Rozdział 35. Urodziny Willa

55 5 0
                                    

Perspektywa Arii.......

Po trzech dniach w powrotnej podróży wreszcie docieramy do domu. Konie są bardzo zmęczone. Zresztą my też. Wszyscy stoimy w stajni nie wiedząc, co mamy zrobić.

- Idźcie odpocząć. Ario, Aaronie chce was widzieć za w swoim gabinecie jak już się ogarniecie.

- Dobrze tato.

Rozeszliśmy się wszyscy do swoich pokoi. Gdy tylko weszłam pod prysznic moje mięśnie zaczęły się rozróżniać. To dopiero ulga. Po ponad 3 dniach męczarni nareszcie mogę odsapnąć, choć chwilę. Nie wiem ile czasu stałam pod strumieniem wody, gdy poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Odwracam się i widzę Aarona oczywiście nagiego.

- Myślałem, że przyjdziesz do mnie pod prysznic, ale wygląda na to, że sam musiałem się do ciebie pofatygować.

- Cóż jak coś chcesz to sam sobie więź.

- A żebyś wiedziała, że wezmę.

Zaczął mnie całować zachłannie. Położyłam ręce na jego karku i przyciągnęłam jego ciało do swojego. Poczułam jak zaczyna robić się twardy. Moje sutki stanęły a jego ręka powędrowała na moje pośladki. Przywarł do nie i oparł mnie o ścianę. Oderwał swoje usta od moich i skierował się w dół szyi.

- Mnnn Aaron. Tylko nie rób mi malinek.

Cmoknął głośno odkrywając się na chwile ode mnie.

- A może chciałbym cię oznaczyć w końcu jesteś moja.

- Owszem jestem twoja.

Pocałowałam go namiętnie. On złapał mnie pod pośladkami i podniósł. Oplotłam go nogami w biodrach a on ustawił się przy moim wejściu. Jestem już mokra, więc nadziewam się na niego, przy czym wydaje jęk. Zaczyna się poruszać całując mnie namiętnie w usta.

- A..aron. Proszę szybciej.

Porusza się coraz szybciej tak jak chciałam. Nasze ciała ocierają się o siebie. Całujemy się zachlanie poruszając się jak zsynchronizowana maszyna. Jesteśmy do siebie idealnie dopasowani. Jęczymy razem, gdy ja zaciskam się na nim a on wybucha we mnie. Opieram czoło o jego bark i czekam aż oboje się uspokoimy.

- O Boże. Brakowało mi tego.

- Mnie też. Nie mieliśmy ostatnio okazji...

- Niestety. Musimy iść do mojego taty.

- Nie wiem czy chce przeprowadzać tą rozmowę.

- Musimy. Potraktujmy to, jako raport. A potem zaszyjemy się w pokoju do czasu imprezy Willa.

- Masz coś dla niego?

- Kupiłam mu sztylet.

- Ja mam dla niego butelkę dobrej whisky i nowy krótki miecz.

- Jestem ciekawa ile broni dostanie.

- Na pewno dużo. Każdy mu pewnie jakąś da.

Opuściłam nogi z jego bioder a on złapał mnie jeszcze w tali i przyciągnął do siebie żeby mnie pocałować. Nie mogliśmy się od siebie znowu oderwać.

- Musimy iść.

- Daj mi się sobą nacieszyć.

- Później. Teraz chodź. Musimy iść się ubrać.

Wyszłam spod prysznica a on zaraz za mną. Owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Aaron wziął sobie inny i owinął go wokół bioder. Zaczęłam rozczesywać włosy a on wycierać się. Gdy już się ogarnęliśmy poszliśmy się ubrać. Aaron oczywiście musiał iść do siebie. Ja weszłam do mojej garderoby i wzięłam za dużą na mnie bluzkę i leginsy. Związałam włosy w warkocz wzięłam trampki i wyszłam z pokoju. Aaron już na mnie czekał. Razem ruszyliśmy do gabinetu ojca.

Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz