Rozdział 46. Radość

54 5 0
                                    

Perspektywa Arii.....

Rodzice są zadowoleni, że w końcu się zdecydowaliśmy pobrać. Mama jest wniebowzięta i chce już się zabrać za planowanie wszystkiego. Uważa, że pół roku to za mało czasu na przygotowanie wszystkiego, ale jakoś damy rade. Musze jej tylko powiedzieć żeby nie przesadziła. Nie chcemy z Aaronem żeby wielu ludzi i ozdób. Mam nadzieje, że to uszanuje. Aktualnie siedzę z dziewczynami i szukamy sukien dla nich. Oczywiście będą moimi druhnami. Dałam im wolna rękę, co do krojów mogą mieć nawet różne kroje i style byleby był jeden kolor.

- Ale pamiętasz że tydzień wcześniej powinnyśmy ci zorganizować wieczór panieński?

- Nie jestem w ogóle pewna czy chce go mieć.

- Oj daj spokój. Musisz się na niego zgodzić to tradycja.

- No nie wiem.

- Chłopaki na pewno zrobią Aaronowi kawalerski. Dawaj no zabawimy się trochę.

- O dobra, ale nie będziemy za bardzo szaleć.

- No ok.

Zagłębiamy się z dziewczynami w rozmowę o sukienkach i innych pierdołach, gdy nagle czuje na swojej szyi czyjeś usta. Widzę Willa i Rysa stojących za dziewczynami wiec uśmiecham się.

- Myślałam, że dłużej zajmie wam rozmowa o tym, w co maja się ubrać chłopaki. Rozumiem, że przekazałeś im nasze wytyczne.

- Tak. Ale zgodzili się tylko na założenie tradycyjnych szali a chcą być ubrani w swoje wyjściowe stroje.

- Dobra może być. Jakoś się wpasują.

- Skończyłyście już?

- Tak a co?

- Chciałbym cię porwać na rentę dnia.

Nie wiem gdzie mnie prowadzi. Wychodzimy z mojego saloniku. Nasi przyjaciele zostają i jestem pewna, że jak wrócę to zastane pusty barek. Aaron prowadzi mnie korytarzami a potem schodami na wyższe piętro. W końcu zatrzymujemy się przed ozdobnymi drzwiami. Noe wiem, co jest w środku, ale jestem bardzo ciekawa.

- Twoja mama mówiła, że tu są trzymane pamiątki po waszych zmarłych przodkach. Pomyślałem, że na ślubie chciałbyś nosić cos po babci.

Otwiera drzwi i wchodzimy do środka. Nigdy tu nie byłam wiec jestem zaskoczona. Pod ścianami ciągną się gabloty z rożni przedmiotami. Podchodzimy do każdej z nich. W środku znajdują się zdjęcia i pamiątki. Ale moja uwagę przykuwa jedna wysoki zasłonięta prześcieradłem gablota. Podchodzę do niej i zaciągam materiał. W środku znajduje się piękna suknia ślubna. Taką sobie wymarzyłam. Jest z delikatnego materiału z bardzo lekkim odcieniu błękitu. Piersi opina koronkowy gorset a na całej powierzchni sukni są małe diamenciki.

- Tą sukienkę miała na sobie twoja babcia, gdy wychodziła za Jamesa. Wiem, że szukałaś podobnej wiec spytałem się twojej mamy czy teraz takie szyja, bo to jest bardzo stary model. Gdy jej go opisałem powiedziała, że w takiej wystąpiła jej mama i dlatego chcesz mieć identyczną. To ona wpadła na pomysł, że możesz ją założyć.

Łzy zaczynają mi płynąc ciurkiem po twarzy. Odwracam się do Aarona i przytulam do niego.

- Jesteś kochany.

Pół roku później

Perspektywa Aarona......

Jutro Aria zostanie moją żoną. Nie mogę się doczekać aż zobaczę ja jutro w tej pięknej sukni. Teraz siedzę z moimi siostrami i ojcem. Eva jest w 8 miesiącu ciąży wiec wszyscy jesteśmy trochę poddenerwowani, że może uradzić w każdej chwili. Jack nie odstępuje jej na krok poza tą chwila, ale musiał się stawić na zebranie. Ja nie poszedłem, bo nie mam, po co. Zresztą nie lubię ich.

- A czujesz jak cię kopie?

- Tak Zoey. Jak znowu zacznie do sama zobaczysz.

- Naprawdę?!

- Tak mała.

- Jak się czujesz córcia?

- Jak balon.

- Tak też wyglądasz.

- Aaron!

- No, co?

- Nie dogryzaj jej. Zobaczymy, co będziesz mówił jak Aria zajdzie w ciążę.

- My się na razie nie spieszymy. Chcemy się sobą nacieszyć. Zabierzemy się za dzieci za 3 lata.

- Dopiero?

- Zoey jesteśmy jeszcze młodzi. Poza tym niedługo zostaniesz ciocią. Będziesz miała się, kim zajmować. Potem będziesz tylko narzekać, że będziemy cię wykorzystywać jak nianię. Jeszcze będziesz mieć nas dość.

- Nie będę robić za nianie.

- Jasne.

Nagle słyszymy jak drzwi się otwierają i do środka wchodzi Jack i Aria. Uśmiechają się i podchodzą do nas.

- Hej kochanie jak było na zebraniu.

Jack siada koło mojej siostry i obejmuje ja kładąc rękę na jej brzuszku.

- Dobrze. Tata miał do nas sprawę. Chciał wiedzieć, co sadzimy o jego pomyśle. A jak ty i nasze maleństwo się czujecie?

- Bardzo dobrze. Mam ty dużo nianiek jak widzisz.

Podczas ich rozmowy Aria podchodzi do mnie i siada mi na kolanach.

- A wiec, o jaką decyzje waszego ojca chodzi?

- Tata chce abdykować. Powiedział, że jest już zmęczony i że najwyższy czas przekazać władze w młodsze ręce. Shon był zdziwiony, ale po rozmowie z tata zgodził się.

- Czyli niedługo będzie koronacja.

- Za jakieś dwa miesiące. Najpierw nasz ślub a potem tata powie o swojej decyzji Lordom. Jestem ciekawa och miny. A po tym jak jeden z nich zdradził a Ivo zajął jego miejscu się teraz starać, aby wrócić do łask.

- Dziwę się, że twój tata go nie wypędził.

- Nie mieliśmy dowodów, że pomagał swojemu ojcu. Ale wiem, że tata kazał go obserwować na wszelki wypadek.

- Aria musisz mi w czymś pomóc.

- O co chodzi Zoey?

- No, bo ja mam razem z Bree i Suzan sypać kwiatki i nie wiem, które buty wybrać.

- Chodź pomogę ci. Pokażesz mi od razu, jaką masz sukienkę.

Dziewczyny wychodzą a ja zostaje z reszta rodziny.

- I jak Jack jesteś gotowy na nadejście mojej siostrzenicy?

- Jeśli chodzi i pokoik to tak jest gotowy. Ale mam być z tobą szczery to się boje.

- Będziesz wspaniałym ojcem kochanie.

- Właśnie bracie. A jak zawalisz to wiesz, że nie tylko ja się z tobą policzę.

- Domyślam się.

- Macie już imię?

- Olivia. Po naszej mamie.

- Super. Jestem pewny, że byłaby szczęśliwa.

- Tata podsunął mi ten pomysł. Wspominał jak mam przechodziła każdą ciążę i jak była szczeliwa, gdy trzymała nas i nadawała imiona.

- Bardzo was wszystkich kochała i jestem pewny, że ciągle kocha gdziekolwiek teraz jest.

- Dzięki tato.



Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz