— Cześć, Eli. — odparł spokojnie jak gdyby nigdy nic. — Co tam?
Nie byłam w stanie wykrztusić żadnego słowa. Byłam w szoku. Nie miałam pojęcia jak mnie znalazł, ani dlaczego tu był. Potrzebowałam przerwy, a on nie odpuścił.
— Czego chcesz? — założyłam ręce na piersiach.
— Ja? — wstał z krzesła ze zdziwioną miną. — Nic.
— Ciociu, kto to jest? — zapytał strachliwie John.
— Spokojnie, Johnny. — wyszeptała. — Elissa?
Patrzyła na mnie ze strachem w oczach. Wiedziałam, że dostrzegła nikłe podobieństwo między Ethanem, a Michaelem. Bała się po ostatniej wizycie Michaela. Kazałam im wyjeżdżać, musiała być przestraszona.
— Idziemy. — złapałam chłopaka za łokieć.
Pociągnęłam go na górę, nadal trzymając jego ramię i otworzyłam drzwi od swojej sypialni. Pchnęłam bruneta na łóżko i zamknęłam drzwi na klucz. Ethan rozglądał się po całym pomieszczeniu z wyraźnym zainteresowaniem. Mój szok zamienił się w złość. On nie mógł tak po prostu pokazywać się w Miami i myśleć, że nic się nie stało.
— Co ty tu robisz? — wycedziłam przez zaciśnięte zęby. — Czego chcesz?
— Naprawdę? — zaśmiał się kpiąco. — Naprawdę o to pytasz? Czego ty nie rozumiesz? — wstał z łóżka i zaczął się do mnie przybliżać, przez co ja cofałam się tył. Nie spodziewałam się takiej reakcji. — Nie rozumiesz, że cię kocham? Że zrobiłbym dla ciebie wszystko? Że zostawiłaś mnie, gdy cię potrzebowałem?
— Nie zostawiłam cię. — wymruczałam pod nosem, czując zimną ścianę przy plecach.
— Uciekłaś. Uciekłaś przed odpowiedzialnością, mną, Blake'em, a nawet Angie. — położył dłoń obok mojej głowy i nachylił się. — Co ci się nie podobało? Dostałaś wszystko, miałaś...
— Nie mogłam! — wrzasnęłam i odepchnęłam chłopaka od siebie. — Nie mogłam, Ethan! To nie ty popełniłeś błąd, tylko ja! Zniszczyłam siebie!
Brunet zmarszczył brwi i odsunął się ode mnie na dwa kroki. Dyszałam ciężko, jakbym przebiegła maraton. Przyznałam przed nim, co czuję do samej siebie. Wreszcie przyznałam to przed sobą.
— O czym ty mówisz? — zapytał z wyczuwalnym zdziwieniem.
— Bałam się go. — wyszeptałam. — Byłam przerażona, a on dla mnie tyle zrobił. — zsunęłam się po ścianie i schowałam twarz w dłoniach. — Z jednej strony go nienawidzę. Groził mi i mojej rodzinie. Wplątał mnie w cały ten syf.
— Ale jednak ci pomógł. — dokończył. Kucnął przy mnie i złapał moje dłonie splatając nasze palce. — Michael nie był złym człowiekiem, tylko zniszczonym. Od zawsze uczyli nas wszystkiego związanego z tym biznesem. Nie chciał tego, ale to zrobił. Obwiniał się za to, że skrzywdził tylu ludzi. Eli, on cię kochał. I nie jestem pewny czy jak siostrę, czy jak kochankę.
Uniosłam gwałtownie głowę na twarz chłopaka. Widziałam na niej żal i smutek, brakowało złości i zazdrości. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że byłam ważna dla Michaela. Nie chciałam tego. Nie chciałam by komukolwiek na mnie zależało. Niestety nigdy nie ma się tego czego się pragnie.
— Nie obwiniaj się. — ucałował wierzch mojej dłoni. — Chciał dla ciebie dobrze.
— Dla ciebie też. — wyszeptałam.
CZYTASZ
Driver {korekta}
Romance- Nie rób tak. - szepnął w moje usta. - Ale jak? - zapytałam kusząco i ponownie przegryzłam dolną wargę. - Tak? - Dokładnie, tak. - nie patrzył już na moje oczy, tylko na usta. Wiedziałam, że nie powinnam, wiedziałam, że nie mogłam, ale to zrobił...