<64>

1.2K 85 21
                                    

Mój jakże wspaniały sen, o zadźganiu Nyimy nożem, spaleniu go, zakopaniu, ożywieniu, ponownym zadźganiu nożem, zgwałceniu widłami i ponownym spaleniu, przerwał dzwonek telefonu. Ktoś od kilku minut nachalnie próbował oderwać mnie od planowania zemsty w przypadku zdrady. Zmęczona ciągłym słuchaniem znienawidzonego już dzwonka, brzmiącego:

Odbierz telefon, odbierz telefon, odbierz, odbierz, no kurde odbierz! Skoro tyle czasu dzwoni to znaczy że coś ważnego! Odbieraj ten pieprz**y telefon!

Leniwie wyszukałam telefon pod poduszką i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Czego?!

- M-Mari...?

- Damon? Jejku, kochanie, czemu płaczesz? Co się stało?

- Ja... ja... to n-nie jest r-roz-zmowa n-na tele-efon... m-mogę przyjść... do-o cieb-bie?

- Tak, kochanie. Szybciutko przychodź...

Rozłączył się. Kilka sekund później drzwi do mojego pokoju się otworzyły z trzaskiem, a przez nie wbiegł zapłakany Damon. Zamknął za sobą drzwi i podbiegł do mojego łóżka, natychmiastowo się do mnie przytulając.

- Damon, Henry, braciszku... co się stało, kochanie? - powiedziałam przytulając go do mojego ciała.

- Nyima-a... o-on wyszedł rano... Nie powiedział... gdzie idzie, więc... ja za nim... poszedłem i... i... on... on... on się całował z Penpą! Z tym debilem, z którym mnie zdradził... - powiedział, dławiąc się łzami.

- Damon... proszę... przestań płakać... ja... ja rozumiem, co czujesz. Ale, proszę, uspokój się i powiedz mi wszystko co o nim wiesz, a ja zabiję gnojka. Obiecuję, pożałuje tego co zrobił.

- Ma-ari.. n-nie rób m-mu krzyw-wdy... - mówił, nadal płacząc - T-To moja w-wina... ja byłe-em niew-wystarcza-ający, więc poszed-dł d-do inneg-go...

- Damon, byłeś dla niego wspaniały. To on nie potrafił tego docenić. On jest idiotą i pożałuje tego - odpowiedziałam, głaszcząc go po włosach.

Usłyszałam, jak drzwi się otwierają. Po chwili było słychać kroki i głos Adriena:

- Mariś. Zrobiłem zakupy, bo...

Urwał, kiedy zobaczył mnie i wtulonego we mnie Damona.

- Boże święty. Damon... - podszedł do nas i objął nas obydwoje rękoma. Henry przytulił nas obojga i zaniósł się jeszcze większym płaczem.

- Co mu? - spytał mnie Adrien bezgłośnie.

- Nyima go zdradził, znowu - odpowiedziałam, również, bezgłosu.

Nic więcej Adrien nie mówił. Oboje przytuliliśmy Damona jeszcze bardziej. Po jakiejś godzinie w miarę się uspokoił.

- Damon... - zaczęłam.

- Nie. Nie chce mieć z tym imieniem nic wspólnego. Tak do mnie mówił N... on... i wszyscy w Tybecie. Tu będę Henry. Albo nie. Henry to angielskie imię. Francuskie to będzie...hmm... Henri. Więc od dzisiaj jestem Henri Stone. Koniec i kropka - przerwał mi czternastolatek.

- Stone? A co z La Mettrie? - zapytał Adi.

- Za dużo wspomnień. Wrócę do Tybetu, owszem, ale póki jestem tutaj, jestem Henri Stone - wyjaśnił.

- Dobrze. A więc, Henri, co powiesz na naleśniki na śniadanie? - zapytał Kotuś.

- Z miłą chęcią - powiedział i zwrócił się do mnie - Mari. Mam prośbę. Możesz wyrzucić stąd... jego...? Niech wraca do Tybetu.

- Jasne braciszku.

*Time skip - po śniadaniu*

Wyszłam z pokoju. Stwierdziłam, że im prędzej pozbędę się Nyimy, tym lepiej dla Dam... Henri'ego. Spotkałam Tybetańczyka na korytarzu. Szybko poszło.

- Oh... Pani Marinette. Czy wie może Pani, gdzie jest Damon, bo nigdzie nie mogę bo znaleźć? - powiedział szarowłosy.

- Wiem, ale ci nie powiem.  Za to Ty teraz pójdziesz ze mną - stwierdziłam i zaprowadziłam go siłą do pokoju Henri'ego - Pakuj swoje rzeczy. Już! - krzyknęłam na niego.

- A-ale...?

- Powiedziałam, już!

W pośpiechu zebrał wszystkie swoje rzeczy do torby. Wyprowadziłam go z budynku i poza jego teren. Póściłam go dopiero na ulicy.

- Wynoś się i nie wracaj! Jeżeli jeszcze raz cię tu zobaczę, dzwonię na policję! - wrzasnęłam na leżącego na chodniku chłopaka.

- Ale... Ale co się stało?! Dlaczego? - spytał.

- Jeżeli jeszcze raz zbliżysz się do mojego brata, srogo pożałujesz! A teraz wynocha! Najlepiej wracaj do rodziców i siostry!

Zamknęłam bramę wjazdową i wróciłam do środka, zostawiając na dworze zdezorientowanego Nyimę.

Wróciłam do mojego pokoju i zastając tam Adriena i Henri'ego powiedziałam:

- Już go tu nie ma...






Słowa 626

Córka piosenkarza [Miraculous] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz