Rozdział 9

2.2K 119 18
                                    

W domu zastałem już Tae. Przywitałem się i poszedłem na górę. Odłożyłem rzeczy i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny puszczając letnią wodę. 

Po pielęgnacji jaką wykonałem w tamtym pomieszczeniu, poszedłem się przebrać. Założyłem dresy i bluzę. Zszedłem na dół. Tae siedział na kanapie jedząc ciastka popijając mlekiem, oglądając jakąś bajkę. Przysiadłem się do niego dołączając się do rozrywki. Na co dzień nie oglądam na takie coś, ponieważ byłem zajęty. A tu treningi a tu coś wypadnie i tak cały czas. 

Patrząc na ekran przypomniała mi się umowa z Jungkookiem. Od razu na mojej głowie zawitał uśmiech co nie umknęło spojrzeniu V. 

-Co się jak cieszysz? 

-Cieszę się, bo właśnie zafundowałem sobie przepustkę do lepszego życia. 

-A jaśniej? 

-Mam nowego przyjaciela!- krzyknąłem uradowany- I to nie byle jakiego! 

-Weź się zamknij i nie łam mi serca, ja ci nie wystarczam? 

-Oh, Tae. Ciebie nikt nie zastąpi, jesteś najlepszy w swoim rodzaju.

-To po jaką cholerę ci nowy przyjaciel, co? Kto to?

-Znasz Jungkooka z przeciwnej drużyny, z którym gramy jutro? 

-No nie mów mi, że to on jest twoim "drugim".- pokazał palcami cudzysłów.- przyjacielem?-skinąłem głową na tak.- Jesteś chory.- oparł się o oparcie.- Musisz się leczyć i to natychmiast, bo nie wiadomo co ci jeszcze odjebie.- zajadał się ciastkami mówiąc to.

-Dzięki, wiesz.- wstałem i poszedłem na górę. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał szesnastą godzinę. Nie było aż tak późno. Może wykorzystam ten czas i przejdę się do "domu" i spakuję trochę swoich ubrań przy okazji spotkam się z JiSoo. Tak zrobiłem. Przebrałem się w normalniejsze rzeczy czyli czarne rurki i biały T-shirt. Zszedłem z powrotem na parter. Założyłem buty oraz bluzę wychodząc z domu. 

Szedłem chodnikiem całkiem sam. Nie zważając na nic. Mijałem przeróżne budynki i uliczki. Głupio tak samemu się włóczyć, ale samotność jest częścią mnie. Przez to całkowite zamyślenie o pewnej osobie nie uważałem jak chodzę i musiałem na kogoś wpaść. Spojrzałem na tą osobę. Los mnie kocha. Chyba to myślenie coś podziałało

-O! Witaj przyjacielu.

-Znowu ty?- fuknął niezadowolony

-Coś ty taki oschły? 

-Nie ważne.- chciał mnie wyminąć, ale złapałem go za ramie zatrzymując go 

- Jungkookie daj chociaż szanse mi.- spojrzał na mnie nie pewnie.

-Niech ci będzie.- uśmiechnąłem się rzucając mu się na szyję.- Doba koniec tych czułości.-odepchnął mnie od siebie.

-Ja tylko się ciesze. Może się spotkamy? 

-Przecież jutro się widzimy na meczu. 

-Tak, ale po meczu, co ty na to?-myślał.- Nie daj się prosić.-westchnął.

-No dobra to do czwartku.- powiedział i poszedł. Uśmiechnąłem się i poszedłem także w swoją stronę. Jednak coś mi się przypomniało. Odwróciłem się na pięcie i pobiegłem do niego wołając go. Stanąłem przed nim lekko dysząc.

-Nie mam twojego numeru, podasz? 

-No ok.- wyjął swój telefon i mi go podał. Spisałem cyfry i podziękowałem. Teraz mogłem spokojnie iść. 

Po jakiś kilku minutach doszedłem do mojego rodzinnego domu. Zapukałem. Nic. Powtórzyłem czynność. Usłyszałem kroki. A chwilę później drzwi otworzyła mi moja mała siostrzyczka. Uśmiechnąłem się co ona też to zrobiła. Uklęknąłem rozkładając ręce. 

-Jimin!- podbiegła do mnie zawieszając mi się na szyję. Przytuliłem ją mocno. Bardzo za nią tęskniłem.- Wróciłeś.-otwarłem oczy i puściłem ją. Musze jej powiedzieć, że ja już tu nie wrócę.

-Są rodzice?- nagła zmiana tematu

-Nie ma, jest babcia. Chodź.- złapała mnie za dłoń i weszliśmy do środka. Odetchnąłem z ulgi, że ich nie ma, bo nie wiadomo co by było. Na całe szczęście była babka, którą bardzo kocham, która zaakceptowała tym kim jestem i nadal jest ze mną i wspiera mnie w tej trudnej sytuacji. 

Babka właśnie coś gotowała. Podszedłem do niej. Ujrzawszy mnie ucieszyła się. 

-Witaj Jiminku, bardzo wydoroślałeś.- złapała na moje poliki.

-Miło cię widzieć babciu.-przytuliłem ją. 

-Słyszałam co się stało i...-zauważyła, że JiSoo jest z nami, ale nie mogła tego słyszeć- Kochanie, może przyniesiesz swoje rysunki i pokażesz bratu?-skinęła głową i pobiegła na górę.- A więc, ich zachowanie było karygodne, oni powinni zasłużyć na kare, ale ty nie zasługujesz na poniżanie.- bardzo głęboko zastanawiałem się nad słowami starszej.- Jiminie, jeśli będziesz potrzebował pomocy, wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- położyła rękę na moim ramieniu a w moich oczach gromadziły się łzy.

-Dziękuje, babciu- powiedziałem pół szeptem i się do niej przytuliłem.- Kocham cię.-głaskała mnie po głowie.

-Ja ciebie też i wiesz co.-spojrzałem na nią- Jutro przyjdę z JiSoo na twój mecz, dobrze? 

-Dziękuje, za twoją pomoc i za wszystko co dla mnie robisz i JiSoo.- otarłem łzy

-Nie ma sprawy.- w tym czasie wróciła siostra z kartkami. Usiedliśmy na kanapie i razem je podziwialiśmy. Dowiedziałem się, że rodziców o ile można ich tak nazwać nie będzie do piątku, podobno gdzieś wyjechali. Co mało mnie to obchodziło. Dużo się śmialiśmy. Chciał bym tu zostać, ale nie mogę. Uprzedziłem starszą i poszedłem spakować rzeczy. Kiedy to uczyniłem pożegnałem się i wróciłem do drugiego domu. Tam co zobaczyłem aż zrobiło mi się ciepło w sercu. 

**********************************************

Hejoo!!! Witam was. Jak po świętach? Zadowoleni? Mam nadzieję, że tak.

Piłka to nie wszystko /JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz