<58>

1.3K 93 5
                                    

Po kilku minutach wyszliśmy z pod prysznica i się ubraliśmy.

- To... co teraz? - zapytał mnie.

- Jak to co? Śniadanie, a potem sprawdzimy co u Damona i Nyimy - odparłam z uśmiechem.

- Sprytnie. Planujesz ich... eeee.... zeswatać?

- Sami się zeswatają. Damon w końcu odpuści i przyzna, że go kocha, tym samym przebaczjąc mu zdradę. Koniec.

- Spryty plan. Ale ja tam czekać nie będę. Co ty na to, żeby wysłać ich gdzieś razem? Na przykład do kawiarni, albo biblioteki... do takiego cichszego miejsca - zaproponował.

- Okey... może do La Bi*? Ta kawiarenka za rogiem siedziby.

- Genialne.

- Ach dziękuję - zaśmiałam się.

- Koniec pogaduszek. Zapraszam Szanowną Panią na śniadanie - ukłonił się nisko.

- Bardzo śmieszne. Niestety nie podzielam twego zaiście prymitywnego poczucia humoru, Szanowny Panie. Jednakże, jeśli Szanowny Pan wyraża się z należytym szacunkiem, i ja szacunku użyję. Dlategoż nie sposób mi odmówić, Szanowny Panie - powiedziałam, podając mu dłoń, której wierzch ucałował.

- Jeżeli spytać wolno, gdzież się Panienka zaiście pięknej i szlachetnej mowy nauczyła? - zapytał, splatając nasze palce.

- Ach, Paniczu. Mowę wymaga się znać, jeśli twój dom posiada należyty szacunek i powagę. Każda młoda dama powinna się umieć wyrażać.

- Maniery również ważna sprawa. Dlategoż skłonię się do wykonania tegoż oto czynu - ukłonił się nisko i wysunął dłoń w moją stronę - Czy Panienka raczy poszczycić mnie swą dobrocią z zgodziłaby się Panienka udać się z mą personą do kuchni na posiłek zwany śniadaniem?

Zaśmiałam się i podałam mu dłoń.

- Skoro Panicz tak prosi, nie sposób odmówić.

Oboje zaczęliśmy się zalewać śmiechem i przeszliśmy do kuchni.

- Co ty na to, żeby się tak do siebie non stop zwracać? - zaproponował Adrien.

- W sensie, Panicz i Panienka? Taka wyszukana mowa?

- Tak. Reszta że śmiechu popada.

- Jestem skłonna podzielić pańską pomysłowość i przystać na ten iście wspaniały pomysł, Paniczu.

- Bardzo mi miło, żeś, Panienko, zgodziła się pomysł mój podzielić.

- Lecz, jeśli spytać wypada, Panicz mnie na śniadanie zaprosił...

- W takim razie, cóż Panienka zechce zjeść?

- Skonsumować, Paniczu. Skonsumować.

- Wybacz mi Panienko, mój jakże karygodny błąd.

- Wybaczam. A skonsumuję chętnie potrawę zwaną "jajecznica"

- Panienki prośba jest dla mej persony rozkazem - ponownie pocałować wierzch mojej dłoni.

- Może Paniczowi pomoc się przyda?

- Z miłą chęcią przyjmę, jeśli Panienka pyta.

- Czyżby Paniczowi rymować się zachciało?

- Nieprawdaż. Po prostu pociąga mnie Panienki ciało - ostatnie wyszeptał mi do ucha.

Na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Byłam pewna, że nie jeden pomidor.... wróć, burak zazdrościłby mi koloru.

- Boję się cokolwiek powiedzieć, bo Panicz zaraz zrymuje to niestosownie.

- Nieprawdaż. Po prostu powiedz Panienko, że lecisz do mnie - zaśmiał się.

- Przestań już! To głupie! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.

- No co?


》》》》》》
Hej.

Przepraszam za dużą przerwę, ale wena stwierdziła, że mnie nie lubi.

Brak weny bardzo odznacza się na pisaniu, ponieważ masz wenę na wszystkie książki, oprócz tych, które musisz napisać.

Jeszcze raz przepraszam, ale to ode mnie nie zależy

Dziękuję za uwagę.

Córka piosenkarza [Miraculous] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz