Kocham cię

172 10 3
                                        

Matthew POV

- Kocham cię.

Serce ścisnęło mi się na te słowa, a po chwili zaczęło bić jeszcze szybciej.

Sophie mnie kocha. MNIE! Cholerny farciarz.

Łzy nadal ciekły po jej policzkach, a wargi drżały. Szatynka nie miała odwagi spojrzeć mi w oczy, ale przecież cholera ja też ją kochałem!

- Sophie, skarbie. - Uniosłem jej podbródek. Śliczne oczy odnalazły drogę do moich tęczówek.

- Kocham cie. Ten arogancki dupek się w tobie zakochał do szaleństwa. I ma zamiar cie nigdy nie wypuścić ze swoich ramion.

Twarz dziewczyny rozjaśniła się na nazwanie siebie aroganckim dupkiem. Zupełnie tak jak to opisywała w pamiętniku. To właśnie jej prezent dla mnie rozwiał moje wątpliwości co do tej kochanej osóbki. Czytając jak zmienił się jej stosunek do mnie byłem pewny, że ją kocham. Jednak mniejsza o to. Trzymałem teraz w ramionach całe moje szczęście i delikatnie scałowywałem wszystkie łzy jakie przeze mnie uroniła.

- Wracajmy do domu kochanie.

Delikatnie objąłem ją w pasie, ale kiedy dziewczyna nie chciała iść strzeliłem sobie mentalnie w twarz. No przecież jej kostka! Objąłem ją ciaśniej i po chwili niosłem już w stylu panny młodej. Na jej twarzy gościła ulga, a oczy błyszczały. Posadziłem ją na przednim fotelu i zapiąłem pasem.

- Pojedziemy po lód, dobrze?

Nie wspomniałem, że to Mina go dla nas załatwi z imprezy. Nie chciałem, żeby przykre wspomnienia wróciły. Dlatego podjeżdżając pod budynek sam poszedłem do przyjaciółki. Zabrałem od niej woreczek i po krótce zdałem relacje czy z Sophie wszystko w porządku. W międzyczasie, ku mojemu zaskoczeniu reszta naszej paczki zapakowała moje prezenty do bagażnika i przyniosła nam do auta trochę jedzenia i picia na drogę.

- Dzięki za wszystko.

Przytuliłem przyjaciółkę na pożegnanie i z każdym chłopakiem zbiłem piątkę. Wróciłem do mojej Sophie. Delikatnie zdjąłem jej balerinki ze stóp, a do kostki przyłożyłem lód. Dziewczyna syknęła krótko, ale wiedziałem, że zaraz poczuje ulgę. Złożyłem całusa na jej czole i wróciłem za kierownicę. Odpaliłem auto i skierowałem się do domu.

Po godzinie jazdy telefon dziewczyny zaczął dzwonić. Wibracje wystrzaszyły mnie pośród ciszy jaka panowała w aucie. Zjechałem na pobocze i zerknąłem na szatynkę siedzącą obok. Spokojnie spała, na jej twarzy gościł uśmiech, a ja zastanawiałem się o czym śni. Sięgnąłem po telefon i wyszedłem z kabiny.

- Halo? - Odebrałem sięgając do bagażnika.

- Sophie?! Co się dzieje, do cholery?!!

- Spokojnie Camille. - Wyciągnąłem koc i nieco odsunąłem telefon od ucha, żeby nie stracić słuchu od głosu brunetki.

- Co jej zrobiłeś gnoju?!

- Może i jestem dupkiem, ale nigdy bym jej nie skrzywdził. Nie aż tak. Dałbym Ci ją do telefonu, ale śpi. Niedługo będziemy w domu.

- Nie wierzę. - Krzyknęła prowokująco.

- Kiedy tylko się obudzi to do ciebie zadzwoni. Kocham ją i nic jej nie zrobiłem. - Ostatnie zdanie szepnąłem i się rozłączyłem.

Sophie | M.D. | E.S. |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz