Dojechałam pod placówkę jaką był cmentarz. Nie znajdowało się tam wiele osób, jedynie parę, których nie znałam. Dostrzegłam także Blake'a, Chrisa i Lucasa, którzy nie musieli przyjeżdżać ani na ceremonię ani na pochówek. Zaparkowałam auto parę metrów dalej i opuściłam lusterko by sprawdzić swój makijaż. Tak jak się spodziewałam, był cały rozmazany. Sięgnęłam do schowka po mokre chusteczki i zaczęłam wszystko zmywać. Nie zależało mi na czasie, nie musiałam pokazywać wszystkim swojego bólu. Nikt nie znał mojej relacji z Michaelem i nikomu nie chciałam jej ujawniać. Ważne, że wiedziałam ja. I on.
Wysiadłam z auta i założyłam okulary przeciwsłoneczne, które znalazłam w schowku. Prawdopodobnie należały do Michaela. Chciałam mieć na sobie coś co należało do niego.
Wszystkie osoby weszły już na cmentarz. Dostrzegłam wielką trumnę, którą nieśli mężczyźni w czarnych garniturach. Taką samą scenę widziałam na pogrzebie rodziców, jednak miałam wrażenie, że ból, który czułam teraz, nie miał porównania do bólu z powodu straty rodziców.
Przeszłam przez ozdobną bramę i zatrzymałam się parę metrów od całej grupy. Nikt mnie nie widział, a ja swobodnie mogłam wszystkich obserwować. Widziałam Angie w ramionach rudowłosego i Lucasa oraz Chrisa, którzy stali obok Ethana. Myślałam, że znajdę Kath, ale nie było jej. Nie wiedziałam jaki kontakt miała z bratem, ale powinna pojawić się na pogrzebie.
— Mój brat był dupkiem. — usłyszałam obok siebie i spojrzałam na dziewczynę, która chwilę wcześniej zaprzątała moje myśli.
Nie wyglądała jakby cierpiała. Zupełne przeciwieństwo. Jej platynowe włosy mieniły się lekko pudrowym różem, a świecący makijaż oczu dopełniał całość. Ubrana była w białą, zwiewną sukienkę w czerwone róże. Nie przypominała swojego brata, ani rodziny. Nie wyglądała też jakby było jej żal po śmierci własnego brata. Nie do końca to rozumiałam.
— Był porywczy. Nie lubił mnie. Obwiniał mnie o wszystko i zabrał co miałam. — prychnęła pod nosem. — Czuję ulgę, wiesz? Nie ma go i nie ma już cierpienia.
Patrzyłam na nią ze zmarszczonymi brwiami. Liczyłam na to, że wyjaśni mi dokładniej co się działo, ale z drugiej strony nie chciałam jej o nic pytać. To była jej sprawa.
— Razem z ojcem doprowadzili naszą matkę do załamania. Zabiła się. Nie wybaczyłam im tego i nigdy nie wybaczę.
— Każdy zasługuje na wybaczenie. — wtrąciłam.
— On nie. — pokręciła głową. — Idę. Nie chcę brać w tym udziału. Mam nadzieję, że szybko się pozbierają. Szczęścia z Brain.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i odeszła. Patrzyłam na jej sylwetkę dopóki nie zniknęła. Powróciłam wzrokiem do grupki osób i dostrzegłam zielone tęczówki, które wpatrywały się we mnie intensywnie. Obiecałam Ethanowi, że pojawię się na ceremonii, ale nie obiecywałam, że zostanę do końca.
Odwróciłam się i ruszyłam w ślady Kath. Nie chciałam tam być. Nie mogłam widzieć jak trumna opada. Wypłakałam wszystkie swoje łzy. Zaczął się czas bym ruszyła do przodu. Z Ethanem, albo bez niego.
***
Pojechałam do domu Michaela i zabrałam wszystkie swoje rzeczy. Pakowałam się do auta, gdy czerwone auto stanęło na podjeździe obok mojego. Zauważyłam w nim wszystkich swoich przyjaciół i cicho westchnęłam. Ethan jako pierwszy wysiadł i stanął przede mną łapiąc za nadgarstek. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
— Co ty odpierdalasz? — warknął przez zaciśnięte zęby.
— Jadę do Miami. — odparłam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.
CZYTASZ
Driver {korekta}
Romance- Nie rób tak. - szepnął w moje usta. - Ale jak? - zapytałam kusząco i ponownie przegryzłam dolną wargę. - Tak? - Dokładnie, tak. - nie patrzył już na moje oczy, tylko na usta. Wiedziałam, że nie powinnam, wiedziałam, że nie mogłam, ale to zrobił...