Rozdział 45. Pogrzeb

49 4 0
                                    

Perspektywa Aarona.....

Dziś ma się odbyć pogrzeb dziadka Arii. Wszyscy chodzą przygnębieni od tygodnia. A najbardziej Królowa i Aria. Nie dziwie im się. Ja swoich dziadków nie znałem. Ale wiem, że James był ważny dla całej jej rodziny. Czekam właśnie na Arie w jej saloniku. Była na sali treningowej wiec przyszła się umyć i przebrać u odpowiednie ciuchy. Na ceremonię każdy z nas musi być ubrany w szarość. Przechodzę do półek z książkami, gdy wchodzi do pokoju cala spocona.

- O hej. Myślałam, że jesteś już w świątyni.

- Nie. Chciałem żebyśmy poszli razem.

- Ja nie idę.

- Jak to?

- A tak to.

- Wiem, że bardzo cierpisz, ale nie jesteś jedyna. Musisz być teraz przy swojej mamie. Ona cię tam potrzebuje.

- Wątpię, że będzie chciała patrzeć na córkę, która przyczyniła się do śmierci jej ojca.

Podchodzę do nie i chwytam za boki głowy żeby na mnie spojrzała. Zcieram łzy, które zdążyły jej spłynąć po twarzy.

- Twoja mam cię o nic nie obwinia. Wie, że nie mogłaś nic zrobić. Ty tez nie możesz się już obwiniać. Twój dziadek był świadomy, co się dziej. Sam wybrał ten los. Twój tata mówił mojemu, że dziadek miał wizje. Wiedział, że ma wybór jego życie lub twoje. Poświecił się dla ciebie. Chciał żebyś żyła. Kochał cię. Wiec teraz pójdziesz umyjesz się i ubierzesz w odpowiednie ciuchy. Razem zejdziemy i pożegnamy twojego dziadka tak jak należy.

- Tęsknie za nim.

Wtula się we mnie i zaczyna bardziej płakać. Prowadzę ja do łazienki i rozbieram nas oboje. Wchodzę z nią pod prysznic i pomagam jej się umyć.

Perspektywa Arii....

Gdyby Aaron po mnie nie przyszedł nie wiem czy bym zeszła na dół. Widzę jak mama cierpi i nie mogę znieść, że jestem tego przyczyną. Chodź mama była u mnie i mówiła mi o przeczuciu dziadka, nie jestem w stanie sobie z tym poradzić. Jestem wdzięczna Aaronowi, że pomaga mi się ogarnąć. Gdy już jestem odpowiednio ubrana idziemy razem do krypt. Wszyscy już się tam zebrali. Mama stoi z tata na przedzie a moje rodzeństwo za nimi. Jack siedzi przy Ev i Zoey obok ich ojca. Gdy tylko siadam obok Shona mama wstaje i zaczyna mówić. Wspomina o jego radości względem wszystkich wnuków i wzruszeniu, jakie czuł, gdy dowiedział się, że jego prawnuczka będzie nosić imię jego żony. Wspomina momenty, kiedy wspierał nas wszystkich w najgorszych chwila. A na koniec owi o tym, że wiedział, w jaki sposób umrze i wolał poświecić siebie niż mnie i resztę naszej rodziny. Za to zawsze wszyscy będą mu wdzięczni. Mama siada na swoim miejscu a ciało dziadka zaczynają pochłaniać płomienie. Wszyscy siedzą i patrzą jak kwiaty i drewno ginie pod jego wpływem tak jak James. Dopiero wieczorem, gdy popiół jest już zimny zbieramy go i umieszczamy w urnie. Rodzice zanoszą ją do krypty gdzie czeka już na niego miejsc koło babci Mayrys. Czuje jak Aaron chwyta mnie za rękę i ściska.

- Wszyscy już poszli do salonu chodźmy do nich.

- Dobrze.

Idziemy razem przez korytarze aż słyszę śmiechy mojego rodzeństwa. Gdy wchodzimy do środka dzieciaki uśmiechają się na mój widok.

- Aria chodź do nas. Shon opowiada różne historie z dziadkiem. Wiesz, jakie są śmieszne?

- Domyślam się Bree.

Siadam z nimi a dzieciaki przytulają się do mnie. Wspominamy wspólne zabawne momenty jak zawsze, gdy bliska nam osoba odejdzie. Mama siedzi z Aleckiem na kolanach koło taty i uśmiecha się słysząc nasze historie. Nie wiem jak długo siedzimy tak i wspomina, ale większość mojego młodszego rodzeństw leży pogrążona we śnie.

- Może ich pozanosimy do łóżek.

- No. Możemy. Aaron weź Paula ja zabiorę Bree.

Na szczęście nie jest bardzo ciężka. W ich pokojach zawsze panuje bałagan. Nie wiem jak oni się tu orientują ja bym dawno pogubiła mnóstwo rzeczy. Ale cóż to piekielne bliźniaki. Kładę siostrę na lóżko i przykrywam kołdrą. Wychodzę jak najciszej i czekam na Aarona. Gdy wychodzi przytulam się do niego.

- Zostaniesz ze mną na noc?

- Oczywiście kochanie.

Idziemy do mojego pokoju. Nawet nie idziemy wziąć prysznica tylko od razu rozbieramy się i wchodzimy pod pościel. Przytulam się do ciepłego torsu mojego narzeczonego a on obejmuje mnie. Układamy się wygodnie tak, że moja głowa spoczywa na jego klatce piersiowej.

- Wiesz skoro to wszystko już jest za nami może pomyślimy o naszym ślubie?- mówi Aaron.

- Wiesz, że to dobry pomysł. Każdy pewnie będzie chciał pomóc. W ten sposób szybciej zapomną o ostatnich wydarzeniach.

- A wiec może na początek ustalmy datę.

- Za pół roku byłaby rocznica ślubu dziadka James z babcią. Może tego dnia.

- Jasne. W ten sposób upamiętnimy ich. A co do miejsca to, co powiesz na ogrody. Nie chce przysięgać ci wiecznej miłości w jakiejś nudnej kaplicy. A zamkowe ogrody są oszałamiające.

- Też o tym pomyślałam. Jest jedno takie miejsce. Nikt poza mną go nie zna. Ale ci pokaże jutro po śniadania. Musimy powiedzieć reszcie o naszych planach.

- Wiem. Podejrzewam, że nie będą mieli nic przeciwko i się zgodzą.

- To, co podczas śniadania ogłosimy nasza decyzje?

- Tak. Ale Ario ja nie chce jakiegoś wielkiego wesela. Zróbmy to kameralnie. Rodzina i przyjaciele.

- Martwię się, że tacie to może się nie spodobać. Wiesz żeby córka króla nie zaprosiła na ślub Lordów to według niego nie wypada.

- Mogą przyjść na wesele, ale na ślubie nie chcę ich widzieć.

- Dobra pogadam z nim o tym. Spijmy już jestem zmęczona.

- Dobrze dobranoc kochanie.

- Dobranoc.

Perspektywa Eidona....

- Kochanie wstawaj zaraz niedługo ma być śniadanie.

- Już wstaje.

- No nie widzę. Rusz się. Czekam na dole.

Niewiele spałem tej nocy. Tayla ciągle opłakiwała ojca. W końcu jednak wzięła się w garść. Uświadomiła sobie, że przecież nie jest sam. Odszedł, aby połączyć się z żoną, za którą bardzo tęskni. Nie dziwie mu się. Gdyby moja.... Nie nawet nie chce o tym myśleć. Wstaje szybko i ogarniam się. Glowa ciągle jeszcze czasami mnie boli od tego uderzenia podczas walki. Gdy schodzę na dół wszyscy już są na swoich miejscach. Siadam u szczytu stoli, jako głowa rodzimy i czekam aż wszyscy się uspokoją. Dopiero wtedy pozwalam wnieść jedzenie. W spokoju dalej wszyscy jedzą, ale widzę ze moja córka chce coś powiedzieć.

- O co chodzi Ario?

- Bo widzisz tato. Wczoraj rozmawiałam z Aaeonem i doszliśmy do wniosku, że skoro jesteśmy zaręczeni to trzeba cos z tym zrobić.

- O mój boże chcecie się pobrać!-wykrzykuje moja żona.

- Tak. I mamy nawet wstępnie wszystko ustalone.

- Cudownie. Macie już wybrany termin?

- Tak za pół roku w rocznice ślubu dziadków.

- Och kochanie...

Tayla wstaje i idzie przytulic nasza córkę.

- To cudowny pomysł.

Strażnicy ŚWIATÓW ✔ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz