Perspektywa Arii.......
Po tym jak Drogon odleciał Patch i Shon położyli ciało dziadka na nosze i poszliśmy hospitium. W drodze ludzie ustępują nam miejsca. Niektórzy na widok martwego ciała dziadka wydają odgłosy zdumienia. Cóż każdy go znał. I wszyscy go kochali. Drzwi prowadzące do sali chorych są szeroko otwarte a na łóżkach leży wielu rannych. Na końcu sali siedzi nasz ojciec. Jest badany przez jednego z przybyłych mnichów. Staje w miejscu patrząc jak mój brat i Patch kładą ciało dziadka na jednym z łóżek. Tata patrzy na nie z twarzą ukazująca rozpacz. Czuje ja po policzkach spływają mi łzy. Aaron obejmuje mnie w pasie. Mam wrażenie, że mija wieczność zanim tata podnosi się i podchodzi do nas. Od razu przytulam się do niego.
- Próbowałam go powstrzymać tato. Starałam się.
- Wiem kochanie. Ale udało ci się. Zabiłaś naszego wroga i zniszczyłaś jego ciało. Dziadek jest teraz z babcią i oboje są z ciebie bardzo dumni.
- Jak mamy powiedzieć o tym mamie?
- Ja to zrobię. Wy powiecie swojemu rodzeństwu.
Objął mnie mocniej a ja syknęłam z bólu. Całkiem zapomniałam o mojej ranie.
- Aria, co to jest? Czemu od razu nie dałaś się opatrzeć tylko stoisz. Już na łóżko i czekaj aż ktoś się tobą zajmie. A reszta jak nie jest ranna niech znajdzie sobie zajęcia. Możecie wziąć się za pomaganie innym. Shon przeniesiesz się do mamy i sprowadzisz ich z powrotem, ale masz to zrobić tak żeby przenieść ich do jednego z salonów.
- Dobrze ojcze.
Mark i Aaron siłą posadzili mnie na jednym z wolnych łóżek zabierając mi broń i ściągając kurtkę.
- Aria, czemu nie masz na sobie koszulki?
- Tata miał ranę kłutą, która mocno krwawiła. Musiałam czymś zatamować to krwawienie.
- Dobra kładź się już i odpoczywaj. Ktoś cię zaraz obejrzy.
Przez dobre 10 minut leżę bezczynnie na łóżku a Aaron i Mark pilnują mnie. Mam dość bezczynności. Powinnam pomagać. W reszcie jeden z braci podchodzi do mnie. Zaczyna oglądać moja ranę uciskając miejsce wokół zranienia.
- Nie masz zakażenia a krew jest normalna. Sztylet nie był zatruty. Masz szczęście. Zaraz cię zszyje i założę bandaż. Potem możesz iść. Ale nie wolno ci przeciążać boku.
- Dobra.
- Przypilnuje jej.
- Jasne.
- Nie myśl, że pozwolę ci się przemęczać.
Super. Teraz to nic nie będę mogła robić.
- A mogę, chociaż zobaczyć się z resztą?
- Tak. Aaron ja ją zaprowadzę a ty idź zobaczyć się z siostrami i ojcem. Shon pewnie już ich wszystkich przeniósł do największego salonu. Tam nie ma śladów walki, więc pewnie będą tam siedzieć przez pewien czas. My zaraz przyjdziemy.
- Dobra. Aria nie przesadzaj dobra.
- Dobrze.
Daje mi całusa w głowę i wychodzi.
Perspektywa Shona....
Przenosz się do miejsca gdzie jest cala moja rodzina i inni niezdolni do walki. Dzieciaki zauważają mnie pierwsi i zaczynają krzyczeć na mój widok. Nie mam na sobie krwi, ale nadal mam rynsztunek bojowy. Jak tylko udaje mi się dostrzec żonę i syna podbiegam do nich. Przygarniam ich i ściskam.
- Shon. Dobrze, że nic ci nie jest.
W pewnym momencie podchodzi do nas mama.
- Synku nic ci nie jest. Dużo jest rannych?
- Jeszcze nie wiemy dokładnie, ale tak. To była ciężka bitwa. Ale już wszystko jest dobrze i możecie wracać, lecz na razie zostajecie w głównym salonie.
- Dobrze. Dzieci powiedzcie innym, że przenosimy się do domu.
