedziemy do miasta.

- Zabawimy się trochę.- odpowiedziała Luna.

- Zresztą nie masz nic lepszego do roboty. - odezwała się Nora.

Patrzyłam się na nie zastanawiając się nad ich słowami. W sumie to miały rację.

- Dobra.

45 minut później. ....

Idę z dziewczynami do stajni. Badamy w tym czasie i tym co będziemy robić jak już dotrzemy na miejsce. Na wszelki wypadek gdyby ktoś mnie szukał zostawiłam liścik gdzie jestem i z kim. Biorąc pod uwagę moja obecna sytuację muszę być ostrożna. Zresztą jakbym tego nie zrobiła wszyscy zaczęliby mnie szukać. Podeszłam do swojej klaczy z siodłem. Idy już była gotowa do drogi zaczęła ruszać łbem. Poklepałam ją po szyi i wsiadłam na nią. Dziewczyny już siedziały na swoich koniach, więc ruszyliśmy przez dziedziniec do głównej bramy. Jechaliśmy wolnym tempem żeby móc rozmawiać. Po jakiejś godzinie byłyśmy na przedmieściach miasta. Szybko dojechaliśmy do centrum. Zostawiłyśmy konie przy paśniku. Chodziłyśmy po centrum oglądając różne tkaniny, dodatki i najnowsze stroje. Ja jak zawsze musiałam podejść do stoiska z bronią. Może znajdę coś ciekawego. Było kilka sklepików, ale wybrałam ten, w którym zawsze znajduje coś dobrego. Nie jest to duży sklep. Na jakieś 20 metrów kwadratowych. W porównaniu do innych jest raczej mały. Gabloty i stojaki ciągną się wzdłuż ścian. Na środku pomieszczenia też stoki jedna. Po prawej stronie od drzwi wejściowych siedzi za ladą sprzedawca. Kiwał mi głową, na co mu odpowiedziałam. To starszy rzemieślnik. Na jedne z najlepszych rodzajów broni, jakie znam. Przechodzę się wzdłuż gablot podziwiając jego wyroby. Przystaje na dłużej przy sztylecie z ostrzem ze srebrno czarnego metalu. Rękojeść jest ze srebra i skóry. Ale to ostrze zwraca najbardziej moja uwagę. W między czasie ktoś jeszcze wszedł do sklepu, ale nie zwracam na niego uwagi tylko biorę sztylet do ręki. Oglądam go ze wszystkich stron i warze jak leży mi w dłoni.

- Piękny sztylet. Widzę, że zna się Pani na broni.

- Od dziecka mam z nią styczność.

Odwracam się do mojego rozmówcy. Wygląda jak człowiek. Jego twarz ma ostre rysy i prosty nos. Małe usta i szerokie oczy, ale nie jestem w stanie określić ich koloru. W jego postawie jest cos niepokojącego.

- Jestem Reidnar a ty jak się nazywasz.

To imię. Nikt nie posiada takiego. To nie może być zbiegł okoliczności. Przyglądam mu się dokładniej ma czarne włosy i potężna postawę, na rękach wiele blizn przy pasie miecz, którego nigdy jeszcze nie widziałam. Nie pochodzi z naszego świata.

- A więc to Ciebie szukamy.

- Nie wiem, o czym mówisz.

- W to akurat nie uwierzę. Wiem, kim jesteś Reidnar. Trisz nas przed tobą ostrzegała.

Jego twarz nagle się zmieniła z przyjaznej na okrutną.

- Doprawdy a co o mnie opowiadała Smoczyco.

- Myślę, że sam powinieneś ka o to zapytać przecież się kochaliście.

- Niestety nie mam z nią kontaktu od wielu lat.

- Hmmmmm jak mi przykro. Ale wybacz mam lepsze rzeczy do roboty niż stanie tu i rozmawiania z kimś, kogo będę chciała zabić.

Wzięłam sztylet i podeszłam do kasy. Sprzedawca spojrzał to na mnie to na niego nie wydając żadnego słowa. Jakby nas w ogóle nie słyszał. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu.

- Jeszcze się spotkamy Smoczyco zobaczysz.

- Liczę na to. Może w tedy w końcu trafisz gdzie twoje miejsce.

Znalazłam dziewczyny przy sklepiku z jedzeniem. Dopiero teraz odpadły mnie uczucia, które powinnam odczuwać przed chwilą. Strach, co może zrobić. Niewiedza, co to tu sprowadziło. Złość ze miałam okazję to zabić i tego nie zrobiłam. On też mógł mnie zabić. Zdobyłby wtedy moja krew. Miałby już to, czego potrzebuje. Przynajmniej w części. Zastanawia mnie tylko to, czemu nie próbował mnie zranić. Może nie wie o tym ze ja mam tą krew, której potrzebuje.

-......co o tym sądzisz Aria ?

- Co ? Mówiłaś coś ?

- Pytałam się, co sądzisz o prezencie, jako kupiłam Willowi na urodziny.

Spojrzałam na Annę i na to, co trzyma w dłoni. Jest to skórzana kurtka bardzo w jego stylu. Z zamszowymi wstawkami.

- Świetna. Będzie zadowolony.

- A ty co kupiłaś ?

- Sztylet.

- Pokarzesz ?

Podałam go dziewczyną. Zaczęły go oglądać i wyrażać swoje oponie na jego temat.

- Z jakiego on jest metalu ?- zapytała Anna.

- Nie wiem. Podejrzewam, że jest rzadki, bo troch mnie kosztował.

- Spodoba mi się jestem tego pewna. - oznajmiła Luna

Zaczęliśmy plotkować jak to dziewczyny. Wróciliśmy do zamku jak zaczęło zamieszkać. Naszymi końmi zajęli się stajenni. Każda z nas wróciła do swoich pokoi. Umówiłyśmy się na jutro ze spotkamy się żeby przygotować przyjęcie dla Willa. Weszłam do swojej sypialni i zostawiłam sztylet na komodzie. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki umyć się po całym dniu. Gdy ciepła woda obmywała moje ciało jeszcze raz zaczęłam myśleć i tym spotkaniu. Czemu on wyszedł z kryjówki. Po co ryzykował spotkanie ze mną jak wie ze chcemy go zniszczyć. Jest aż tak głupi czy sprytny ? Może miał swój cel w tym wszystkim. Musze powiedzieć o tym tacie. Ale zrobię to dopiero jutro. Nie będę go nie pokoić o takiej porze. Pewnie już śpi. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam. Osuszyłam jeszcze trochę włosy i położyłam się do łóżka. Ciekawa jestem, co przyniesie jutrzejszy dzień.

-----------------------------------------------------

Nie mam za wiele czasu na pisanie, więc rozdział mogą pojawiać się rzadziej niż jeden w tygodniu.

Komentarze mile widziane przy każdym rozdziale !!!!!


Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz