Sophie POV
Jedna z piękniejszych polan rozciągała się przede mną. Rozejrzałam się i wzięłam głęboki wdech. Poczułam tysiące zapachów, polne kwiaty zachwycały swoją naturalnością i urodą. Poczułam na swojej dłoni delikatne dotknięcie i podążyłam wzrokiem w swoją prawą stronę, dołączył do mnie Matthew.
Trzymając się za ręce poszliśmy w stronę koca, którego nie zauważyłam wcześniej. Usiedliśmy oddzielając się od siebie dużym, piknikowym koszem. Lekki wiaterek rozwiewał moje włosy, a ja czułam się jakbym miała zaraz odlecieć razem z nim.
- Pięknie tu. - Szepnęłam.
- Wyjątkowe osoby zasługują na wyjątkowe miejsca.
- Ah tak? A od kiedy stałam się taka wyjątkowa? - Powiedziałam mijając kosz i zmniejszając dystans między nami.
- Od kiedy stałaś się kobietą mojego życia.
No nie powiem, trochę mnie wmurowało, więc siedziałam cicho wpatrzona w oczy szatyna. Mężczyzna jedynie przesunął wnętrzem dłoni po moim policzku i podniósł się z koca. Włożył ręce do kieszeni i popatrzył na mnie wyczekująco. Podążyłam za nim wzrokiem i wstałam.
- Właściwie to... Jesteśmy tutaj z jednego ważnego powodu. - Wyciągnął ręce z kieszeni i uklęknął.
- Sophie... Czy zostaniesz moją żoną?
- Tak! Po stokroć tak!!
Nie musiałam zastanawiać się nad odpowiedzią. Pozwoliłam Mattowi założyć pierścionek na moją dłoń. Pasował idealnie.
***
Other POV
Sophie obróciła się na drugi bok, niefortunnie uderzyła jednocześnie kostką w ramę łóżka. Zawyła cicho z bólu, żeby nie obudzić szatyna.
Zaraz zaraz? Przecież moja kostka jest zdrowa...
Dziewczyna odchyliła kołdrę, a pod nią zobaczyła swoją stopę owiniętą bandażem. Rzuciła się na poduszkę i zaczęła przyglądać się dłoniom.
Gdzie jest ten cholerny pierścionek? Przecież to nie mógł być sen...
Zawiedziona chciała wstać z łóżka i napić się wody. Próbując się niezdanie wygramolić z łóżka szturchnęła Matthew'a, tym samym go budząc.
- Jak noga?
Szepnął zaspanym głosem. Sophie obróciła się w jego stronę, a on widząc jej zawiedzioną minę, nie mógł zostawić tego tak ot sobie.
- Co się stało?
- Nic, dziwny sen. I uderzyłam się w nogę przed chwilą. Śpij dalej. - Zbyła pytanie.
- Tylko z tobą. - Mruknął.
- Zrobię ci śniadanie. Powinnaś oszczędzać nogę.
Zerwał się z łóżka, w przelocie składając Sophie buziaka na czole i zniknął w kuchni. Zostawiając Sophie z dziwnym niedosytem po śnie jaki miała.
Czy ja poważnie chciałam, żeby te oświadczyny były prawdziwe? Kiedy się tak zagalopowałam, wow...
- Proszę. Zobacz jak masz dobrze. - Zaśmiał się Matt, podając szatynce talerz i kubek herbaty.
- Niestety nie dostałem urlopu do końca tygodnia, więc mogę cię rozpieszczać tylko rano i wieczorem, niezdaro. - Uśmiechnął się do niej, bez krzty złośliwości.
- Dziękuję. - Pocałowała go delikatnie w usta.
- Uciekaj do pracy, nie musisz się przeze mnie spóźniać.
Jak tylko szatyn zamknął za sobą drzwi Sophie sięgnęła w stronę swojego telefonu i wykręciła numer Dominicka.
- Halo? - Odebrał po dwóch sygnałach.
- Dom, potrzebuję pomocyyyy.
- Ciebie też miło słyszeć Sophie. - Zaśmiał się.
- Dobra, w czym rzecz?
- Prezent urodzinowy, dla Matta.
- Podaj adres, zaraz będę.
Po 15 minutach do drzwi zapukał Dominick. Sophie zajęło dobre 2 minuty doczłapanie się do drzwi, skacząc na jednej nodze. Zaprosiła chłopaka do pokoju i tym razem z jego pomocą weszła do pomieszczenia. Rozsiedli się wygodnie i odpalili starego gruchota dziewczyny. Dom miał parę pomysłów, które przekazał dziewczynie, jednak większość z nich gruntownie odpadła. Po 3 godzinach Sophie przyjęła pomysł i ustaliła wszystko z chłopakiem i Dre, który akurat zadzwonił. Przyjaciele obiecali pomóc i wyrobić się do soboty.
Sophie zamykała drzwi spokojniejsza o jeden problem, którego się pozbyła. Zadowolona z tego co wymyślili wykręciła numer do Cam i zajęła się przygotowywaniem obiadu. Po 30 minutach jej kostka była obrzęknięta i mocno nadwrażliwa na dotyk, nawet ten najmniejszy. Dlatego szatynka zmusiła się przejść jeszcze parę kroków po lód i usiadła zaraz pod zamrażalką uśmierzając ból.
- Co robisz? - Zupełnie zaskoczył ją głos Matthew'a.
- Oh, nic. Przeforsowałam nogę. - Wzruszyła ramionami.
- Chodź ty moja sierotko.
Wziął ją na ręce i zaniósł na kanapę. Zmienił opatrunek i przyniósł nową porcję lodu, a po dłuższej chwili wrócił z dwoma porcjami obiadu i próbował rozśmieszyć Sophie.
Jaka ze mnie szczęściara, że mogę mieć go obok siebie...
CZYTASZ
Sophie | M.D. | E.S. |
רומנטיקה- Powtórz to. - Matthew patrzył na Sophie z iskierkami w oczach. Sophie od razu zrozumiała co chodzi po głowie szatyna, więc przyciągnęła go do siebie i wprost do jego ucha, szepnęła. - Tęskniłam za tobą Matt. - Odsuwając się musnęła ustami jego pol...