Perspektywa Aarona .......
Wstaliśmy, gdy tylko wzeszło słońce. Zobaczyłem ją w promieniach wczesno wschodzącego słońca. Wyglądała pięknie. Słońce padające pod tym kontem podkreślało jej piękne rysy. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Nie chciałem uwierzyć ze ona czuję do mnie to samo, co ja do niej.
- Ziemia do Aarona!! - zawołała Aria.- Zawiesiłeś się.- uśmiechnęła się do mnie.
- Po prostu podziwiam widoki.- przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem. Odwzajemniła pocałunek i to z entuzjazmem.
- Gruchające gołąbki czas na śniadanie!!!- zawołał nas Mark.
- Wiesz jak popsuć nastrój amicum.- odpowiedziałem jak tylko udało mi się od niej oderwać.
Przeszliśmy do reszty zjeść śniadanie. Jak na surwiwal nie było takie złe. Kanapki z pomidorem, ogórkiem i pieczonym kurczakiem.
- A więc tato powiesz nam, co wczoraj chodziło.- zapytała Aria.
- Widziałem już takie rany.- Widok spojrzał na swoje dzieci i na mnie.
- Gdzie i kiedy?- zapytał Shon.
- Wy tego nie pamiętacie byliście za mali. Nawet ty Shon. To było jeszcze zanim się tu przenieśliśmy. Podczas Przeklętej Wojny mieliśmy przypadki wielu morderstw niezwiązanych z wojną. Ofiary miały powyrywane serca i wyłupione oczy. Nigdy czegoś takiego nie widzieliśmy. Przed ostateczną bitwą morderstwa ustały. I nigdy dotąd nie widzieliśmy tego znów.- podczas całej historii patrzył w przestrzeń i miał nieobecny wzrok. Kiedy w końcu wrócił widać było w jego oczach strach.- jeśli to coś wróciło to mamy poważny problem.- skończył mówić i podszedł do swojego konia.- Szykujcie się niedługo ruszamy.
Wszyscy zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy. Po 30 minutach byliśmy gotowi do dalszej drogi.
- Musimy dziś dotrzeć do Jeziora Kryształowego. Tam przenocujemy to najlepsze miejsce.-poinformował nas Shon.- Nie ma innego miejsca równie bezpiecznego.
- Czemu przecież Jezioro jest praktycznie na widoku na polanie przy nim jest bardzo mało drzew. Wiem, że z trzech stron jest osłonięte górami, ale kto wie, co w nich mieszka.-powiedziała Aria.
- Chyba musisz się trochę pouczyć siostrzyczko. - zawołał Jack.
- To jezioro jest uważane za święte. Jego wodą ma lecznicze właściwości. Dlatego w górach przy nim jest Skalne Miasto. Zamieszkuje je lud utalentowany w leczeniu. Każdy z nich uczy się, aby potem w pewnym wieku wyjechać i pomagać inny. Zwykle zamieszkują w miasteczkach i wsiach, aby mieć blisko do potrzebujących. To jeden z nich uratował waszego dziadka przed śmiercią.- król spojrzał kolejno na swoje dzieci a potem na mnie.- Jakby się, któremu z nas coś stało oni nam pomogą.-dodał.
Ruszyliśmy galopem w stronę gór. Jechałem obok Arii spoglądając na nią, co chwila.
- Mam coś na twarzy, że tak na mnie patrzysz?- zapytała mnie.
- To już nie wolno mi popatrzeć na moją narzeczoną?- uśmiechnąłem się do niej.
- Ale ja jeszcze nie jestem twoją narzeczoną. Nie oświadczyłeś mi się.- zaczęła się ze mną przekomarzać.
- To muszę jak najszybciej naprawić mój błąd.
Jechaliśmy pół dnia, gdy zobaczyliśmy przejście przez góry.
Puszyliśmy przejściem pod górą. Droga trwała jakieś 2 godziny. Gdy przeszliśmy już na drugą stronę. Czekała nas jeszcze 4 godzinna droga traktem do Jeziora.
Perspektywa Arii......Przez całą drogę do Jeziora przekomarzałam się z Aaronem i Jackiem. W pewnym momencie koło traktu zaczęły rosnąć wysokie sosny. Wiedziałam, że niedługo będziemy na miejscu. To, co zobaczyłam zaparło mi dech. W krystalicznej wodzie jeziora odbijały się znajdujące wokół niego góry. Szkoda, że nie mamy takiego widoku, na co dzień, mogłabym patrzeć na niego godzinami.
- Niedaleko jest górska chata tam się zatrzymamy.-poinstruował nas ojciec.
Znaleźliśmy domek. Zabraliśmy swoje rzeczy do środka a konie zaprowadziliśmy do małej stajni.
- Rozpalcie ogień w kominku i wybierzcie sobie pokoje.- powiedział tata. - Są trzy pokoje. Dobieranie się w pary. - spojrzał groźnie na Aarona.
- Choć Mark będziemy kimać w jednym. Na szczęście są w każdym dwa oddzielne łóżka.- oznajmił Shon krzywiąc się chyba na myśl, że musiałby spacz nim w jednym łóżku.
- Aria śpimy razem?- spytał się mnie Aaron uśmiechając się do mnie.
- Czemu nie i tak już spaliśmy w jednym łóżku.- podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
- A kiedy to było?-zaciekawił się Jack.
- Po naszej kłótni. Choć idziemy się położyć zmęczona jestem.-pociągnęłam Aarona do naszego pokoju.
Zwykły skromny pokój z dwoma łyżkami po przeciwnych stronach. Na łóżkach leży biała pościel przykryta szara narzutą.
- Złączmy łóżka to będziemy mogli się do siebie przytulać.-zaproponował.
- Ok. Zróbmy to. Ale jak będą mieć do nas pretensje, że razem śpimy to zwale winę na Ciebie -ostrzegłam go uczciwie.
- Dobra nie ma sprawy.- uśmiechnął się do mnie chytrze.
Poszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam ręce na jego ramionach. Patrząc mi w oczy zaczął powoli przybliżać swoje usta do moich. Pocałunek był delikatny. Jakby muskał moje usta piórkiem. Staliśmy przytulając się tomiki nie usłyszeliśmy, że nas wołają na kolację. Wróciliśmy na dół do reszty. Shon przygotował kolacje. Złożona była z kanapek z szynką i ogórkiem. Po kolacji siedzieliśmy przy kominku w przyjemnej atmosferze.
- Musimy jutro dotrzeć do granicy i zobaczyć, o co chodziło z tym listem.- oznajmił tata.
- Co było w nim napisane ojcze?- zaciekawił się Mark.
- Właściwie to nic normalny raport, ale orzeł, który go przyniósł miał skrzydła popełnione krwią. Dlatego tam jedziemy sprawdzić czy był jakiś atak ze strony istot zamieszkujących mokradła.-odpowiedział.
Przy wschodniej granicy znajdowały się mokradła. Nikt się tam nie zapuszczał od czasów Wojny.
- Idźcie już spać jutro czeka nas ciężki dzień.
Poszliśmy do swoich pokoi odpocząć przed jutrem.
CZYTASZ
Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)
FantasíaZAKOŃCZONA!! Dostaliśmy nowy świat po tym jak wykonaliśmy swoje zadanie na Ziemi , pokonaliśmy zło jakiego przedtem nie było teraz żyjemy spokojnie w innym wymiarze w którym panujemy i który nazywamy domem nie wiedzieliśmy że to zło znów sie odrodzi...