Rozdział 16. Trucizna

67 6 6
                                    

Perspektywa Arii......

To, że zasnęłam można uznać za cud. Byłam pewna, że po dzisiejszych wydarzeniach mi się to nie uda. Obudził mnie zapach świeżej kawy. Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Aaron stał w nogach mojego łóżka z kubkiem kawy.

- Masz może też dla mnie?

Podszedł i podał mi filiżankę z moją ulubioną kawą latte z łyżeczka cukru.

Usiadł koło mnie popijając kawę. Siedzieliśmy w ciszy delektując się chwilą spokoju.

- Byłem dziś u Marka.

- Jak z nim?- śpiewam się oczekując na odpowiedź.

- Lepiej nie jest już taki blady i rozmawia. Ale rana jest ciągle świetna. Ma zostać w hospitium dopóki rana nie będzie całkiem wyleczona.

- A ty ja cię czujesz w związku z jego raną, przecieru jesteś cię amicum ?

- Czuję tylko lekkie dyskomfort, ale jest dobrze. Dzięki więzi wiedziałem, że został ranny a to nie widziałem. Od razu do niego pobiegłem.

- Jak oni się tu mogli dostać. I to jeszcze, podczas gdy ochrona była jeszcze specjalnie zwiększona.- zaczęłam się zastanawiać.

- Tę rozmyślania zostaw sobie na spotkanie rady. Twój tata ogłosił, że każdy ma się dziś na nim stawić. Odbędzie się w dużej sali. Będą całe rodziny.

- Cudownie.

- Choć mamy mało czasu. Musimy się przebrać. Za 30 minut musimy być w Szklanej Sali.

Super po prostu super ma tylko pół godziny na zjedzenie śniadania, użycie się i ubrania.

- Muszę wziąć prysznic.

- Ja też muszę może weźmiemy to razem- powiedział patrząc na mnie i sugestywnie poruszając brawami.

- Wtedy na pewno się nie wyrobimy. Na takie rzeczy będziemy mieć czas później.- pocałowałam go i poszłam do łazienki.

Wzięłam szybki ciepły prysznic. Gdy wyszłam siedział już w czystych ciuchach i po prysznicu czekając na mnie. Poszłam wziąć ubrania. Wybrało zwykle dopasowane dżinsy i zielona bluzkę. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Zaczęliśmy jeść przyniesione przez niego śniadanie: jajecznicę razowe tosty i sok pomarańczowy. Gdy skończyliśmy ruszyliśmy na spotkanie. Po drodze do sali mieliśmy strzeże patrolujące teraz pałac.

- Myślisz że ten atak może się jeszcze powtórzyć ?- zapytałam.

- Nie wiem. Możliwe. Ale mam nadzieję, że to było jednorazowe.

- Miejmy nadzieję.

Weszliśmy do sali i od razu uderzył nas hałas panujący w sali. Ruszyliśmy schodami w dół gdzie stali wszyscy. Skierowaliśmy się do moich rodziców, przy których stał ojciec Aarona. Gabriel przywitał się z nami wylewnie.

- Aria kochanie tak się cieszę, że będziesz w naszej rodzinie.

- Ja też się cieszę, choć nie spodziewałam się, że oświadczy mi się na oczach wszystkich. Myślałam, że po prostu nasze zaręczyny zostaną ogłoszone.

- Nie miałem okazji cię prosić o rękę jak należy. Musiałem to nadrobić.- powiedział całuję mnie w skroń.

Staliśmy z nimi czekając jak wszyscy przyjdą. Wtedy ojciec wszedł na podwyższenie, aby każdy z zebranych to widział i słyszał.

- Witam wszystkich zebranych. Jak wiadomo dzisiejsze spotkanie ma związek z wczorajszym wydarzeniami. Wszyscy tam byliśmy i wiemy, co się wydarzyło. Udało się nam odeprzeć atak Ughu, ale po czas walk mój syn został raniony. Nie zamierzam puścić tego płazem. Nikt nie będzie się wdziera do mojego domu bez zaproszenia i atakował mojej rodziny i przyjaciół.

Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz