"Kocham Cię"

15.3K 638 102
                                    

MIA

Wychodzę ze szkoły z lekkim uśmiechem ze względu na ładną pogode. Poprawię na ramieniu plecak i idę dalej widząc w oddali mojego chłopaka. Ale nie jest sam. Obok niego stała trójka chłopaków;dwaj jaśni blondyni i brunet. Pamiętam jak kiedyś Brian mówił, że nie lubi typów i zawsze mierzy ich wzrokiem, a teraz rozmawiają i nie wyglądają jakby się kłócili. Energicznie o czymś rozmawiali wymachując rękami dlatego podeszłam bliżej.

-Masz jeszcze tydzień idioto-syknął jeden z blondynów.

-Wiem. Przecież to wygram-westchnął zirytowany.

-Nie bądź tego taki pewny. Przecież ona tylko się z tobą całuje. Myślisz, ze za tydzień wskoczy ci do łóżka?

-Przelecę ją-powiedział a mi zrobiło się niedobrze. Mówią o mnie. Czyli byłam tylko...zakładem? W oczach zaświeciły mi się łzy, a ja starałam się nie zaszlochać.

-Mhm, powodzenia-sarknął.-jest za grzeczna. Nie uda ci się.

-Chcesz się przekonać? Zaciągnę ją do łóżka i zostawię. Zmuszę ją choćby siłą.

Nie wierzę w to. Mój...chłopak (teraz już raczej były chłopak) założył się o mnie. Te prezenty, randki i czułe słówka były tylko pionkiem w jego grze. Przetarłam wierzchem dłoni łzy i ze sztucznym uśmiechem podeszłam w jego strone. Dźgnęłam go w plecy, a ten odwrócił się z szerokim uśmiechem.

-Hej kotku-przywitał zmieniając całkiem ton. Chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam.

-Ty kłamliwy zdrajco-powiedziałam z wciąż szerokim i sarkastycznym uśmiechem, a potem uderzyłam go w policzek a uśmiech szedł mi z twarzy. Brianowi z resztą też.-wszystko słyszałam. Byłam tylko zakładem, tak?

-To nie tak.

-A jak!?-wrzasnęłam.-jesteś nic nie wartym śmiechem. Z nami koniec.

-Mia!

-Co kurwa!?-ryknęłam.-nie myśl, że po czymś takim rzucę ci się w ramiona. Wsadź sobie w dupe te wszystkie prezenty i czułe słówka. Nienawidze cie.

-Bawić się nie umiesz-wywrócił oczami, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.

-Bawienie się czyimiś uczuciami jest dla ciebie fajne? Ty skończony dupku. Znajdź sobie inną ofiarę, ale mnie zostaw w spokoju. Nienawidzę cie z całego serca-po czym rzucając mu i jemu kolegom ostatnie spojrzenie ruszyłam w stronę boiska gdzie miałam wyjście. Chciałam już być w domu, zakopać się pod kołdrą i wypłakać się zajadając smutki czekoladą. Ale niestety nie było mi to dane. Usłyszałam klakson samochody przez co zacisnęłam dłonie w pięść.

-Ile razy mówiłam ci idioto, żebyś się odwalił?-syknęłam, ale nie odpowiedział.-nie zrozumiałeś przesłania? Mam ci to przeliterować?-odwróciłam się w jego stronę, ale złość szybko minęła i zamieniła się w szok. Otworzyłam usta ze zdziwienia i zamarłam. Przede mną nie stał Brian tylko Blake opierając się o samochód z uśmiechem na ustach. Zakryłam usta ręką cicho piszcząc nie mogąc nic powiedzieć.

-Nie przywitasz się?-zapytał w końcu rozkładając ramiona. Tak tęskniłam za jego głosem i za jego uśmiechem. Nie hamując się po prostu popędziłam w jego stronę. Będąc już wystarczająco blisko wskoczyłam mu w ramiona obejmując go nogami w pasie i chowając głowę w jego szyji i cicho szlochając. Blake zachwiał się, ale przytrzymał mnie za uda przytulając.

-C...co tutaj robisz?-wyszlochałam wciąż będąc do niego przytulona.

-Przyjechałem-zaśmiał się.

-Ale...ale skąd? Jak wiedziałeś...

-Mam swoje sposoby-powiedział. Odchyliłam na chwilę głowę, aby potem go pocałować. Od pierdolonego pół roku nie czułam jego ust, nie przytulałam się do niego, nawet z nim nie rozmawiałam. Mike lekko podrzucił mnie trzymając za uda, aby było mu wygodnie oddając pocałunek. Całowaliśmy się bardzo długo odrywając tylko w tedy gdy zabrakło nam powietrza, aby zaraz znowu złączyć nasze usta w szybkim i namiętnym pocałunku.

-Kocham cie-wyszeptał mi do ust, a ja ponownie zamarłam. Nigdy nie słyszałam od niego tych dwóch pięknych słów.

-Ja ciebie też-odszepnęłam i znów naparłam na jego usta. Tak cholernie kocham tego faceta. I nigdy nie przestanę.

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz