<62>

1.2K 78 6
                                    

*per.Damon*

Z kawiarni wyszliśmy dopiero dwie godziny później. Postanowiłem, że zabiorę Nyimę do lasku nieopodal siedziby. Przez całą drogę miałem wrażenie, że ktoś nas śledzi, ale kiedy się odwróciłem, nikogo nie było.

Dziwne...

Kiedy doszliśmy pod lasek, wyjałem z kieszeni szalik (było ciepło, więc nie był mi potrzebny) i zawiązałem Nyimie oczy.

- D-Damon? Co tu robisz? - zapytał.

- Niespodzianka.

Złapałem go za rękę i zaprowadziłem na pomost nad jeziorem w środku lasku. Kiedy usiedliśmy na ławce na końcu molo, odsłoniłem chłopakowi oczy.

Szeroko otworzył oczęta i spojrzał na mnie słodkim wzrokiem.

- Tu jest pięknie - powiedział.

- Dlatego cię tu zabrałem - wyjaśniłem.

- N-naprawdę?

- Tak. Bo...
You can be the king and I can be your price.
You can be the sweet tooth, I can be the dentist.
You can be the shoes and I can be the laces.
You can be the heart that I spill on the pages*.

- You can be the vodka and I can be the chaser.
You can be the pencil and I can be the paper.
You can be as cold as the winter weather,
But I don't care as long as we're together* - dodał.

- Cause you're the apple to my pie.
You're the straw to my berry.
You're the smoke to my high.
And you're the one I wanna marry.
Cause you're the one for me, for me.
And I'm the one for you, for you.
You take the both of us, of us
And we're the perfect two* - skończyliśmy wspólnie.

- Damon... kocham Cię... - powiedział po chwili niezręcznej ciszy.

- Wiem to, kochanie.

- Nie zostawiaj mnie. Obiecujesz? Obiecujesz, że zawsze będziesz przy mnie, nieważne co się stanie? - zapytał.

- Tak. Obiecuje. Na zawsze razem...

Pocałowałem go czule, kładąc dłonie na jego biodrach.

*per.Adrien*

Ja tu na zawał zejdę! Mówię wam! Albo na zawał, albo ktoś mnie zadźga patykiem i schowa w koszyku zająca wielkanocnego!

No bo kto normalny siedzi ze swoją narzeczoną i dwójką przyjaciół przez cztery godziny w krzakach, śledząc dwóch gejów na randce na nad jeziorem w środku lasu?
.
.
.
.
.
.
.
Czyli moja narzeczona nie jest normalna...

- Oh! Całują się! - krzyknęła szeptem Marinette (Adrien umie krzyczeć w myślach, to Mari umie krzyczeć szeptem XD - dop.aut.)

- Daj tą lornetkę - Chloe zabrała jej wspomniany przedmiot.

- Ej. Ja też chcę popatrzeć - powiedziała Mari.

- W torbie leży druga - oznajmił, równie znużony tym śledzeniem jak jak, Eric.

- Jak myślisz, zauważą jak sobie pójdziemy? - zapytałem go.

- Raczej tak. Mam karty. Chcesz pograć?

- Okej. I tak nic lepszego nie mam do roboty.

Postanowiliśmy zagrać w wojnę. Po pięciu rundach, z czego ja wygrałem trzy, dziewczyny stwierdziły, że idziemy do domu, bo Damon I Nyima się zbierają.

Nie protestując, wstaliśmy i niemal biegiem wróciliśmy do siedziby. Eric i Chloe poszli do pokoju chłopaka, a my poszliśmy do pokoju Mari.

- Musiałaś śledzić ich tyle godzin? - zapytałem.

- Chce wiedzieć co robi mój brat...

- Ale wiesz o jego istnieniu od półtorej miesiąca. Poza tym, Damon-Henry ma już czternaście lat i potrafi o siebie zadbać. Mari. Ja rozumiem, że odzywa się w tobie instynkt macierzyński, ale bez przesady.

- Chyb masz rację...

》》》》》


*tekst piosenki "Perfect Two" by Auburn

Macie w mediach

Zmienione fragmenty tekstu:

You can be the prince and I can be your princess
Możesz być księciem a ja twą księżniczką

Zmienione na:

You can be the king and I can be your price.
Możesz być królem a ja twoim księciem

Córka piosenkarza [Miraculous] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz