"Życie ci nie miłe?!"

21.7K 718 146
                                    

MIA

-Mamo, idę do biblioteki-powiedziałam do kobiety.

-Dobrze, wróć na obiad-odezwała się, a ja przytaknęłam i wyszłam z domu. Moja mama zawsze zgadza się iść do biblioteki, ale gdybym jej powiedziała, że idę z przyjaciółmi na miasto byłaby niechętna. Nie pozwala mi też zapraszać tutaj Roxi, no chyba, że gdy mamy jakiś projekt, albo gdy musimy się uczyć. Jest strasznie wymagająca. Z resztą tata też. Ciągle nauka, nauka i nauka. A przyjaciele i moje hobby? Nie, bo po mam rozwijać swoją pasje skoro edukacja jest najważniejsza? Od dawna kocham tańczyć, ale rodzice nie podzielają tej pasji, dlatego gdy ich nie ma włączam jakąś piosenkę i tańczę. W tedy nic innego nie ma znaczenia. Jestem tylko ja i muzyka. W tedy jestem szczęśliwa i czuje, że żyje. Kocham taniec, ale rodzice twierdzą, że taniec nie jest mi potrzebny do życia i nie zapiszą mnie na żadne zajęcia taneczne. A ja tak bardzo bym chciała...jednak nie mogę. Nie chcą nawet słyszeć o tańcu. Jeżeli chciałabym się zapisać do klubi chemicznego bez wahania by mnie zapisali, ale na taniec nie.

W szybkim tempie doszłam do biblioteki. Przywitałam się ze starszą, siwą kobietą i ruszyłam w stronę półek z książkami. Szukałam jakiś czas, aż znalazłam książkę która mnie interesuje. Usiałam na krześle i przez kolejne dwie godziny zagłębiłam się w lekturze. Zawsze gdy mi się nudziło w weekendy szłam do biblioteki. Czasem wypożyczałam książki, a czasem czytałam je na miejscu.
***

Gdy skończyłam ostatnią kartkę odłożyłam książke na półke.

-Do widzenia-posłałam bibliotekarce radosny uśmiech.

-Do zobaczenia Mia-powiedziała staruszka. Lubiłam panią Margaret. Często z nią rozmawiałam na różne tematy. Jest ciepłą i radosną osobą, więc gdy nie mam z kim pogadać pani Margaret zawsze jest chętna i mnie wysłucha. Z resztą działa to w obie strony.

Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam w stronę domu. Nie śpieszyłam się. Była ładna pogoda więc postanowiłam się przespacerować. Wsłuchiwałam się w słowa piosenki i rozmyślałam. Nad czym? Nad wszystkim i nad niczym? Czasem potrafiłam oderwać się od rzeczywistości i myśleć o najmniej ważnych sprawach.

Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam nadjeżdżającego motoru. Dopiero gdy usłyszałam jak gwałtownie hamuje z przerażeniem odskoczyłam. Ze strachu upadłam tyłkiem na ulice, a słuchawki wypadły mi z uszu. Motor znajdował się milimetry ode mnie.

-Zwariowałaś?!-krzyknął jakiś chłopak schodząc z motoru. Nie widziałam jego twarzy, bo miał kask, ale po głosie mogłam rozpoznać, że jest młody. Dopiero gdy ściągnął kask zobaczyłam jaki jest przystojny i z wrażenia aż otworzyłam buzie. Miał piękna, brązowe włosy ułożone w nieładzie i do tego czarne oczy. Przystojna twarz i mięśnie które widać spod czarnego ubrania na motor.-życie ci nie miłe?!

-Przepraszam.N...nie zauważyłam cie-wzruszyłam ramionami i wstałam otrzepując spodnie z kurzu.

-Nie zauważyłaś?-prychnął wkurzony.-sie patrzy na przejściu czy nic nie jedzie-odparł, a ja nie mogłam przestać się na niego patrzeć.-Chcesz moje zdjęcie? Bo cały czas się gapisz.

Zaczerwieniłam się i szybko spuściłam głowę w dół.

-Dobrze, że mam refleks, bo teraz mogłabyś leżeć nieżywa na drodze. Czy ty w ogóle myślisz?

-Przeprosiłam przecież-powiedziałam a chłopak prychnął.

-Uważaj na drugi raz jak łazisz. Nie zamierzam potem zeskrobywać cie z drogi. Masz szczęście, że motorowi nic się nie stało-syknął wsiadając na pojazd.
Kretyn-dodałam w myślach.

-Możesz zejść z ulicy? Korek się robi.-warknął a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoję na środku ulicy i obserwuje chłopaka. Pokiwałam głową i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Boże, całe życie przeleciało mi przed oczami. Wiem jednak, że nie mogę mówić o tym rodzicom. Nie puściliby mnie już nigdy samej. Miałam cholerne szczęście, że nic mi się nie stało tylko stłukłam sobie trochę tyłek.

Weszłam do domu ściągając kurtke i buty.

-To ty Mia?-spytała mama, a ja weszłam do kuchni.

-Tak.

-Co tak długo cie nie było? Miałaś być o czternastej. A jest wpółdo.

-Troche...sie zasiedziałam-skłamałam. Co miałam powiedzieć? Że prawie zginęłam bo nie zauważyłam motoru?!

-Siadaj, zaraz obiad-westchnęła a ja posłusznie wykonałam polecenie. Cały obiad byłam cicho. Rodzice o czymś nawijali, a ja wyłączyłam się z rozmowy. Cały czas rozmyślałam o tym co by było gdyby ten chłopak w porę nie zahamował. Leżałabym teraz w szpitalu? Może zginęłabym na miejscu. Ja to czasem mam na prawdę cholerne szczęście.

-Dziękuje za obiad. Pójdę do siebie-powiedziałam odstawiając talerz do zmywarki.

-Ucz się Mia!-krzyknął tata a ja prychnęłam cicho zamykając się w swoim pokoju.
Ucz się Mia, Ucz się Mia-to ich podstawowe słowa. Nawet w sobotę muszę siedzieć nad książkami. Głupie zasady.

Jęknęłam z fustracji i usiadłam na kanapie przecierając twarz dłońmi.

-Głupie zasady-warknęłam sama do siebie chwytając za książke do fizyki i otwierając na temacie który ostatnio przerabialiśmy.



Hejka kochani :* Oto kolejny rozdział :*
Mam nadzieje, że się podoba.
Do następnego

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz