<55>

1.3K 91 7
                                    

Nie pewnie wsiadłem na miejsce kierowcy. Adrien zajął miejsce obok mnie. Po zapięciu pasów bezpieczeństwa delikatnie nacisnąłem pedał gazu. BMW zaczęło powolutku przesuwać się w przód. Miałem wrażenie, że jedziemy na ruchliwej autostradzie. Auto jechało tak cholernie szybko, kiedy nagle...

- Damon. Przyśpiesz. Jedziemy cztery kilometry na godzinę - powiedział Adrien.

Z niedowierzaniem spojrzałem na licznik. Cztery kilometry na godzinę. Serio? Natychmiast mina mi zrzędła. Przycisnąłem pedał trochę mocniej, przyspieszając do dwudziestki.

- Tak zostaw. Jeździj między słupami, staraj się zwalniać na zakrętach - mówił Adrien.

Minąłem kilka słupów (w żaden nie trafiłem!) i pominąłem kilka zakrętów oraz prostych.

- Starczy na dziś. Świetnie Ci poszło. Jutro jeszcze popracujemy z autem, a potem będziemy ćwiczyć na motorze - oznajmił Adi.

- Okey...

Potem wróciłem do swojego pokoju. Miałem właśnie iść się wykąpać, kiedy zadzwoniła Mari z prośbą żebym zszedł na dół.

- Kąpiel poczeka, nie? Oby to coś ważnego - powiedziałem sam do siebie.

*per.???*

Jestem na lotnisku. Wchodzę na samolot. Zajmuje swoje miejsce, przy oknie. Dlaczego ja lecę na urwanie głowy do Paryża, nie znając nawet języka. No niby się po angielsku dogadam, ale mój angielski jest na poziomie dwuletniego Anglika. Włączyłem w telefonie Tryb Samolotowy i dołożyłem go między nogi.

- Hej - usłyszałem kobiecy głos z prawej strony.

- Cześć - odpowiedziałem.

- Lecisz czy wracasz? - zapytała, zajmując miejsce obok mnie.

- Lecę. Szczerze to na spontana, nie znam nawet języka.

- Ja znam. Jak wiesz gdzie masz dotrzeć, to mogę Cię zaprowadzić - oznajmiła.

- Dziękuję. Muszę znaleźć hotel La Grand Paris i potem córkę burmistrza. Resztę dam radę sam zrobić.

- Ja lecę do siostry. Mieszka niedaleko tego hotelu. To będzie po drodze, więc cię zaprowadzę - stwierdziła z uśmiechem.

- Jeszcze raz dzięki.

- Tak z innej beczki, Karine Cheng jestem.

- Nyima (czyt. Nima) Yeshi* - przedstawiłem się.

- Do kogo lecisz? - zapytała pod koniec lotu.

- Za miłością. Wyjechał bez słowa. Udało mi się dowiedzieć, jak go znaleźć - wyjaśniłem.

- Oh... mój chłopak, Yuki, siedzi sobie w Japonii i pewnie popija herbatkę - zaśmiała się.

- Za chwilę lądujemy. Prosimy o zapięcie pasów - usłyszałem głos stewardessy.

Po odebraniu bagaży Karine zaprowadziła mnie pod hotel. Weszła ze mną i podeszliśmy do lady. Zaczęła mówić coś po francusku.

Po rozmowie z recepcjonistką, zwróciła się do mnie.

- Zaraz zejdzie córka burmistrza. Nazywa się Chloe Bourgeois.

- Dzięki ci za wszystko - powiedziałem.

W tym czasie do nas podeszła, wyższa trochę ode mnie, blondynka.

- Miło mi. W czym mogę pomóc? - zapytała po angielsku.

- To ja już idę. Powodzenia! - krzyknęła Karine.

Chloe zaczęła mówić coś do Kariny po francusku. A ja nic nie rozumiałem.

Po jakiejś minucie Karine wyszła z hallu.

- Wybacz. Stare sprawy. A więc, jak mogę Ci pomóc? - zapytała ponownie.

- Szukam Marinette Stone. Dostałem informacje, że ty mnie możesz do niej zaprowadzić.

- A w jakiej sprawie do niej? Może ja Ci pomogę?

- Szukam Damona La Mettrie...

- Damona? Znam go. Ale zaprowadzę Cię do Mari. Ona Ci z pewnością lepiej pomoże. Chodź za mną.

Wyszliśmy z hotelu. Wsiadłem razem z nią do limuzyny. Gdzieś pojechaliśmy.

Po wyjściu z auta zaprowadziła mnie do biurowca. Powiedziała coś do kobiety za ladą i po kilku minutach zjechała winda. Chloe do niej wsiadła, a wyszła z niej, wciąż wyższa ode mnie, granatowłosa.

- Jestem Marinette - przywitała się.

- Nyima. Ja do Damona...

- A w jakiej sprawie jeśli można wiedzieć?

- Muszę z nim pilnie porozmawiać...

- Dobrze.

Wyjęła telefon i, chyba, do niego zadzwoniła.

Po kilku minutach winda znów się otworzyła, a z niej wyszedł Damon.

Stanął w bezruchu kiedy mnie zobaczył.

- Hej Damon - przywitałem się po tybetańsku.

- Co... ty.. tu...?

》》》》》》
567 słów.

Witam.

Informuję iż Damon to seme, a Nyima to uke.

Żegnam.









*Nyima Yeshi - Nyima do na pewno imię, ale co do Yeshiego nie jestem pewna, czy do imię czy nazwisko (tu pełni rolę nazwiska)

Ps. To tybetańskie imię






Córka piosenkarza [Miraculous] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz