5.

11.3K 346 7
                                    

Idę przez zatłoczone miasto. Los Angeles, jak to mówią... miasto, które tętni życiem w dzień i w nocy.
Niektórzy patrzą na mnie z zatroskaniem, inni ze współczuciem. Jeszcze inni nie zwracają na mnie wcale uwagi. Pewnie wyglądam teraz jak jakiś trup. Rozmazany makijaż, nadal rycze.
Pewnie każdy spotkany przezemnie człowiek ma jakaś historie, przeżycia. Ale nie każdy to okazuje, a ja? Chyba wszyscy jednogłośnie stwierdzą, że zaliczam się do grupy osób, które zależy od sytuacji, ale raczej okazują swoje uczucia.

Siadam na spotkanej właśnie ławce. Sięgam do torebki i wyciągam paczkę papierosów. Mam w ręcę jednego papierosa i zapalam go... wypalam do końca. Potem sięgam do następnego i tak dalej...
W pewnym momencie przypomina mi się rozmowa z Lukasem, to było jeszcze w Niemczech.

Chłopak podtrzymuje mnie żebym się nie przewróciła. Nie wiem gdzie idziemy, bo jestem tak schlana że nie kojarze żadnego miejsca, które mijamy. Ale ufam mu i wiem, że prowadzi mnie w miejsce, które uważa za stosowne.

-Obiecaj mi coś.- mówi całkiem poważnie

-Co takiego?- chodź jestem pijana, dużo dzisiaj paliłam to mówię wszystko całkiem poważnie

-Nie rób tak więcej.

-Ale jak?- teraz to nie wiem o co mu chodzi

- Jak coś się będzie działo, to przyjdziesz do mnie i razem coś wymyślimy. Nie możesz się tak upijać i tyle palić. Razem na pewno zrobimy coś szybciej, niż jakbyś miała robić sama. Tym że się upijasz nic nie zdziałasz.

-Okej. Ale teraz ty mi coś obiecaj.

-A mam wybór?- patrzy na mnie z zaciekawieniem

-Nie. Nigdy mnie nie zostawisz.

-Postaram się.

-Jak mnie opóścisz to będę robić same głupie rzeczy.

-Przekonałaś mnie. Obiecuję.

-I o to mi chodziło.- uśmiecham się

-Wiem, że jutro nie będziesz tego pamiętać.- mówi tak cicho i chyba myśli, że nie usłyszę

Twój błąd! Słyszałam.

-Zdziwisz się jak to zapamiętam i ci to jeszcze powiem.

-Ok. Trzymam cię za słowo.
Ale pamiętaj. Obietnic się nie łamie.

-Zapamiętam.- nikt już się nie odzywa

Następnego dnia, kiedy wytrzeźwiałam powiedziałam mu, że pamiętam tą sytuacje. I tak jakoś wyszło, że pamiętam ją do dzisiaj. Można powiedzieć, że chroniła mnie ona przed robieniem głupstw, do czasu... Dzisiaj nie dałam rady. Tak wiem, taka błacha sprawa a ja już rycze i w ogóle. Ale tak bywa i nic nie da się z tym zrobić. Pamiętam też, że mu to obiecałam. Obiecałam że nie zapale, że nie będę piła. No cóż, nie wywiązałam się z tej obietnicy. Ale on też nie jest święty. Sam mi coś obiecał, a szybciej złamał obietnice. Od czasu gdy wyjechał, nienawidzę kiedy ktoś coś obiecuje. Uważam, że obietnice są przestarzałe. Jak to ludzie mówią, wyszło z mody.

Rozglądam się po parku, w którym jestem. Nic ciekawego.
Patrzę na ciemne już niebo i uświadamiam sobie, że musi już być późno. Sprawdzam godzinę i okazuje się, że za 20 minut będzie dwudziesta trzecia.

Dobra trzeba się zbierać. Wstaję powoli z ławki i kieruję się w odpowiednim kierunku. Równo o dwudziestej trzeciej staje przed domem.

Światła są pozapalane. Tata powinien być w pracy. Dobra, to się zaczyna robić dziwne. Wejdę do środka to wszystkiego się pewnie dowiem.

Otwieram drzwi i wchodzę do środka. Oczywiście zamykam je za sobą i zdejmuję buty. Wchodzę do środka i zamieram.

###

Hej wszystkim😘

To już piąty rozdział.😊
Nadal nie wierzę, że zdecydowałam się publikować to opowiadanie, ale jak na razie sprawia mi to samą przyjemność. Wiem, że niektórych zniechęcają pierwsze, nudne rozdziały. Ale powoli wszystko się rozkręca.

Do usłyszenia
Ana💕

Od nienawiści do miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz