Prosto w jego objęcia

383 12 0
                                    

- Boże Sophie co tak długo? - Do dziewczyny podbiegła Camille.

- Wszystko w porządku? Jesteś blada i zdezorientowana.

- T...t...ak. W porządku. - Jąkała się z każdym słowem, serce waliło jej jak oszalałe.

- Nie wyglądasz jakby tak było, masz wodę? Napij się i idziemy do szkoły.

Zamiast sięgnąć do torby po wodę czy napić się przygotowanej kawy jedną ręką błądziła po ustach, dotykając paliczkami każdej możliwej krawędzi. Tym samym próbując przywrócić tą chwilę.

- To on za mną szedł. Pocałował mnie i zostawił na zakręcie. - Trzęsącym się głosem odezwała się do przyjaciółki. Oczy miała pełne przerażenia.

- On?

- Tripp.

- A! Mów, że nieznajomy z wczoraj. Ale, że co? Że co zrobił?

- Pocałował mnie. - Jej twarz coraz bardziej nabierała kolorów, niestety był to głównie czerwony, szczególnie kiedy zdała sobie sprawę co się przed chwilą działo.

- Żartujesz sobie? Śledził cie a potem pocałował? A co jeśli następnym razem spróbuje się do ciebie dobrać? Jeju Sophie, od dzisiaj jeździsz ze mną autem. A teraz chodź zajmiemy ci myśli czymś innym.

***

Sophie szybko dała się wciągnąć w wir pracy. Biegała po całej szkole z zamiarem dopilnowania wydarzenia. Wszystko miało być idealne, piknik dla uczniów, a później koncert jakiejś miejscowej kapeli. Może i dziewczyna mieszka w małym miasteczku, ale i tak ich imprezy szkolne są najlepszą atrakcją tego miasta. Tradycją stało się zamienianie pikniku szkolnego w rodzinny, gdzie znajdowało się miejsce do zabaw dla najmłodszych, jak i konkursy dla starszych. W tym roku udało jej się załatwić paru cyrkowców, którzy dadzą pokaz wieczorem. Będzie też konkurs talentów, no i zwieńczenie dnia - koncert, którego najbardziej się obawiała. To uczniowie wybierali kto będzie grał, nic nie było pewne co do artystów, którzy od paru dni nie dawali znaków życia.

Wszystko się uda Sophie, wyluzuj trochę.

***

Nastolatka wyszła przed bramę, musiała trochę odetchnąć świeżym powietrzem. Tam, w szkolnym ogrodzie było świetnie, ale zbyt tłoczno. Potrzebowała oddechu, no i zaraz powinna pojawić się kapela. Jedyne co wie to tylko, że mają się pojawić w czarnym vanie z białym logo zespołu Hell Heads. Kiedy Sophie tylko pomyślała o tym jak mogą wyglądać jego członkowie z zakrętu wyjechał dokładnie taki van o jakim mówiły dziewczyny.

Wstała z dziedzińca, otrzepała lekko spodnie i czekała aż Hell Heads opuszczą auto. Stwierdziła, że przywitanie ich teraz nie byłoby złym pomysłem skoro później i tak mieli ją szukać. Grupa pięciu chłopaków na oko przed 30 ruszyła w stronę dziedzińca.

- Hej, Sophie McKayne. - Każdy z osobna się przedstawił od razu zauważając, że to do niej mieli się zgłosić przed koncertem.

- Chodźcie, zaprowadzę was na scenę.

- Jest jeden problem, nasz gitarzysta trochę się spóźni. Nowy. - Dodał jakby to wszystko tłumaczyło.

- Umm. Postaram się jakoś opóźnić wasz występ. Jakby co dajcie znać jak się pojawi. - Podyktowała wysokiemu szatynowi swój numer i ruszyła do szkoły w poszukiwaniu Camille.

Daleko nie doszła kiedy rozdzwonił się jej telefon. Szybko odebrała licząc, że to przyjaciółka. Był to jednak Brook - szef zespołu. Powiedział o jakimś problemie przy wejściu, nie chcą wpuścić ich gitarzysty. Sophie przyśpieszyła więc kroku. Koncert planowo miał zacząć się za 10 minut, może uda jej się wszystko zrobić na czas.

- Sophie właśnie miałem do ciebie dzwonić, jakiś typ próbuje się dostać do szkoły, mówi że mamy go wpuścić bo jest członkiem Hell Heads. Widziałem jak wchodzisz z zespołem, coś mi tu nie pasuje. - Maxwell, młodszy o rok chłopak z rady szkoły z każdym problemem przychodził do Sophie, którą traktował jak kierownika, będącego ponad nim.  

- Już się tym zajmę, brama wejściowa?

- Tak.

Poszła więc w jej kierunku mijając parę osób. Po minucie znalazła się obok Alana stojącego przy bramie. Postawny chłopak zasłaniał brakującego członka zespołu.

- Alan, możesz do puścić, pójdzie ze mną.

- Dzięki Bogu Sophie, działał mi już na nerwy. - Usłyszała tylko prychnięcie zza jego pleców.

A wtedy zobaczyła kto jest jego wykonawcą. Zamurowało ją,  lekko mówiąc. Otrząsnęła się dopiero kiedy on się odezwał, cicho tak, żeby tylko ona słyszała.

- A więc moja Bethy to Sophie, interesujące. Soph zaprowadź mnie na scenę.

Sophie nie była w stanie wydobyć z siebie chociaż jednego dźwięku. Sztywno ruszyła przed siebie, nie patrząc czy chłopak idzie za nią. Bardzo szybko znaleźli się pod sceną. Chciała odejść, ale musiałam znaleźć Cassie, która ich zapowie.

- Wreszcie Matthew. Mam nadzieję, że to ostatni raz, inaczej wylatujesz.- Odezwał się surowym tonem Brook.

- Zespół to nie zabawa.

- Dotarło. - Ze śmiechem odparował piwnooki.

- Matthew? A więc to twoje prawdziwe imię, Tripp?

Cholera nie powiedziałam tego na głos prawda? Powiedzcie, że nie błagam.....

- Dla ciebie zawsze mogę być tylko Tripp'em, Soph. - Jego aksamitny głos całkiem odciął dziewczynę od innych dźwięków.

Poczuła jak uginają się pod nią nogi i leci w przestrzeń...

Sophie | M.D. | E.S. |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz