O świcie Sophie obudziły promienie wpadające przez niezasłonięte okno. Otwierając oczy pierwszym co zobaczyła była twarz śpiącego obok niej Matthew'a.
Nawet kiedy śpi jest taki przystojny.
Dziewczyna postanowiła nie wychodzić jeszcze z łóżka i korzystać z dotyku i ciepła jakie darował jej chłopak. Mimo słońca padającego na twarz szatynka czuła, że gdyby nie ciało obok niej, to zmarzłaby. Nie odczuwała żadnego dyskomfortu z powodu pozycji w jakiej się znalazła, było jej dobrze, wręcz za dobrze.
- O czym myślisz?
Cholernie seksowny głos, dlaczego ktoś mnie tak karze? Zbliżając się do Matta wciąż czuje, że robię mu tym krzywdę. Co z jego marzeniami? Studiami? Nie zostawi ich, żeby mieszkać w małej wsi. Ale coraz trudniej mi go odpychać kiedy mam przed sobą takie cudo. Głupia powierzchowność.
- O niczym. - Dziewczyna uśmiechnęła do szatyna, któremu co chwila przymykały się powieki.
Chyba go obudziłam.
- Choć bliżej Sophie, pośpijmy jeszcze trochę. Tak mi dobrze.
Nie tylko tobie Matt.
***
- Dziękuję za zaproszenie. Bardzo miło było państwa poznać. - Sophie żegnała się z Anną i Patrickiem.
- Mów nam po imieniu Sophie.
- Zapraszamy ponownie, nam też było miło cie poznać.
Patrick popatrzył z radością w oczy żony i uścisnął na pożegnanie dłoń szatynki. Z synem przytulił się na misia. Z kolei Anna wyściskała zarówno chłopaka jak i dziewczynę, zanim pozwoliła im wyjść przed dom.
Pierwszy, z walizkami wyszedł Matthew, który był zadowolony z powrotu do miasteczka.
Dziwne. Przecież ciągle sprawia wrażenie, że ciągnie go wszędzie tylko nie tam. Czy, może to z mojego powodu? Oj Sophie! Nie bądź taka egocentryczna, zapewne przyzwyczaił się do mieszkania bez rodziców, albo czeka na niego ciekawa robota. Nie może chodzić tylko o ciebie.
***
W trakcie podróży dziewczyna dostała sms'a od przyjaciółki. Nieznacznie się ucieszyła widząc jego treść.
Cam: Udało mi się przekonać wychowawczynie, że jedziesz na pogrzeb, a twoja mama jest w zbyt złym stanie, żeby napisać Ci zwolnienie. Masz wolny poniedziałek, nie dziękuj 😘
Ja: Kocham 😘
- Matt?
Czy Sophie właśnie zdrobniła moje imię? To już drugi raz w ciągu dwóch dni. A niech to, jak mam zachować dystans, kiedy ta dziewczyna co chwile robi nowe rzeczy, które mnie tylko nakręcają, żeby złamać obietnice.
- Tak Sophie?
- Możemy pojechać do ciebie?
Tego się nie spodziewałem. Gdzie ten dystans i małe kroki, Sophie?
- Jasne, czemu nie chcesz wracać do siebie?
Policzki dziewczyny zrobiły się lekko malinowe, kiedy próbowała wymyślić jakieś przekonujące kłamstwo, ale nic nie przyszło jej do głowy. Powiedziała zatem prawdę najszerszą na jaką się zebrała.
- Chcę zobaczyć jak mieszkasz, jeszcze lepiej cie poznać. A... A Camille załatwiła mi wolny poniedziałek, więc będę miała na to całą noc.
- Przed nami ciekawa noc. - Uśmiechnął się, wciąż skupiając wzrok na drodze.***
- Cholera, chyba zostawiłem klucze w aucie. Poczekaj tu, zaraz wracam. - Matthew uśmiechnął się przeprasząjąco do Sophie i pobiegł w stronę auta.
- Cholera! Cholera! Cholera! - Krzyknął zły na siebie, będąc w samochodzie.
- Matt wszystko w porządku? - Głos Sophie był słyszalny coraz lepiej, dziewczyna przybliżała się do chłopaka.
- Zostawiłem klucze u rodziców. - Westchnął resztką sił.
- Nie masz zapasowego pod doniczką czy coś takiego? - Sophie nie opuszczała nadzieja.
Jak pojedziemy do mnie nie będziemy sami, Matthew czemu musiałeś zapomnieć tych głupich kluczy?!
- Wiem, jestem geniuszem. Spróbuję otworzyć drzwi na dachu. Jeśli mi się uda to wejdziemy prosto do domu. - Z błyskiem w oku odpowiedział szatyn.
- Spróbujmy.
Znaleźli się na dachu, Matthew szarpał się z drzwiami, a Sophie podziwiała zachodzące słońce. Dach budynku był małym ogródkiem. Dużo kwiatów w donicach, leżaki, parasol i stół na napoje. Usiadła na jednym z leżaków, kiedy chłopak powiedział jej, że sam da radę z drzwiami. Mimo, że sobie nie radził to nie przyjmował pomocy szatynki.
- Uwarzyłem piwo, to teraz muszę je wypić. - Zaśmiał się w jej kierunku.
- Dobra dobra. Jak wolisz. - Podniosła ręce w obronnym geście.
- Jakbyś zmienił jednak zdanie to oglądam widoki.
15 minut potem Matthew wyciągnął ze schowka łom i próbował nim otworzyć drzwi. Wydając przy tym okropne jęki i pocąc się na twarzy.
Czy o takim właśnie wyglądzie i zachowaniu mówiła Camille mając na myśli chłopaka po dobrym seksie?
- Sophie, zapraszam w moje progi.
Wystawił do niej rękę, jakby zapraszał do tańca. Podniósł ją z leżaka i pomógł zeskoczyć na piętro, bo jak się okazało ktoś usunął drabinę. Dziewczyna zaraz jak stanęła na nogach rozpoczęła oglądanie miejsca, w którym się znalazła.
- Jeszcze się nie rozpakowałeś?
- Nie wiedziałem kiedy wrócę do domu. - Wzruszył ramionami.
Dalej myślisz, że on chce tu zostać?
CZYTASZ
Sophie | M.D. | E.S. |
Romansa- Powtórz to. - Matthew patrzył na Sophie z iskierkami w oczach. Sophie od razu zrozumiała co chodzi po głowie szatyna, więc przyciągnęła go do siebie i wprost do jego ucha, szepnęła. - Tęskniłam za tobą Matt. - Odsuwając się musnęła ustami jego pol...