- A mamo tata prosił żebyś od razu do niego poszła. Powinien być w pokoju obok.
- Dobrze jak tylko wszyscy się przeniosą to do niego pójdę. Mam nadzieje, że nic mu nie jest.
- Został ranny, ale niegroźnie.
- To dobrze. Synku ty idź z Mai i swoim rodzeństwem ja tu wszystkiego dopilnuje razem z babcią.
- Dobrze. Widzimy się w domu.
Perspektywa Eidona.....
Chodzę niespokojny po jednym z salonów. Zastanawiam się jak mam powiedzieć zonie o tym, że jej tata nie żyje. Wiem, że będzie cierpieć. Dużo przeszła przy stracie matki i nie wiem jak zareaguje teraz. Stoję twarzą do okien i patrzę na ogród, gdy słyszę jak otwierają się drzwi. Odwracam się i widzę Tayle z Aleciem na rękach.
- Kochanie tak się cieszę, że nic ci nie jest. Shon mówił, że miałeś niegroźną ranę.
Podchodzi do mnie żeby mnie obejrzeć.
- Tak, to była powierzchowna rana. Dowiedzieliśmy się kto nas zdradził.
- Kto?
- Lord Demar.
- Zabije sukinsyna.
- Już jest martwy. James go zabił. Uratował mi życie.
- A właśnie gdzie jest tata? Podziękuje mu. Nie wiem, co bym zrobiła gdybym cię straciła kochanie.
- Taylo widzisz, Aria walczyła z Reidnarem a James jej pomagał. Udało jej się go zabić. Ale niestety..
- Tata?
Załamał jej się głos. Już wie. Z oczu zaczynają płynąc jej łzy i mocniej przytula do siebie naszego syna.
- Aria ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Poświecił się żeby ona mogła go zabić.
- Cierpiał?
- Nie. Odszedł spokojnie.
Podchodzę do niej i przytulam ją. Wiem, że mnie teraz potrzebuje.
- A jak Aria to przeszła?
- Nie najlepiej.
- Pójdę do niej. Musimy to powiedzieć innym.
- Shon i Mark maja się tym zająć. Dobrze się czujesz.
- Nie. Właśnie straciłam drugiego rodzica. Jak będę potrzebowała jego pomocy to będę musiała iść do jego grobu.
- Tuż przed tym wszystkim twój tata powiedział mi, że miał wizje. Wiedział, że ma wybór. Albo pozwoli zabić siebie albo nasza córkę. Nie chciał żebyś cierpiała bardziej wiec wybrał mniejsze zło.
- To nie jest mniejsze zło. To boli. Bardzo boli. Jest tak jak w tedy, gdy mama odeszła.
- Wiem kochanie. Poradzimy sobie z tym słyszysz. Bede przy tobie przez cały czas.
- Wiem.- uśmiecha się do mnie przez łzy, które ciągle lecą jej z oczu.- Chodźmy do reszty. Musimy przy nich być.
Perspektywa Arii.....
Mark pomógł mi przejść do salonu gdzie jest cala nasza rodzina. Moje młodsze rodzeństwo na nasz widok podbiega do nas i zaczyna ściskać, co dla mnie nie jest za przyjemne. Siadamy wszyscy i zaczynamy opowiadać sobie, co się działo podczas tych 2 dni. Nie jestem w stanie im powiedzieć o dziadku. W pewnym momencie do pokoju wchodź rodzice. Już wiem, że niedługo reszta się dowie. Mam prosi dzieciaki żeby usiadła grzeczniej i posłuchały, co ma do powiedzenia z tatą. Nie jest w stanie tego powiedzieć nie plącząc. A ja ledwo mogę tego słuchać. Młodsi maja trudność ze zrozumieniem całej sytuacji, ale gdy to do nich dobiera zaczynają płakać jak wszyscy wokół. Nie wiem, kiedy Aaron obejmuje mnie i trzyma puki mój szloch nie przechodzi w ciche łkanie.
CZYTASZ
Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)
FantasyZAKOŃCZONA!! Dostaliśmy nowy świat po tym jak wykonaliśmy swoje zadanie na Ziemi , pokonaliśmy zło jakiego przedtem nie było teraz żyjemy spokojnie w innym wymiarze w którym panujemy i który nazywamy domem nie wiedzieliśmy że to zło znów sie odrodzi...