- Szampan dla mojej dziewczyny.
Matthew położył przed Sophie butelkę jednego z lepszych szapmanów. Zadowolenie nie schodziło z jego twarzy. Patrząc na ukochaną rosło w nim pożądanie.
- A z jakiej to okazji, mój chłopaku? - Szatynka przerzuciła ręce przez jego ramiona i delikatnie pocałowała go w usta.
- Zabieram cie na twoją pierwszą prawdziwą przejażdżkę.
Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a Matt jedynie jeszcze bardziej się uśmiechnął.
- Nie mam zamiaru tracić prawka, które dopiero dostałam przez jazdę po alkoholu. Ale myślę, że może przydać się na wieczór. - Mruknęła prowokująco.
- Możemy od razu przejść do tego ostatniego?
- Jeszcze nie zasłużyłam. W barku masz coś mocniejszego, gdyby zbyt trudno było Ci mnie puścić za kółko twojego auta. - Matthew zerknął w tamtą stronę, faktycznie znalazł się w nim alkohol, którego wcześniej nie było.
- Nie przyda się, będę mógł całą drogę ci się przyglądać. - Puścił jej oczko i sięgnął po kluczyki.
W aucie miał zapakowane wszystko co mu wpadło do głowy, nie wiedział dokładnie gdzie pojadą, ani na jak długo. Za niezbędnik uznał jedzenie i picie. Wziął też coś cieplejszego do ubioru i dwa koce.
Z każdym krokiem ciążyły mu w kieszeni klucze, nie byle jakie zresztą. Żeby je zdobyć wziął urlop i pojechał aż do Tuttex, musiał spotkać się z obleśnym adwokatem, który obłapiał wzrokiem jego dziewczynę. Ale zdecydował się na to, ponad wszystko chciał zobaczyć swoją Sophie szczęśliwą.
- Nie mogę w to uwierzyć. - Odetchnęła głęboko i pisnęła z podekscytowania.
- Mam prawko!! Dokąd jedziemy, kochanie? Morze? Góry?
- Farma.
- Farma?
- Pokaż mi kawałek swojego życia. Chcę cię zabrać na najlepsze naleśniki, pokażesz mi miejsce, które tak kochasz.
Łzy zalśniły w jej oczach, ale uśmiechnęła się i odpaliła auto. Prowadziło się jej go o wiele lepiej niż to na kursie. Może to kwestia atmosfery, czuła, że Matthew jej ufa, więc prowadziła o wiele bardziej rozluźniona.
Po niecałych 40 minutach wjeżdżali na starą, polną drogę. Ku zdziwieniu Sophie droga szybko przeszła w asfalt. Im bliżej było do farmy tym więcej się zmieniało. Prymitywna wioska zamieniła się w małe sielskie miasteczko. Ale najbardziej zdziwił ją dom, który w jej wspomnieniach wciąż był żywy. Trawnik był świeżo skoszony, podwórko uprzątnięte, zupełnie jakby ktoś wciąż się nim zajmował. Kiedy podjechała bliżej dopiero wtedy zauważyła oznaki kilku lat zaniedbania, farba odchodziła z budynku, chociaż na pewno od jej ostatniej wizyty ktoś kilka razy pomalował dom z zewnątrz. Okna były brudne, ale tylko od wewnątrz. A wszystko o co dało się zadbać przy niewielkim funduszu było w dobrym stanie.
- Zupełnie jakby ktoś o niego dbał przez ten cały czas. - Matthew ze zdumieniem wpatrywał się w dom.
- Tak.
Nieco oniemiała Sophie wysiadła z auta, zupełnie nie bacząc na swojego chłopaka. Każdy skrawek podwórka przypominał jej cudowne chwilę, przypominał jej stratę jakiej dokonała.
- Kochanie. - Szatyn starł kilka łez z jej policzka.
- Dziękuję. Potrzebowałam zobaczyć to miejsce.
Matthew złączył ich dłonie razem i poprowadził do drzwi, które po chwili stały otworem. Powoli weszli do środka, zaduch jaki panował w domu zmusił ich do otwarcia wszystkich okien i naruszenia wręcz martwego powietrza w środku.
CZYTASZ
Sophie | M.D. | E.S. |
Romance- Powtórz to. - Matthew patrzył na Sophie z iskierkami w oczach. Sophie od razu zrozumiała co chodzi po głowie szatyna, więc przyciągnęła go do siebie i wprost do jego ucha, szepnęła. - Tęskniłam za tobą Matt. - Odsuwając się musnęła ustami jego pol...