"Nie ufasz mi?"

16.5K 625 52
                                    

MIA

Wreszcie nadszedł weekend. Mogłam spać do późna i nie musieć się śpieszyć z dotarciem do szkoły, dlatego wstałam dopiero o wpół do dziesiątej. Gdy udałam się do kuchni nikogo nie było więc domyślałam się, że tata jest w pracy a mama na porannych zakupach. Zjadłam szybko tosty, a później poszłam się ubrać. Jak zawsze wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy. Biały podkoszulek, koszule w krate i do tego czarne jeansy. Mimo, że na polu było ponad trzydzieści stopni jakoś nie uśmiechało mi się paradować w krótkich spodenkach. Włożyłam do uszu słuchawki i wyszłam na miasto. Wsłuchując się w słowa piosenki cicho podśpiewywałam tak aby nikt mnie nie mógł usłyszeć. Nie wiem kiedy godzina minęła, ale musiałam już wracać do domu, bo mama zaraz mogła przyjść. Niestety na moje nieszczęście była w domu. I jej mina nie wróżyła nic dobrego.

-Gdzie byłaś?-spytała wkurzona. Myśl Mia, Myśl.

-W bibliotece-rzuciłam krótko.

-Nie mogłaś mi powiedzieć? Martwiłam się.

-Zapomniałam. Przepraszam. Na drugi raz ci powiem.

-Idź na górę się uczyć-rzuciła oschle, a ja dyskretnie wywróciłam oczami, ale posłusznie spełniłam jej polecenie.

-Nauka w sobotę. Zarąbiście-mruknęłam sama do siebie zasiadając do książek.

Zapowiada się długi weekend.
***

-Mamo, muszę iść pilnie do biblioteki!-zawołałam.

-Przecież dzisiaj byłaś.

-Tak, ale...muszę wypożyczyć jedną książke-skłamałam gładko.

-O tej porze? Wiesz, że już ciemno?

-Wiem. Ale biblioteka jest nie daleko. Szybko wypożyczę i wrócę.

-Poczekaj na ojca. Może cie podwiezie.

-Ale ja potrzebuje teraz. To pilne-powiedziałam. Oczywiście cała ja zapomniałam, że na poniedziałek do szkoły muszę przynieść lekture, a w niedziele biblioteka zamknięta.

Kobieta spojrzała na mnie, po czym westchnęła.

-Błagam cie. Bądź ostrożna.

-Będe za max pietnaście minut-pocałowałam mamę w policzek i wyszłam z domu. Ulice były ciemne, a oświetlały je tylko uliczne latarnie i tylko raz za razem światła aut. Było trochę strasznie i nie powinnam o tej porze wychodzić z domu, ale to było pilne. Dotarłam do biblioteki i od razu znalazłam potrzebną mi książke. Wypożyczyłam ją i już po chwili wracałam do domu podśpiewując sobie piosenkę która niedawno wpadła mi w ucho.

-Co robisz o takiej porze sama?-spytał jakiś obcy, gruby głos a ja zadrżałam.

-I...idę do domu-wyjąkałam. Obok niego pojawiła się dwójka młodszych chłopaków z wrednymi uśmiechami.

-O tej porze? Wiesz, że czeka tu wiele niebezpieczeństw.

-Ja...już pójdę.

-Skoro przyszłaś to zostań-najstarszy z mężczyzn złapał mnie za ręke.

-Puść mnie-w kącikach oczu zebrały mi się łzy.

-Brzydka nie jest, ale jakaś piękna też nie-skomentował jeden z nich a ja byłam zbyt przerażona aby wiedzieć który to powiedział.

-Nie ważne czy ładna czy nie-prychnął mężczyzna.

-Zostawcie mnie-cofnęłam się, ale natrafiłam plecami na zimną ściane. Mężczyźni zaczęli do mnie podchodzić, a ja nie wytrzymałam i wypuściłam pierwsze łzy które skapywały mi po policzkach.

-Może to będzie kara za wychodzenie tak późno-zaśmiał się jeden z nich a ja przełknęłam głośno śline. Cała się trzęsłam ze strachu. Bałam się, że coś mi zrobią. Po cholerę wychodziłam o tej porze?!
Mia, kretynko!

Niespodziewanie tuż przede mną zahamował motor. Mężczyźni odskoczyli oszołomieni nagłym rykiem silnika, a ja stałam z szeroko otwartymi oczami. Zaledwie parę metrów ode mnie stał motor a na nim ktoś siedział.

-Za młode sie bierzecie?-fuknął chłopak w kasku.

-Sorry stary. Nie wiedzieliśmy, że...

-To teraz wiecie-przerwał mi ostro.-chcecie czegoś? Jak nie to wypierdalać.

Trójka facetów spojrzała na niego z lekkim szokiem, a później odwrócili się i zniknęli gdzieś w ciemności.

Gdy chłopak ściągnął kask od razu go rozpoznałam. Te czarne oczy i brązowe, zmierzwione włosy.

-Ty chyba na prawdę igrasz ze śmiercią-powiedział z nutką rozbawienia, a ja wiem, że nawiązywał też do tego jak mnie PRAWIE potrącił.

-Ja...ja...-zaczęłam się jąkać.

-Nie zamierzam ratować ci dupy cały czas więc rada na przyszłość; nie chodź o tej porze tędy sama. Jesteś aż tak głupia?-prychnął.-a teraz wsiadaj.

-C...co?!-moje oczy prawie wyszły z orbit. Mam wsiąść na tą maszynę zła?! W życiu!

-Nie będe prowadził cie za rączkę jak braciszek siostrę więc wsiadaj.

-Nie wsiąde na to.

-Nie ufasz mi?-spytał z lekkim uśmieszkiem.

-Nie-rzuciłam odważnie.

-Mądrze. Nikt mi nie ufa. Ale teraz musisz. Wsiadaj.

-W snach-prychnęłam.

-Wsiadaj powiedziałem. Chyba, że znowu chcesz być w niebezpieczeństwie.

-Przejdę się.

-O tej porze-roześmiał się.-gratulacje. Wsiadaj powiedziałem-zszedł z motoru i wciągnął mi na głowę kask.

-Nie wsiąde na to. Mowy nie ma.

-Wyluzuj. Podaj mi adres i cie zaprowadzę-odparł wsiadając na pojazd i czekajac na mnie. Z wielkim wahaniem weszłam co spotkało się ze śmiechem chłopaka.-musisz mnie objąć żebyś nie spadła, wiesz?-gdy tego nie zrobiłam wziął moje ręce i zaplótł je na swoim brzuchu.-teraz nie spadniesz. Trzymaj się.

-Wysadź mnie na Streethreet*. Nie możesz odwieźć mnie pod mój dom.

-Bo?-zapytał rozbawiony.

-Moja matka.

Chłopak nic nie powiedział. Odpalił motor i ruszył. Wtuliłam się w niego i zamknełąm oczy bojąc się je otworzyć. Czułam jak moje włosy unoszą się na wietrze. Przez całą droge miałam zamknięte oczy, a trasa trwała może dwie minuty.

-Jesteśmy. Możesz mnie puścić-powiedział.

Niechętnie to zrobiłam i zeszłam z motoru niestety zachwiałam się i upadłabym gdyby nie chłopak kóry chwycił mnie i podniósł.

-Niezdara-prychnął ściągając mi kask.

-Dzięki. Za podwózke i uratowanie mnie-mruknęłam.

-Na drugi raz bądź ostrożniejsza-burknął, a ja kiwnęłam głową i rusyzłam w strone domu.
Co się przed chwilą stało?!



No to Blake i Mia kolejny raz się spotkali. XD
Tym razem w innym okolicznościach.
Do następnego. Buziaki :*

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz