Jesteś moją rodziną

5.4K 248 45
                                    

Obudziłam się czując dotyk na policzku. Otworzyłam powoli powieki i od razu wstałam, odsuwając się od Toby'ego na znaczną odległość. Blondyn uśmiechnął się i ponownie starał się mnie dotknąć, jednak ja uderzyłam go lekko w rękę. Zaśmiał się pod nosem i usiadł naprzeciwko mnie.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy i wciągnęłam powietrze. Nie byliśmy w moim mieszkaniu, a w drewnianym domku. Takim jakie znajdowały się na campingu Blake'a.

- Spokojnie. - odparł. - Zostaniemy tu na parę godzin, a później wyjedziemy do Miami. Opowiesz ciotce jak bardzo się kochamy.

- Toby, ty chyba nie mówisz poważnie. - pokręciłam głową. - My się nie kochamy. Ja kocham Ethana.

- Gdyby nie on, nigdy byś mnie nie zostawiła. - warknął i wstał.

Chodził po pomieszczeniu mamrocząc przekleństwa. Nie wiedziałam co mam zrobić. Musiałam jedynie zdobyć się na odwagę i odwlec w czasie nasz wyjazd. Musiałam go sprowokować. Był nieobliczalny i na pewno mógłby mnie uderzyć. Wszystko było lepsze od wyjazdu z tym psychopatą.

- Nigdy nic do ciebie nie czułam. - odgarnęłam koc i stanęłam naprzeciwko niego z zaciśniętymi wargami. - Byłeś nikim, byłeś jedynie idiotą, którego chciałam wykorzystać. Chciałam twoje pieniądze i wtyki w policji. Jesteś zwykłym naiwnym człowiekiem. Nie jesteś w stanie nic mi zaoferować.

- Zamknij się! - wrzasnął przed moją twarzą.

- Zrób to. - wycedziłam. - Uderz mnie!

- Nie! - odsunął się ode mnie.

- Nienawidzę cię, Toby. Nigdy cię nie lubiłam. Głupi mięśniak bez ambicji.

Toby nie wytrzymał. Zamachnął się i uderzył mnie z pięści w twarz. Upadłam na ziemię z cichym piskiem. Zanim straciłam przytomność, udało mi się uśmiechnąć.

Brain/Ethan

Wysiadłem z auta i szybkim krokiem udałem się do wielkiego budynku, gdzie znajdowała się recepcja. Stanąłem przed ladą i dostrzegłem młodą dziewczynę, która piłowała swoje paznokcie.

- Dzień dobry. Chciałem dowiedzieć się, który domek był ostatnio wynajmowany. - odparłem spokojnie.

- Cześć. - uśmiechnęła się nerwowo. - Nie mogę udzielać takich informacji.

- Toby. Był tu Toby. Mój znajomy, umówiliśmy się, że przyjdę później. - zacisnąłem ręce w piersi.

- W takim razie, domek z numerem dwadzieścia dziewięć. - ponownie się uśmiechnęła. 

Ruszyłem do wyjścia i zacząłem biec przez pole, gdzie stały przyczepy i namioty. Patrzyłem naokoło by znaleźć numery domów, jednak mój wzrok był zamazany.

Gdy biegłem przy numerach dostrzegłem swój upragniony cel. Wbiegłem po schodach i nie owijając w bawełnę wpadłem do domku. Zastałem ciszę.

Powoli robiłem kolejne kroki w stronę pierwszego przejścia. Zatrzymałem się, gdy usłyszałem ruch. Wychyliłem się i zobaczyłem blondyna, który nerwowo poprawiał koc na kanapie. Pod nim dostrzegłem Elissę. Leżała z zamkniętymi oczami. Nie moglem na to patrzeć. Toby dotykał jej twarzy jakby naprawdę ją kochał. Wiedziałem jednak, że to nieprawda. Był zaślepiony żądzą zemsty i na pewno miał problem ze swoją psychiką.

Zrobiłem ruch i wszedłem do pomieszczenia. Uwaga chłopaka skupiła się na mnie, a ja z uśmiechem podchodziłem coraz bliżej.

- Naprawdę myślałeś, że jej nie znajdę? - zacząłem, a chłopak wstał i odsunął się w tył. - Jak wielkim idiotą musisz być, Toby?

Driver {korekta}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz