Przecież żyję

197 8 0
                                    

Sophie nie odwiedzała tego miejsca od świąt Bożego Narodzenia, ale właśnie dzisiaj postanowiła tu zajrzeć. Pobyć chwilę z tatą, jakby miało to coś zmienić. Może pomóc w zrozumieniu tej sytuacji z Matthew'em.

Nie ma co się łudzić. Stoi nad grobem i żali mu się, zupełnie jakby ojciec miał się zaraz zmaterializować i rzucić żartem o drugich randkach, bazach przez jakie każdy związek powinien przejść. Ale nic z tego się nie dzieje. Tylko cisza. Którą zakłóca swoim lamentem.

Szatynka nie do końca wiedziała dlaczego akurat tutaj się pojawiła. Dlatego nie zaprowadziło ją do klubu, a właśnie na cmentarz? Rozmowa z grobem ojca nic nie zmieni, skoro puszcza słowa na wiatr i nikt ich nie wyłapuje. Zatem po co tu siedzi już od tych 4h? Mimo wszystko wciąż liczy, że tatuś gdzieś tam ją usłyszy i powie co mam zrobić.

Kieruj się sercem.

Tak zapewne by mi powiedział - pomyślała.

-Ale czy serce chce, żebym pozwoliła mu mącić mi w głowie? Czy jednak woli, żebym była bezpieczna od tego zamętu?

-Chcesz, żeby zniknął?

- To ostatnie czego chce od życia. Stał się moim hmm... przyjacielem? Dobrym znajomym? Czuję, że mogę mu ufać jak nikomu innemu, tato.

- Więc dlaczego zastanawiasz się czy go od siebie odsunąć? - Męski głos pośród grobowej ciszy nieco zmroził jej krew w żyłach.

- Jake jestem. - Podał mi dłoń, którą uścisnęłam.

- Sophie. Jak bardzo się skompromitowałam gadając do nagrobka? - Próbowała przywołać cień uśmiechu, ale wyszedł z tego raczej grymas.

- W ogóle. Przed chwilą sam rozmawiałem z rodzicami. Znaczy... - Podrapał się po karku.

- No wiesz, raczej z tym co po nich zostało.

- Rozumiem. - Musnęła jego ramię w pocieszającym geście.

Widać było po chłopaku, że przechodzi dopiero początek żałoby. Nieogarniete czarne włosy, zmiętolona koszula i blada twarz. Nic nie wskazywało na to, że posiada się ze szczęścia. Zresztą jak większość odwiedzających cmentarze.

- Więc kim jest ten, który miesza ci w głowie?
- Arogancki dupek, ale kochany. No widzisz nawet jego osoba jest sprzeczna. Arogancki i kochany? - Sophie jęknęła, nie wierząc, że zwierza się obcemu chłopakowi.

- Skoro kochany to nie taki zły. - Uśmiechnął się przebiegłe.

- To nie pomaga, wiesz? Tym bardziej nie wiem co robić...

- Pomyśl chwilę, czy w tych ważnych momentach jest kochany czy arogancki?

- Hm... Wspiera mnie, więc chyba kochany. Nie robił sobie ze mnie żartów kiedy opowiadałam o tacie.

- Widzisz. Może nie jest taki zły?

- Może.

- Masz zamiar spędzić tu noc? Robi się już trochę późno.

- Faktycznie, już 22. Nie chce tu marznąć, ale do domu też nie chcę wracać. Może chcesz dowiedzieć się więcej o moim aroganckim dupku? - Uśmiechnęła się jakby to miało go zachęcić do spędzenia z nią paru najbliższych godzin.

- W sumie czemu nie. Skoro już nie mam nikogo, kto mógłby się martwić o której wracam. - Zaśmiał się, ale z bólem w oczach.

- To chodźmy Jake. - Chwyciła go za ramię i ruszyli w stronę wyjścia z cmentarza.

- Chcesz mi opowiedzieć o swoich rodzicach? - Zapytała nieśmiało.

- Historia za historie, zgoda?

- Zgoda.

Rozmawiając w całodobowym barze Jake i Sophie spędzili prawie 3h. Ten krótki okres czasu sprawił, że dziewczyna czuła jakby znała się z Jakiem parę lat. Dokładnie rozumiała co przechodził i nadal przechodzi. Znaleźli też parę rzeczy, które oboje uwielbiają. Po wyjściu z baru obiecała mu wypad na pizze. Mimo swojego wisielczego humoru, był całkiem uroczy i czekał aż pogodzi się z losem. Chciał zostać fotografem, ale wypadek rodziców sprawił, że zrezygnował ze studiów i wrócił do rodzinnego domu.

***

Nagranie głosowe od Matthew'a zaskoczyło mnie. I to jeszcze jak. Chciałam mieć jeszcze chwilę czasu na zastanowienie się czy naprawdę chcę, żeby był częścią mojego życia. Postanowiłam więc, że to spotkanie zadecyduje co będzie dalej.

Zaraz po napisaniu do niego sms'a położyłam się spać. Ale zanim zasnęłam rozwścieczeni Andrea i Camille wpadli do mojego pokoju.

- Idiotko coś ty sobie myślała? - Ze wściekłością w głosie i łzami w oczach rzuciła się na mnie Cam.

- Założę ci bransoletkę więzienną na jedną nogę, a na drugą kule, żebyś nie mogła od nas uciec.

Parsknęłam śmiechem. Aż tak bardzo napędziłam im stracha? Przecież nie było mnie tylko chwile. Dobra może 9h czy coś takiego, ale jednak to nie jest dzień czy dłużej.

- Dobra dobra, spokojnie. Byłam zobaczyć się z tatą. Poznałam Jake'a i chyba uświadomił mi coś ważnego.

- Czy Jake to jakiś 40 letni zboczeniec? - Wystraszyła się Camille.

- Nieee, ma jakoś 25 lat. Musicie go poznać. - Krótko się roześmiałam.

- A co takiego Ci uświadomił? - Dopytawał Andrea.

- Że Matthew to arogancki dupek, ale w ważnych chwilach nim nie jest. Kiedy opowiadałam mu o ojcu był czuły, nie chamski czy wredny.

- Więc?

- Więc spotkam się z nim jutro i wszystko sobie wyjaśnimy. Niech to nie będzie tylko moja opinia. Chcę być pewna, że nie popełnie błędu.

- Rozumiem. - Powiedzieli jednocześnie Andrea i Cam.

- Dziękuję. - Uściskałam ich i wywaliłam z pokoju, żeby pójść spać.

Sophie | M.D. | E.S. |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz