Rozdział 27

1.4K 97 3
                                    

Nie pamiętałem, kiedy zasnąłem, ale pewnie było późno. Wstałem z zimnej podłogi ruszając do łazienki. Byłem obolały, ale przez to, że spałem na niewygodnej podłodze.

Stanąłem przed lustrem oglądając swoje odbicie. Byłem blady i miałem czerwone oczy od płaczu. Dobrze, że dzisiaj była sobota, tak więc wolne. Szybko się ogarnąłem i wyszedłem z pomieszczenia. Udałem się do kuchni tam o dziwo nikogo nie było. Chociaż nie będą zadawać mi zbędnych pytań o moim wczorajszym zachowaniu. Zrobiłem sobie coś do jedzenia i wróciłem do pokoju ponownie się w nim zamykając. Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Sięgnąłem po telefon i wszedłem w wiadomości z Jimin'em.

<Myślałem, że mnie kochasz, ale jak widać żyłem w kłamstwie. Zraniłeś mnie i to bardzo, nigdy ci tego nie wybaczę! Jesteś dla mnie już nikim. Zbyt wiele nacierpiałem się przez ciebie. Żegnaj...>

Popatrzyłem na wiadomość czytając ją jeszcze raz. Bez żadnego wahania wcisnąłem "wyślij". Rzuciłem telefon na bok i ponownie zacząłem płakać. Miałem wszystko w dupie. Nawet dzwonek, który roznosił się po całym domu, uporczywie. Nie obchodziło mnie to. Dzwonek, który irytował przez pewien czas-- uciszył się.

Pewnie sobie już poszedł-pomyślałem sobie w głowie. Uspokajając się trochę.

Położyłem się patrząc w sufit. Wtedy usłyszałem, że drzwi wejściowe się zamykają.

-Pewnie wrócili- westchnąłem odwracając się do ściany. Usłyszałem, że ten ktoś idzie po schodach na górę a później szarpanie za klamkę. Serce podskoczyło mi do gardła. A jeśli to nie jest nikt z rodziny tylko jakiś złodziej albo morderca? Leżałem bez ruchu jak zamrożony. Ze strachu o swoje życie zacząłem płakać. Usłyszałem przekręcany zamek w drzwiach. Ktoś tu wszedł i się zbliżał. Nie miałem zamiaru się odwracać, za bardzo się bałem. Wtedy poczułem jak ktoś kładzie na moje ramie swoją rękę. Wzdrygnąłem się na ten dotyk. Teraz odwróciłem wzrok. Spodziewałem się wszystkich: matki, ojca lub brata, ale nie...

-Króliczku- szepnął Jimin 

-Co ty tu robisz? Masz czelność tu jeszcze przychodzić?!- wstałem z łóżka i odsunąłem się od niego 

-Nie rozumiesz...- próbował do mnie podejść 

-Nie rozumiem? Wiesz jak ja kurwa cierpiałem?! Codziennie czekałem na ten twój jebany telefon, ale ty nie dzwoniłeś! Codziennie patrzyłem w ekran, czy nie przyszedł jakiś SMS's od ciebie, ale nie pisałeś! Myślałem, że przyjdziesz do mnie wesprzeć mnie w chorobie, przytulić, ale się nie zjawiłeś! I jeszcze to w kawiarni. Jak siedziałeś z innym facetem, wiesz jak serce mnie zabolało!?- złapałem się za klatkę.

-Mogę to wyjaśnić! Proszę...-widziałem, ze jego oczy się zaszkliły 

-Możesz to wyjaśniać, ale poza murami tego domu.- wskazałem na wejście płacząc

-Nie.- powiedział stanowczo.-Chce to wyjaśnić tu i teraz. 

-Ale ja nie chcę!- przez zmazany obraz ledwo co go widziałem 

-Nie dasz mi nawet dojść do słowa- westchnął i zaczął podchodzić 

-Bo nie masz co wyjaśniać! Oto cała prawda...- upadłem na kolana- Już mnie nie kochasz!-schowałem twarz w dłoniach. Chwilę później poczułem na swoich dłoniach te jego. Odkrył moją twarz, patrząc w moje czerwone od płaczu oczy. 

-Nigdy nie przestałem cię kochać, Kookie.- mówił spokojnie- Zawsze będziesz moim, małym  Króliczkiem.- pogłaskał mnie po policzku.

-Więc co to był za facet w tej kawiarni co?!- wyrwałem jego dłonie- Może twój kochanek? Albo gorzej, narzeczony?-krzyczałem bijąc go po klatce piersiowej. Chłopak złapał mnie i przytulił. Wyrywałem się, ale przytulił mnie mocniej, więc odpuściłem i również się w niego wtuliłem.- Proszę, powiedz, że to nie prawda- szepnąłem mocząc jego bluzkę łzami 

-Nie, to nie jest prawda.- kołysał mnie- To był Jihyun. Mój stary przyjaciel. Kiedyś ci go przedstawię. Nie mówiłem ci jeszcze o nim, bo nie było okazji. Nie widzieliśmy się dawno, ale przedwczoraj przyjechał do Seoul'u, więc żeby nie marnować czasu poszliśmy właśnie do tej kawiarni.- wyjaśnił- Kookie, to ciebie kocham najbardziej na całym świecie. Bez ciebie życie nie byłby takie same- spojrzał na mnie 

-To czemu nie dzwoniłeś? Nie pisałeś? 

-Nie mogłem, miałem dużo spraw na głowie. Straciłem rachubę czasu. Przepraszam.-szepnął

-J-ja....- za jąkałem się

-Przepraszam Cię z całego serca. Już nigdy tak nie zrobię. Obiecuję tylko mi wybacz!- błagał

-Może i mnie zraniłeś i to bardzo...- zacząłem- A-ale myślę, że mogę ci wybaczyć, hyung.-powiedziałem nie pewnie spuszczając głowę 

-Dziękuje Kochanie- przytulił mnie do siebie- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił- odsunąłem się od niego trochę spoglądając w jego ciemne tęczówki. 

-Kocham Cię Jiminie- położyłem dłoń na jego policzku głaszcząc kciukiem. Zbliżyłem się do niego składając na jego ustach delikatny pocałunek, który od razu został oddany. Brakowało mi tego. Jego bliskości, wszystkiego co było związane z nim. To było moje jedyne marzenie, które się spełniło. 

-Ja ciebie też, Kookie-odpowiedział po pocałunku.

Piłka to nie wszystko /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz