"Nie masz się czego bać"

14.1K 621 203
                                    

BLAKE

Widząc Mie wśród tylu dzieci uśmiech sam wykwitł na moją twarz. Ona idealnie dogaduje się z  maluchami. Co chwile wymyśla dla nich jakieś zabawy i konkurencje, a dzieci są w siódmym niebie.

Impreza trwa już dobre cztery godziny, a dzieci ani myślą iść do domu. Przez ten czas siedziałem na telefonie.

-Blake na pewno się zgodzi-gdy usłyszałem swoje imię podniosłem wzrok i spojrzałem na Mie która uśmiechała się uroczo. Mogłaby się tak śmiać cały czas bo w tedy wygląda słodko.

-Huh? O co chodzi?

-Dzieci chcą, żebyś je wziął na barana i zaczął wozić.

-Mia-rzuciłem ostro i podszedłem blisko niej.-to twój pomysł?

-Może-zachichotała i spojrzała na mnie z góry. Oparłam się o ściane bo stałem bardzo blisko niej.

-Ty wredoto-powiedziałam z lekkim uśmiechem. Mia położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i odepchnęła.

-Baw się z dziećmi-rzuciła klaszcząc w dłonie, a ja wywróciłem oczami.

-Kto pierwszy?
***

Bolały mnie plecy. W końcu musiałem wozić około czternastu małych dzieci które dosłownie wskakiwały mi na placy. Mój krzyż i kręgosłup strasznie na tym cierpiały. Przez pierwsze minuty było banalnie, ale po którymś razie zaczęło mnie to męczyć.

-Teraz weź na barana-rzuciła Darcy myśląc i wskazała na dziewczynę.-Mie.

-Co?-pisnęła przestraszona.-Darcy, nie. Niech pobawi się z wami.

-Tak. Weź Mie!-krzyczały inne dzieci.

-Jestem ciężka. Nie. Lepiej nie-zaczęła machać głową. Byłą troche zdenerwowana. Podszedłem do niej pewnym krokiem i stanęłam przed nią kucając.

-Wskakuj.

-Blake nie...

-Oj dawaj-wywróciłem oczami.-nosiłem kilkanaście dzieci, więć ciebie też podniosę.

-Ja...nie..

-Chodź, no dawaj-odparłem rozbawiony. Po chwili poczułam jak dziewczyna przysuwa się do mnie i obejmuje rękami moją szyję. Chwyciłem ją za uda i wstałem a ta pisnęła cicho gdy zacząłem z nią chodzić po ogrodzie. Dzieci śmiały się w niebogłosy widząc nas.

-Widzisz? Nie jest tak źle-mruknąłem do dziewczyny która była uwieszona na moich plecach.

-Możesz mnie już puścić-wyjąkała.-plecy ci odpadną.

-Jesteś lższejsza od tych dzieciaków razem wzięte. Nic nie ważysz-zaśmiałem się, ale posłusznie ją odstawiłem.

-Gramy w butelke-zarządziły nagle dzieci.-w prawda czy wyzanie.

Odpowiedziały im wiwaty pozostałych. Oczywiście zaprosili nas do zabawy i już po chwili siedzieliśmy w kręgu dzieci. Oczywiście ta zabawa byłą zupełnie inna. Wyzwania i pytania były...no inne niż w tedy gdy graliśmy z dorosłymi ludźmi. Dzieci miały zrobić pajacyki, wypić jak najszybciej picie, przytulić drugą osobę czy odpowiedzieć na pytania typu: o ulubiony kolor, jaką osobę lubi najbardziej, czy ma jakieś zwierzę w domu.

Jakiś mały blondyn zakręcił i butelka padła na mnie.

-Wyzwanie-odparłem pewny, ale to co mi zadał...nie przypuszczałem.

-Pocałuj Mie-odparł a po chwili namysłu dodał.-w usta.

Zaschło mi w gardle i zadławiłęm się powietrzem. Czy ja dobrze usłyszałem? Siedmiolatek powiedział mi takie wyzwanie? Spojrzałem na Mię która zbladła i patrzyła się na chłopczyka. Wszystkie dzieci przytaknęły i zaczęły nam kibicować.

-N..nie. Nie nie-pokręciła przecząco głową. Wstałem i podałem jej ręke.

-Chodź, to tylko wyzwanie.

-Ale..ja...nie chce...

-Mia nie masz się czego bać. Chodź-podniosłem ją, a ta stała jak na skazaniu. Byłą przerażona. To było widac-rozluźnij się.

-Ja...ym..-przełknęła głośno śline.

-Szybciej!-krzyczały dzieci, a ja podzedłem do niej bliżej. Widziałem, że jest przerażona. Niby czym? To tylko niewinny pocałunek.

-Wyluzuj-wyszeptałem i nim ta zdążyła się zorientować pocałowąłem ją  usta. Pocałunek miał być po woli. Trwać trzy sekundy i tyle. Ale gdy dotknałem ustami jej ust...coś we mnie pękło. Chwyciłem Mie w talii przyciągając do siebie i kontynuując pocałunek. Widziałem jak zamyka oczy i nieśmiało zaczyna mnie całować.  Jej usta były takie miękkie i ciepłe. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałem się od niej oderwać. Słyszałem wiwaty i oklaski dzieci. Co za ironia! Całować się przy tłumie piszczących dzieciaków. Mało romantyczne, prawda?

Zamknąłem oczy pogłębiając pocałunek. Widać, że po woli się rozluźnia i śmielej zaczyna mnie całować. Pod koniec delikatnie pociągnąłem za jej dolną wargę i zobaczyłem jak Mia się uśmiecha.

-Jak uroczo!-krzyczały gdy się od siebie oderwaliśmy. Chciałbym to powtórzyć...tak bardzo.

-Widzisz? Nie było tak źle-wyszeptałem jej do ucha trzymając ręke na jej talii. Mia wciąż zszokowana lekko pokiwała twierdząco głową i lekko dotknęła spierzchniętych warg.

Dzieci jednak szybko ruszyły do stołu gdy nasza mama przyniosłą duży, śmietankowy torti każdy zaczął śpiewać sto lat.



Więc się pocałowali.
Mało romantyczne jak powiedział Blake, ale stwierdziłam, że napisałam już dużo rozdziałów, a oni nadal się nie pocałowali więc...tadam! XD
Do następnego :*

I need youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz