"Kim jesteś i co zrobiłaś z moją przyjaciółką?!"

15.4K 582 67
                                    

-To co? Idziemy do kawiarni?-zaproponowałam Roxi gdy razem wychodziłyśmy ze szkoły.

-Kim jesteś i co zrobiłaś z moją przyjaciółką?-zażartowała, a ja parsknęłam śmiechem.

-Po prostu skończyłyśmy godzinę wcześniej, więc rodzice się nie kapną, że gdzieś wyszłam.

-Nie poznaje cie-pokręciła z rozbawieniem głową.-ale w sumie już za dwa dni koniec roku szkolnego, więc chyba mama cie będzie częściej puszczała.

-Myślę, że tak. W wakacje nie każą mi się aż tyle uczyć.

-Ale nadal każą?

-Mhm-mruknęłam i ruszyłyśmy w stronę kawiarni. Musiałam udawać, że chodzę normalnie, mimo, że noga strasznie mnie bolała. Roxi jednak o niczym nie wiedziała. Nie chciałam ją zamęczać moimi problemami. Powiedziałam tylko, że się prsewróciłam i skaleczyłam w ręke. Na twarz dodałam trochę więcej pudru, co było szokiem, bo ja nigdy nie używam tego typu kosmetyków.  Na szczęście noga nie bolała mnie aż tak bardzo, ale musiałam chodzić z zaciśniętymi zębami, aby nie jęknąć z bólu.

Dotarłwszy do kawiarni usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy sobie szarlotkę, a później zaczęłyśmy gadać na różne tematy, śmiać się i żartować. Brakowało mi tego. Dawno nie byłam nigdzie z Roxi. Godzina minęła strasznie szybko. Wyszłyśmy z kawiarni i rozdzieliłyśmy się pod moim domem. Przywitałam się z rodzicami i pobiegłam do swojego pokoju. Za dwa dni wakacje. Już nie mogę się doczekać! Wreszcie odpuszczą trochę z nauką i przestaną gadać ciągle o szkole. Mam już tyle planów z Roxi. Mam nadzieje, że je zrealizujemy. Obiecałyśmy sobie, że przez całe wakacje nigdzie nie wyjeżdżamy tylko będziemy się spotykać. Wypad do kręgielni, do kina, do wesołego miasteczka-wreszcie się rozerwę. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam gdzieś nie licząc kawiarni. Tak, że wystarczy tylko czekać aż nadejdą moje upragnione wakację.

-Mia, obiad!-zawołała mama, a ja z szerokim uśmiechem na ustach zbiegłam na dół i usiadłam przy stole.-coś ty taka roześmiana?-spytała podając mi talerz z zupą.

-Po prostu cieszę się z wakacji.

-Masz jeszcze dwa dni.

-Tylko dwa dni. Już się nie mogę doczekać. Mamoo, w wakacje mogą częściej wychodzić z Roxi, tak? Po w roku szkolnym prawie się nie widujemy, tylko w szkolę.

Kobieta westchnął i zasiadła do stołu obok mnie.

-Tak. W wakacje pozwalam ci wychodzić.

-Jejku, dziękuje-pisnęłam.-mamy już z Roxi tyle planów.

-Ale nie myśl sobie, że będziesz mogła wychodzić na całe dnie.

-Jasne, rozumiem.

-I zero imprez, jasne? Jesteś jeszcze za młoda.

-Mamo, jasne-wywróciłam oczami.-jasne jak słońce. Nie lubię imprez. Mamy iść z Roxi do kina, do kawiarni, może też do wesołęgo miasteczka. Imprezy narazie sobie daruje.

-I zero alkoholu. Jasne?

-Jak słońce-pokiwałam głową.

-Mam nadzieję, bo gdy zobaczę, że trzymasz alkohol w ręce...nigdzie nie pójdziesz.

-Mamo, daj spokój-westchnęłam.-chce się bawić bez alkoholu i imprezowania. Po prostu kino, wesołe miasteczko, basen...to jest dla nas zabawa.

-Dobrze, mam nadzieje, że mówisz prawdę.

-Prawdę i tylko prawdę. Dziękuje za zupę. Zawołaj mnie jak będzie drugie danie-odparłam i popędziłam do pokoju napisać o wszystkim Roxi.
***

Stałam przed lustrem i patrzyłam na swoje odbicie. Miałam na sobie białą, zapinaną koszule włożoną w czarną spódnice. Na nogach miałam czarne baleriny. Włosy rozpuściłam co było nowością. Zrobiłam nawet lekki makijaż. Wytuszowałam rzęsy a na ustach miałam malinową pomatkę. Ostatnie co musiałam założyć to moje okulary. Spojrzałam jeszcze raz na siebie i westchnęłam. Nawet chcąc wyglądać ładnie i tak jestem odrażająca. Po co ja się staram? Wyglądam okropnie i muszę się z tym pogodzić. Zbiegłam na dół gdzie siedzieli rodzice.

-Woah! Masz spódnice-ogłosił tata.-co to się stało?

-Czasem potrzeba zmian.

-Nie za krótka czasem?-spytała mama, a ja wywróciłam oczami.

-Za krótka? Mamo, ty nie widziałaś krótkiej spódnicy.

Po skoro za krótka spódnica to spódnica za kolano to ja wychodzę...

-Mia ma rację-odparł tata.-wygląda idealnie.

-No dobrze-westchnęła kobieta.-idź już, bo się spóźnisz.

-Papa!-pomachałam im i wybiegłam z szerokim uśmiechem na ustach kierując się w stronę szkoły.

-Spódnica?! Mia, wow!-pisnęła Roxi podbiegając do mnie. Ona to do piero wyglądała bajecznie. Miała czarną opinającą sukienke i szpilki w tym samym kolorze. Jej włosy były pokręcone opadające na ramiona. Idealny makijaż i biżuteria...chciałabym mieć jej urodę.

-Postanowiłam ją założyć, ale i tak niewiele to dało. Nadal jestem brzydka.

-Jesteś śliczna tylko w siebie nie wierzysz-powiedziała Roxi.

-Mówisz tak, bo jesteś moją przyjaciółką-odparłam smutno.

-Mówię tak, bo to prawda. Musisz w siebie uwierzyć. Jesteś śliczna i pokazuj to na każdym kroku. Uwierz w siebie.

-Tak myślisz?

-Oczywiście-prychnęła.-jesteś śliczna. A skoro ja to mówie to jest prawda.

-Dziękuje-zaśmiałam się i przytuliłam ją.

-A teraz chodźmy, bo zaczną bez nas.

Weszłyśmy na salę gimnastyczną i zajęłyśmy swoje miejsca. Ludzie schodzili się i było ich coraz więcej. Niektórzy stali i przygotowywali mikrofony i głośniki do występów. Gdy zauważyłam wchodzącego Conoora z Ginger przełknęłam ślinę i odwróciłam się z powrotem do sceny. Mój wzrok jednak napotkał Blake'a. Wyglądał obłędnie w czarnym garniturze. Siedział parę ławek dalej. Gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnął się, a ja spuściłam speszona głowę.

Zaraz potem apel się zaczął. Najpierw uczniowie ze starszych klas dziękowali i mówili coś, potem wszedł dyrektor i również powiedział parę nudnych zdań. Później uczniowie wchodzili na środek i odbierali swoje dyplomy za różne konkursy. Ja również miałam już parę dyplomów w ręce.

Po słowach "Możecie udać się do sal" wszyscy zerwali się na równe nogi i wyszli z sali. Jeszcze tylko czeka mnie kilkuminutowe siedzenie w ławce szkolnej, słuchanie wychowawcy, odebranie dyplomu i do domu!

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz